czwartek, 29 stycznia 2015

016.



Moi Kochani. Powróciłam! Mam nadzieję, że się cieszycie? ;). Po wszelkich problemach z laptopem i jego złośliwościach oraz po kaprysach mojej weny wstawiam z radością 16-nastkę, która mam nadzieję, że spodoba się.
Aby polepszyć nastrój i wczuć się- przynajmniej moim zdaniem- polecam Christinę Aguilera- Hurt :D. No ale kto jak woli ;).
A teraz zapraszam do czytania! Miłego! ;*


***
‘’You ever love somebody so much you can barely breathe
When you're with them
You meet and neither one of you even know what hit' em
Got that warm fuzzy feeling
Yeah them chills used to get' em’’


 ‘’To był chyba najgorszy ze wszystkich momentów w całym moim życiu. Pomijając oczywiście te, w których Cię nie było.
Musiałam wyznać prawdę, powiedzieć i wyjaśnić wszystko z najdrobniejszymi detalami. Skoro podjęłam się zadania to musiałam wykonać je w stu procentach i nie zatajać żadnych faktów. Byłam ci to winna, przynajmniej tak uważałam.
Czułam się… Upokorzona. Przegrana. Nie mogłam znieść twojego spojrzenia, w których mieszało się współczucie, złość, obrzydzenie. Mój gardłowy głos, który z każdym słowem robił się coraz cichszy rozrywał otaczającą nas głuchą ciszę jak sztylet. A ja miałam wrażenie, że ten sztylet zaraz wbije się w moje serce i rozerwie je na miliony kawałków. Sądziłam, że wyznanie komuś bliskiemu, komuś kto zna nas na pamięć, potrafi przewidzieć każdy nasz ruch, myśl, zachowanie jest o wiele łatwiejsze, niż gdybym miała przyznać się do błędów przed obcymi. Pomyliłam się… Tak jak zawsze. Byłam jak chodząca pomyłka. Pragnęłam pomagać wszystkim, a sama zamykałam się za własnym murem emocji. Zatapiałam się w monotonnie, żyłam bo ty byłeś obok, egzystowałam bo ty byłeś moją egzystencją, próbowałam być taka niezależna jak ty… Chciałam być taka jak ty. Być panią własnego losu.

 Seems like it was yesterday when I saw your face
You told me how proud you were…

Emily’’

~~*~~
Wyczerpaną, zmarzniętą i bezwładną ułożył delikatnie na sofie w salonie. Okrył szczelnie jej drobne ciało kremowym kocem. Drżącą dłonią przejechał po zaróżowiałym policzku tym samym odgarniając niesforny kosmyk włosów. Uśmiechnął się nikle, gdy dziewczyna westchnęła cichutko przyciskając mocniej poduszkę do twarzy.
Spojrzał na zegarek, który wskazywał dokładnie drugą trzydzieści pięć. Niemalże na palcach wyszedł prosto do kuchni. Nastawił wodę kawę po czym usiadł przy stole i schował twarz w dłoniach.
Wiedział, był świadom ile siły i odwagi kosztowało wyznanie, przyznanie się do wszystkiego. Widział to w jej oczach, czuł z każdym drżącym  oddechem, z każdym wypowiedzianym słowem.

‘’ Seems like it was yesterday when I saw your face
I told you, I'm proud ...’’

‘’Przełamała lody, tą najgrubszą z ich warstw. Byłem… Dumny. Wiedziałem ile ją to kosztowało i wiedziałem, że po części powinienem sobie dziękować. Choć nie zmieniało to faktu, że byłem wciąż na siebie wściekły za tą kłótnie.  Ale gdyby nie to, do teraz tkwiłbym w martwmy punkcie. Nie wiedziałbym co tak naprawdę zmieniło moją małą Emi i w jaki sposób miałbym jej pomóc. Chociaż prawda jest taka, że w dalszym ciągu nie miałem bladego pojęcia co powinienem zrobić. Jedyne co wiedziałem to to, że kochałem ją całym sercem i nie pozwoliłbym skrzywdzić jej po raz kolejny.
Tylko tyle wystarczyło mi, aby rozwiać jej wątpliwości, aby pokazać jej jak bardzo jest ważna w moim życiu, udowodnić jej, że będę mimo wszystko i przekonać ją, aby pozwoliła mi kochać siebie. W reszcie gubiłem się podobnie jak ona…
Tom’’


Zalał wrzącą wodą zmieloną kawę, zaciągając się przy okazji jej specyficznym zapachem. Wrzucił dwie płaskie łyżeczki cukru i zamieszał, aby po chwili upić łyk parującego napoju. Skrzywił się nieznacznie. Jedna z wielu rzeczy, których nie znosił- gorzka kawa, a ta zdecydowanie była zbyt gorzka. Dorzucił jeszcze półtorej łyżeczki cukru, zamoczył usta i uśmiechnął się niemrawo.  Oparł głowę o dłonie, a spojrzenie utkwił w kuchennym oknie, myśli krążyły gdzieś daleko. 

‘’ Jak myślisz, jakie jest życie gwiazdy rocka? Nie jest lekko być znanym i rozpoznawanym. Problemy nie odchodzą, wręcz przeciwnie jest ich coraz więcej.’’- pamiętał te słowa, które wypowiedział jedenaście lat temu David Jost. Miał wtedy dokładnie czternaście lat, a sława była jedyną rzeczą, którą pragnął. Nie interesowała go co do powiedzenia ma jego przyszły manager, jego zadaniem było pokazanie ich czwórki, wybicie ich na światowy rynek. Dlatego na te słowa prychnął tylko i wyszedł z pomieszczenia, w którym pracowali na konkretną płytą, która wyszła niecałe dwa lata później. Dziś z uznaniem dla Josta uścisnął by mu obie dłonie i z przykrością powiedział by, że miał rację.
Mimo, że kochał to co robił. Kochał fanów, muzykę, sławę, życie w blasku jupiterów to jednak przez lata jego egzystencji w show-biznesie śmiało mógł stwierdzić, że jest on niszczący. Najpierw niszczy cię każdego dnia od środka, kawałek po kawałku, a dopiero później wraz z używkami i alkoholem zajmuje się twoim wyglądem. Jednak on i Bill mieli ogromne szczęście, że otrząsnęli się w porę. Zdali sobie sprawę do czego prowadzi ta ’’gwiazdowa’’ monotonność. Sława ich nie zniszczyła, choć byli już na samym jej krańcu. Podnieśli się i podążyli dalej. I oboje zgodnie twierdzili, że problemów nie ubywa. Niestety, na każdym rogu jest ich cała masa. A oni przez tyle lat nauczyli się je omijać.
Ale dziś… Jak miał poradzić sobie z tymi problemami? Ominięcie ich równa się z pozostawieniem Emily czego nie potrafił i nie miał zamiaru robić. Musiało być rozwiązanie. Lek na obolałe serce i osamotnioną duszę. I on znajdzie to, dopnie swego i znów będą szczęśliwi, niezależni, wypełnieni miłością.

‘’Od chwili zniknięcia Emily wszystkie noce wliczam do najgorszych w całym życiu. Więc gdy znów ją odnalazłem to wierzyłem, że wraz z nią przyszedł mój spokój. Myliłem się… Bo problemy nie zniknęły, a podwoiły się. Przez resztę naszego życia sądzę, że nie tylko się podwoją ale także potroją. Tak to już jest- chcesz być szczęśliwi to stawiaj czoła wszelkim nieszczęściom… Ironia losu, ale nic na to nie poradzimy.
Tamtą noc, w sumie jej resztę spędziłem przy kuchennym stole. Zasnąłem dopiero ze wschodem słońca. Z głową opartą o rękę i z kubkiem wystygniętej kawy. Przez raptem… trzy godziny snu zalałem się potem, budząc się raz po raz. A gdy znów zasypiałem przed oczami stawała mi ona. Miałem wrażenie, że chyba jeszcze nigdy nie byliśmy od siebie tak odlegli. Widziałem jej rozpacz, każdą łzę, która spływała po chłodnych policzkach. Zanosiła się płaczem, drżała, krzyczała… Tak bardzo krzyczała, że jej krzyk rozrywał mi serce i ściskał w gardle. Później znów się przebudziłem i ze strachem wymalowanym na twarzy podszedłem do sofy upewnić się, że ona wciąż tam śpi. I spała… A ja poczułem ulgę, taką jaką chyba jeszcze nigdy.

‘’ Some days I feel broke inside but I won't admit
Sometimes I just wanna hide 'cause it's you I miss’’
Tom’’


~~*~~
Obudził ją silny ból głowy. Podniosła się do pozycji siedzącej, rozmasowała delikatnie skronie i przeczesała dłonią rozczochrane włosy, które następnie związała czarną gumką. Rozejrzała się po pomieszczeniu, oglądnęła się za siebie i gdy nie dostrzegła w pobliżu Toma szybko poskładała kremowy koc i pobiegła do pokoju, który od pewnego czasu zajmowała w rezydencji Kaulitz’ów.
Zamknęła cicho drewniane drzwi i bez dłuższego namysłu wygrzebała z szafy wcześniej już zauważony przez siebie plecak. Spakowała najpotrzebniejsze rzeczy, które dostała od mamy Toma. Naciągnęła na siebie pierwsze lepsze spodnie i bluzę należącą za młodocianych czasów do Kaulitza. Przysiadła przy biurku, złapała kartkę oraz długopis i drżącą dłonią wyskrobała coś na wygląd listu pożegnalnego.

‘’….
Dziękuje Ci za wszystko. Nie mogę zostać, przepraszam… Nie pytaj o nic i nie szukaj mnie nigdy więcej. Kocham Cię.
Twoja Emily.’’

Otarła zapłakane oczy i w pośpiechu chwyciła czarny plecak. Ostatnie krótkie spojrzenie, ostatni wdech- wyszła. Podążała miękkim, cichym krokiem w stronę drzwi frontowych.

‘’Uspokój się! Przestań ryczeć! Nie możesz tu zostać, wystarczająco już namieszałaś mu w życiu. Tak będzie lepiej Emily’’

Właśnie sięgała dłonią do złotej klamki, gdy za plecami usłyszała jego głos.
-Mogę wiedzieć, gdzie się wybierasz o ósmej rano?- przymknęła oczy, próbując powstrzymać łzy.

‘’Nie odwracaj się! Chwyć za klamkę i po prostu wyjdź.’’

-Emily?- poczuła ukłucie w okolicach serca, głos ugrzązł jej w gardle. Pokręciła tylko głową i półszeptem odezwała się.
-Tak będzie lepiej Tom…
-Lepiej? O czym ty mówisz Emily?- ułożył silną dłoń na jej drżącym ramieniu. Otarła po raz kolejny tego poranka płynące po policzkach łzy i niemalże mechanicznie odwróciła się w stronę mężczyzny. Przyjrzała mu się dokładnie, aby zapamiętać jak najwięcej detali z jego idealnej twarzy. Delikatnie gładziła jego zarośnięty policzek z oddaniem wpatrując się w czekoladowe tęczówki.

Jest perfekcyjnie idealny
Prawda.
Jest tylko Twój.
Zgadzam się.
Kochasz Go.
Całym sercem.
To po co odchodzi?
Tak będzie lepiej… Od dziś zostanie po prostu najpiękniejszym wspomnieniem.


-Kocham cię Tom, wiesz? Kocham jak nigdy nikogo. Kocham cię tak bardzo, że zapominam o całym świecie, że aż odbiera mi mowę, że zapominam jak się oddycha, że bez ciebie nie potrafię normalnie funkcjonować. Ale tak będzie lepiej…- szepnęła i ostatni raz ucałowała jego pełne, przyozdobione kolczykiem wargi. Ścisnęła w drobnej dłoni jego. Uśmiechnęła się blado i właśnie chciała wyjść.
-Nie, nie. Nie ma mowy Emily. Nie zgadzam się!- męski, podniesiony głos dotarł do jej uszu. Zadrżała, ale uparcie postawiła kolejny krok do przodu.- Słyszysz?! Nie pozwolę ci odejść.
-Tak będzie lepiej Tom, jestem tylko problemem.
-Lepiej?! Dla kogo?! Dla mnie? Co ty w ogóle pieprzysz?! Problemem? Myślisz, że jak wyjdziesz to moje problemy odejdą? Że dam sobie z nimi radę? Jesteś… osobą dla, której próbuje je zwyciężyć. A ty? To nazywa się miłość? Pojawiły się problemy, które towarzyszą zawsze wszystkim, a ty po prostu tchórzysz i odchodzisz? Teraz, w chwili, gdy może nam się udać, w chwili, w której wszystko stało się jasne, w której znów się odnaleźliśmy… Nie wierze Emily, nie wierze że odchodzisz… Nie wierze, że zdołasz wyjść z tego domu.- z każdym słowem jego głos stawał się spokojniejszy. Stał tuż za nią, czuła ciepło bijące z jego ciała. Czuła jego złość i nawet nie musiała patrzeć w jego oczy, bo doskonale wiedziała co w nich znajdzie…- Warunek jest jeden. Jeżeli wyjdziesz, ja nie będę cię zatrzymywał. To twoja decyzja…- prowokował. Była tego świadoma, że wie, iż nie odważy się podjąć tego wyzwania. Że nie będzie potrafiła wyjść. Gdyby nie napotkała go na drodze ucieczki, teraz właśnie wsiadałaby do busa. Ale on jak na złość musiał się pojawić. Ująć czułym spojrzeniem, opatulić ciepłym stanowczym głosem, dotykiem sprawić, aby zwariowała, zapragnęła zostać. Wiedziała, że gra na nerwy i uczucia właśnie się rozpoczęła. I wiedziała, że… On będzie wygranym.

‘’Nie zostawiaj mnie samego, z tym wszystkim. Bez Ciebie nie dam sobie rady, znów będę szukał szczęścia w szklance z whisky, znów będę spalał ból z każdym papierosem, znów będę uciekał od prawdy, znów będę nikim, znów będę umierał w samotności …’’

~~*~~
‘’Wiedziałam, że znów przegram. Przecież miał rację. Nie byłam wstanie otworzyć drzwi, wyjść z domu, a co dopiero wyjść z jego życia i pożegnać się z nim raz na zawsze.
Co ja sobie w ogóle wyobrażałam? Że zapomniał jak funkcjonuję? Że zapomniał jaka jestem naprawdę? Że nie złapie się wszelkich desek ratunku, aby tylko zatrzymać mnie przy sobie? Jak ja mogłam wpaść na tak głupi pomysł? Miałabym wyjść i…
I do końca życia umierać z tęsknoty? Do końca życia nienawidzić samej siebie za własną głupotę? Miałabym liczyć się z tym, że już nie poczuje jego ciepła, nie ujrzę jego spojrzenia, że jego wargi już nie będą pieścić moich, że jego sile ramiona już nie otulą mnie w chłodną noc?
Czy ja naprawdę jestem taka głupia, czy taka naiwna? A może jedno i drugie? Jak miałabym żyć bez niego? Kto podnosiłby mnie gdybym upadła? Kto kochałby mimo wszystko i wbrew wszystkiemu? W czyich oczach widziałabym tyle oddania?
Najgorsze jest to, że skrzywdziłabym go bardziej, niż samą siebie… Po tygodniach starania, ja bym po prostu odeszła, a on…? On poczułby się jakby ktoś napluł mu w twarz.

I would hold you in my arms
I would take the pain away
Thank you for all you've done
Forgive all your mistakes
There's nothing I wouldn't do
To hear your voice again

Czas powiedzieć sobie prawdę w oczy. Jesteś egoistką Emily… Pieprzoną egoistką i skończoną 
kretynką. Graj tak dalej to niedługo zostaniesz sama…’’


~~*~~
‘’Wiedziałem, że nie odejdzie. Nie była wstanie otworzyć nawet drzwi. Widziałem to w jej oczach. Po prostu wymyśliła sobie i wmówiła kompletną bzdurę, że bez niej mój świat będzie lepszy… Chociaż dobrze wiedziała, że cały mój świat jest schowany w jej dłoniach. Wiedziała już w chwili, gdy odchodziła pierwszy raz.
Choć byłem pewny, że nie odejdzie to jednak, gdy nie zdejmowała dłoni z klamki naprawdę zacząłem się bać… Że otworzy drzwi i wyjdzie. A wraz z nią cała moja miłość, cały sens mojego istnienia.
I chociaż zagwarantowałem, że nie będę jej powstrzymywał to jednak musiałem… Zrobiłem to na wpół świadomie, bo gdzieś po drodze przez strach przestałem po części funkcjonować. Objąłem ramionami jej ciało i wtuliłem twarz w zagłębienie zgrabnej szyi. Delikatnie pieściłem wargami jej skórę tym samym napawałem się zapachem. Specyficzną mieszanką zapachów, którą pachniała tylko ona. Chciałem zapisać w pamięci ten zapach i nazbierać go w nozdrzach na zapas.
Odwróciła się i bez zbędnych słów i zahamowania wpiła się w moje usta. Moja dusza doznała oczyszczenia ze strachu, a serce zabiło jak oszalałe. Już byłem pewny, że nie wyjdzie, choćbym nie wiem jak ją prowokował.
Tom.’’
_____________________________________________________________________
Sylwia- tyle radości ze zwykłego, krótkiego komentarza! ;). Dziękuje.
K’Bill- również cieszę się, że Emily podołała zadaniu. Czy zyskała dużo? Prawdopodobnie. Ale w jednym momencie mogła prawie wszystko stracić.
Martie- masz rację. Powinna zawalczyć, a ona niemalże wszystko traci… Tzn. dąży do tego, ale być może nieświadomie. Zgadzam się z Tobą- Simone to na pewno piękna kobieta, w końcu widać po kim bliźniacy odziedziczyli urode :D. I również wierzę w to, że jednak im się uda. Dziękuje Kochana za wspaniały komentarz <3.
Alice Morrison- oj, żebym ja pozliczała razy, w których płakałam przez autorki niektórych blogów ;). Ale naprawdę cieszę się, że jesteś tak pozytywnie nastawiona co do mojej historii, że w taki sposób ją odbierasz. Dziękuje ;*. Mam nadzieję, że rozdział przypadnie Ci do gustu.
Dee- tak, też mam podobnie. Wiecznie się spóźniam z komentowaniem ;/. To jest denerwujące. Gwarantuje Ci, że Tom po wielu naprawdę przykrych sytuacjach w ich związku będzie z nią mimo wszystko. Będą razem, przynajmniej na razie mam taki plan. Na razie nie rozdzielam ich. Kocham Twoje komentarze Dee i czasem naprawdę nie mam pojęcia co mogłabym Ci odpisać… Więc przepraszam za nieoryginalność.
Scandalous- nie jesteś złośliwa ;). Rozumiem Twoje… ‘’przyczepki’’. Nie wszystko jest idealne i spójne bo wiadomo to jest tylko wymysł mojej wyobraźni ;). Ale dziękuje za słowa krytyki. Natomiast cieszę się, że tak spostrzegasz mój pomysł, moją historię i, że podoba Ci się to co tu tworzę. Przyznaję nigdy nie byłam dobra z interpunkcji, a co dopiero z gramatyki, także prosiłabym Cię o wybaczenie tych źle odmienionych czasowników… Postaram się tego unikać ;). Dziękuje raz jeszcze i pozdrawiam ;).

12 komentarzy:

  1. Yeaaaah ! Jestem pierwsza? jesli tak, to chyba mam orgazm xd

    KBill

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. yyy, taaaak, jestem pierwsza !! :D:D:D:D
      (wdech,wydech,wdech,wydech)

      1. W każdym naszym działaniu jest ryzyko. Tylko głupcy nigdy nie podejmują wyzwania. Dobrze, że Emi się odważyła i niczego nie straciła, a wręcz zyskała .
      2. Taaaak, cieszymy się ze jesteś niezmiernie !
      3. Wiesz, że jesteś boska? Mam poplątane myśli, ryczę jak głupia, i ogólnie misz masz w głowie xd
      Jak się ogarnę to powrócę !

      Usuń
    2. Powróciłam. I chyba stwierdzam, że nie umiem pisać komentarzy. Jedyne co mi przychodzi aktualnie na myśl, to to, że się cieszę - tak cholernie cieszę, że genialnie piszesz. I cieszę się że Emi jednak nie udało się uciec, niech już wiecej tego nie robi !

      Usuń
  2. Ciesze sie ,ze powrocilas :) rozdzial bardzo smutny a jednak radosny. Moim okiem Emily ma duzo problemow z sama soba,tak jak Tom jej powiedzial,jak pojawia sie problem ona chce zniknac. To bez sensu... przez takie ucieczki nigdy "nie dorosnie " ,nie odwazy siezyc swoim ...ich ... zyciem :)
    Zycze duzo weny i czekam na kolejny rozdzial :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Wybacz, kochana, moje słowa, ale muszę... Co Emily do cholery sobie myśli? Rozumiem, że w życiu wiele przeszła i jeszcze wiele przed nią, ale Tom staje na rzęsach, by jej pomóc, a ona chce od niego uciec. Pozostawić znów samego z rozbitym sercem. Ech... Nie rozumiem, co nią kieruje w takich momentach... Ma miłość swojego życia na wyciągnięcie ręki, a wciąż się przed tym broni! Ale i tak wielki plus za to, że odważyła się wyjawić Tomowi prawdę. To taki maleńki kroczek w kierunku wzajemnego zrozumienia, choć wiem, że nie będzie łatwo.
    Jak zwykle świetny odcinek i czekam na więcej! :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Kiedy oni w końcu przestaną się ranić :(?

    Smutny ale wciągający rozdział :*
    Weny ! :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Zdecydowanie mi przypadło do gustu tak jak zresztą wszystkie Twoje rozdziały !
    Nie rozumiem tylko dlaczego Em chciała odejść ? Dlaczego myśli, iż bez Toma będzie jej lepiej ? Przecież obiecywała, że już więcej nigdy nie odejdzie, zapewniała o swojej bezgranicznej miłości i tak nagle stwierdziła, że będzie lepiej jak odejdzie ? Oj Em nam się pogarsza. Dobrze, że Tom ją zatrzymał. Mam nadzieje, że więcej dowiem się w kolejnym odcinku. Pozdrawiam i życzę weny ! <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  7. O Boże...
    Jestem, wróciłam, żyję. I stać mnie chyba tylko na to pierwsze zdanie, bo... to było piękne i... i tak cholernie prawdziwe, że...
    Muszę ochłonąć... Daj mi kilka godzin, a na pewno naskrobię jakiś bardziej konstruktywny komentarz, ok? Bo w tej chwili jestem masakrycznie rozchwiana emocjonalnie i nie wiem czy płakać czy się cieszyć...
    Ale wrócę. Jeszcze dzisiaj!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Emily jest głupia... Jak ona w ogóle mogła pomyśleć, że jeśli ucieknie, to problem sam zniknie..? Jak mogła chcieć odejść od faceta, który położyłby do jej stóp cały świat...? Ucieczka od problemu tylko go pogłębia, a nie rozwiązuje...
      Muszę przyznać, że naprawdę wyszedł Ci ten rozdział. Jest tak idealnie wypełniony emocjami, że mimo, iż czytałam go wczoraj i również wczoraj miałam skomentować (za co przepraszam, bo tego nie zrobiłam), nadal przeżywam... Tom jest... Tom jest ideałem faceta, którego zawsze chciałam mieć. Jest perfekcyjny w każdym calu i... i znowu wyję, bo Em powinna być wdzięczna losowi za takiego chłopaka, a tymczasem... Kurcze lubiłam ją. Naprawdę ją lubiłam, ale ten egoizm, jaki nią kierował.. Po prostu za bardzo widzę w niej siebie i chyba to jest powód, dla którego zawsze będę po stronie Toma w Twoim opowiadaniu, kochanie. Ale to wcale nie znaczy, że przestanę je czytać! :D Co to, to nie! Tak łatwo się mnie nie pozbędziesz, więc czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością :*

      Usuń
  8. Tak bardzo żałuję, że dopiero po trzech tygodniach u Ciebie zagościłam. Czuję się z tym źle, zaniedbałam Ciebie i Twoją historię. Trzy tygodnie, matko, dlaczego tak późno?...
    Opowiedzenie swojego życiorysu z pełnymi szczegółami nigdy nie będzie przyjemnym odczuciem, nigdy nie sprawi, że poczujemy się lepiej. I nie ważne, komu mu o nim powiemy, bo ból wiążący się z tymi wspomnieniami wciąż będzie taki sam, a niekiedy może się nawet nasilać. W tej sprawie bardzo współczuję Emily, ja prawdopodobnie w ogóle bym się nie odezwała. Podejrzewam, że gdybym poszła do psychologa i miała mu powiedzieć w skrócie swoje życie, przekoloryzowałabym je. U mnie wszystko jest zawyżone, szczególnie te ciemne barwy. Kłótnie są potrzebne, po nich zawsze odnajdziemy w sobie coś, czego nie potrafiliśmy dostrzec wcześniej. Uwielbiam u Ciebie Twoich bohaterów, to jakie odcienie na nich nakładasz, to jak kształtujesz ich charakter i sposób myślenia, to że potrafią poświęcić dla siebie wszystko, a jednocześnie nic im więcej nie potrzeba. Tak, Jost miał rację, nie jest łatwo jest być gwiazdą rocka. Ale gdyby się tak porządnie zastanowić, to w ogóle nie jest łatwo być człowiekiem w dzisiejszych czasach, trudno jest odnaleźć siebie. Łatwo jest się w tym wszystkim pogubić, tak po prostu. Podążyć nie w tym kierunku, co trzeba. Ja tak zrobiłam, kilkakrotnie i nie chcę tego przechodzić po raz enty. Już mam tego dość, myślę, że Tom też. Problemy są z nami non stop, są ściśle związane z naturą ludzką i za nic nie mamy wpływu na to, kiedy nagle zostawią nas w spokoju, kiedy odejdą w zapomnienie. Emily chciała zostawić Toma i, być może zabrzmi to naprawdę dziwnie, nie miałabym jej tego za złe. Czasami docierają do nas pewne sprawy po czasie, tylko musimy wtedy jeszcze uwzględnić teraźniejszość, co się wokół nas teraz dzieje, kto jest z nami, po co jesteśmy w danym miejscu, jaki obraliśmy sobie cel. Emily po prostu zapomniała o tym czynnikach, znalazła jedną lukę, wadę i od razu chciała ją wyeliminować, co udałoby się tylko, gdyby wyszła na zewnątrz i sama ją zamurowała, haczyk w tym, że już nigdy nie mogłaby odnaleźć wejścia do środka.
    To wciąż za mało, by powiedzieć co teraz czuję. A ja mimo to, wciąż uwielbiam Twoje odpowiedzi. W ogóle uwielbiam odpowiedzi wszystkich autorów, u których pozostawiam ślad po sobie. Nieważne, że się powtarzasz, ważne, że to są Twoje słowa. A ja zawsze na nie czekam.
    Dużo weny Ci życzę i z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy! :3

    OdpowiedzUsuń
  9. Już myślałam, że na serio ucieknie >.<
    To było bardzo głupie. Chyba pierwszy raz, Emily mnie tak zirytowała swoim zachowaniem. Co to w ogóle miało być!? Cholera... może czas w końcu dojrzeć i stanąć na wysokości zadania, zmierzyć się z własnym losem a nie ciągle uciekać...? Może to właśnie już ten czas...

    OdpowiedzUsuń