poniedziałek, 5 stycznia 2015

015.

Siedział w salonie na drogiej, skórzanej kanapie, którą wraz z Billem kupili mamie do ich nowo wyremontowanego, rodzinnego domu. Uważnym, aczkolwiek zmęczonym wzrokiem przyglądał się każdej rzeczy, która tu się znajdowała. Od wspomnianej sofie, przez fotele tego samego koloru, ogromny ścienny telewizor typu plazmy wraz z kinem domowym i innymi pierdołami,  aż po wszelkie dodatki, które jego brat bez wracania na jakiekolwiek sprzeciwy umieścił. Przyglądał się każdemu zdjęciu stojącemu na murowanym kominku. Większość z nich przedstawiało jego i Billa. Fotografie ze świąt, gdzie z uśmiechem otwierali prezenty, z pierwszych wakacji wraz z Gordonem, z różnych szkolnych akademii. Ale z nich wszystkich wyróżniało się jedno- jego ulubione. Szczupła, młoda kobieta w długich brązowych włosach upiętych w kok, ubrana w zwiewną białą sukienkę, w prawej ręce trzymająca bukiet kwiatów. Jej brązowe wręcz mleczne oczy świeciły cudownym, wesołym szczęściem, a ciepły uśmiech nie schodził z jej ust.
Tak zdecydowanie mógł stwierdzić z rozsadzającą dumą, iż jego rodzicielka była najpiękniejszą kobietą w całym Loitsche. Ba! W całych Niemczech. Zgrabna, piękna, delikatna i bardzo kobieca. Gdyby ktoś spojrzał na nią, nie powiedziałby iż jeszcze kilkanaście lat temu była zapracowaną kobietą, wychowującą swego czasu w samotności dwójkę dzieci. Zawsze miała idealnie ułożone włosy, zadbane i starannie pomalowane paznokcie i delikatny, subtelny makijaż. Nikt dziś nie powiedziałby nawet, że ma już dwójkę dorosłych synów.
Uśmiechnął się nikle pod nosem wspominając szczeniackie lata i chwilę, gdy wręczyli mamie kluczyki do odnowionego domu. Sięgnął dłonią po smukłą, wysoką szklankę do której nalał po raz kolejny dzisiejszego wieczoru swoje ulubione whisky. Umoczył usta w gorzkawym płynie i opadł z powrotem na poduszki, układając tył głowy na jednej z nich.


‘’-Mamo tylko proszę cię nie płacz.- powiedział wysoki brunet łapiąc za dłoń kobiety wychodzącej z samochodu. Rzucił promienne spojrzenie w stronę brata, z którego twarzy nie schodził uśmiech.
-Tom, ale mogę wiedzieć o co robicie tyle hałasu?- głos rodzicielki stojącej naprzeciw ich dwójki i spoglądającej raz na niego, raz na Billa doprowadził obu do gromkiego śmiechu.- Powiedziałam coś śmiesznego?- dodała z nieukrywanym zdziwieniem krzyżując szczupłe, opalone ręce na piersi.
-Oj mamo. Zaraz się wszystkiego dowiesz.- skwitował przez śmiech młodszy z braci.
-Naprawdę mam szalonych i tajemniczych synów- dodała zrezygnowana Simone łapiąc jednego z synów pod rękę.
Przodem ruszył oczywiście starszy z Kaulitz’ów, za nim szedł brat wraz z najważniejszą kobietą w całym ich życiu. Przechodząc przez marmurowy, wąski chodnik odwrócił się tylko raz, aby ujrzeć coraz to większy zachwyt i zdumienie, które wkradały się na twarz mamy. Uśmiechnął się szeroko otwierając dumnie drzwi i wpuszczając ją przodem.
-Niespodzianka!- od progu przywitał ich wysoki, męski głos, który należał do Gordona.
-Gord? A co ty tu robisz? Przecież miałeś…
-Och kochanie, to długa i zagmatwana historia- oznajmił uśmiechając się radośnie w stronę uradowanych bliźniaków.- Później ci ją wyjaśnimy- dodał całują blondynkę czule w usta.
-No dobra, to oblewamy nie?- głos zabrał Tom, zacierając dłonie i ruszając zabawnie brwiami. Jego radość nie trwała zbyt długo, gdyż ułamek sekundy później poczuł porządne uderzenie z tyłu głowy. Odwrócił się w stronę brata, masując dłonią obolałe miejsce i obrzucając go pogardliwym spojrzeniem.
-Chłopcy, mogę dowiedzieć się o co tu chodzi?- zaczęła Simone podchodząc do starszego syna i czule dłonią gładząc po włosach.
-Mamo, zawsze mówiłaś, że mamy spełniać własne marzenia i zachcianki w miarę możliwości i zdrowego rozsądku.
-Tak, dlatego…
-Postanowiliśmy wkręcić w nasz może trochę szalony pomysł Gordona i…
-Bill co my będziemy tyle gadać? Niech mama sama zobaczy.
Sytuacja wyglądała dość komicznie. Bliźniacy stojący naprzeciw rodzicielki i mówiący na zmianę, co zmuszało ją do kręcenia głową i wysiłku, aby zrozumieć co synowie mają jej takiego do powiedzenia. Ale w momencie, gdy rozsunęli się i stanęli po obu stronach blondynki wszystko stało się jasne.
-Boże…- tylko tyle udało się wyszeptać wzruszonej Simone. Lustrowała zamglonym przez łzy spojrzeniem cały salon, przechodząc po kolei do kuchni, przez łazienkę, nie zauważając nawet solidnych, drewnianych schodów prowadzących na piętro, którego nigdy w ich domu nie było. Wszystko pachniało nowością, ściany tym razem idealnie gładkie w pięknych kolorach i dodatkach, sprzęty kuchenne- od sporych rozmiarów lodówki, aż po nowe naczynia, sztućce i patelnie, duże szczelne okna, ogromne kino domowe, czyste i błyszczące płytki, pachnąca lawendą łazienka, firanki, zasłony… Można byłoby wymieniać w nieskończoność, od tych największych rzeczy, aż po wszelkie malutkie, które- była tego pewna- umieścił i udekorował Bill.
Zakrywając dłonią drżące usta i ocierając niesforne łzy przystanęła na środku oświetlonego halogenami salonu. Bill wraz z Tomem obieli rodzicielkę, a szczęście rozrywało ich serca.
-Boże… Ja nie wiem… co ja… co powinnam powiedzieć- szepnęła tuląc synów do własnej, drobnej osoby.
-Jedyne czego nie powinnaś to płakać- skwitował Tom łapiąc dłoń Simone i przytykając do warg.
-Kochamy cię mamo pamiętaj o tym.- powiedzieli równo całując jej mokre policzki
…’’


''Mama- najcudowniejsza kobieta na świecie. Najbliższa sercu, najpiękniejsza dla dziecka, z najczulszym dotykiem i najwspanialszym uśmiechem.''


~~*~~
Siedziała skulona na łóżku, otulona cienkim kocem, w dłoni ściskając ich zdjęcie. Łzy spływały po jej policzkach automatycznie. Ona natomiast nie powstrzymywała ich. Nie ocierała wierchem dłoni, nie przytykała delikatnego materiału chusteczki, nie zagryzała warg, nie ściskała błękitnych oczu. Już nie miała na to siły…

‘’I obiecałam Ci, że już więcej nie pozwolę na cierpienie, na nieporozumienia, na kłamstwa… A dziś? Dziś siedzę tu modląc się, abyś mimo przeciwności losu kochał mnie nadal, natomiast Ty zatapiasz smutek w szklance z whisky nienawidząc mnie coraz mocniej…’’


Słyszała jego kroki i ciężkie westchnienia. Nie spał… Nie zasnął nawet na chwilę. Podobnie jak jej- Morfeusz nie pozwolił na wejście do jego krainy marzeń.  Z każdym jego oddechem jej oczy stawały się coraz bardziej mokre. Nie potrafiła zatamować własnych emocji. Nie potrafiła zatrzymać wspomnień, które przewijały się przez umysł tworząc przeróżne obrazy. A słowa wykrzyczane przez ich oboje wracały ze zdwojoną siłą, obijając się głośno o pokojowe ściany i powodując chaos w jej sercu.
 Chciała… Tak bardzo chciała, aby przyszedł i przytulił ją do siebie, głaszcząc po miękkich włosach i szepcząc, że wszystko się ułoży, że to był tylko zły sen. Chciała mieć go przy sobie, ściskać w dłoni jego dłoń, napawać się spokojem i czułością, która biła blaskiem z jego czekoladowych tęczówek.
Sądziła, łudziła się, że będzie silna, że stawi czoła przeszłości i wszelkim problemom. W końcu on był obok, trzymał za rękę, dawał bezpieczeństwo, kochał i udowadniał, że nie ma czego się bać. A ona jak zawsze musiała na złość sobie utrudniać wszystko… Przecież miał prawo wiedzieć… Powinna była mu powiedzieć na samym początku, powinna wyjawić prawdę bez spoglądania na własne dobro. Zrozumiałby, przyjął do wiadomości, zaakceptował albo i nie… Albo by został, albo wyrzucił by ją ze swojego życia raz na zawsze… Powinna… Och powinna tyle rzeczy, a jednak nie robiła niczego.
Miała świadomość, że istnieją tylko dwa wyjścia. Spakowanie wszystkiego co posiada i pogrążanie się dalej w cały ten bajzel wraz z matką, albo powiedzenie prawdy… Co powinna wybrać?
‘’Ty byś walczył do samego końca…’’

Więc i ona będzie walczyć… O niego, o siebie, o lepsze jutro… Zaciśnie pięści, zagryzie wargi, przerośnie strach, otrze łzy i pogoni za szczęściem, albo za porażką.


~~*~~
‘’Ja twardy lód zimnem głaszczę twoją dłoń.’’

Patrzył pustym wzrokiem w tańczący płomień kominka, popijając trunek i przewijając wspomnienia jak kartki pamiętnika. Poruszył się dopiero w momencie, gdy na silnym ramieniu poczuł delikatny uścisk drobnej dłoni. Przytulił policzek do jej chłodnej ręki.


‘’Dotyk Jej dłoni- obcy, chłodny, pozbawiony uczuć… Taki nienależący do Niego.’’

-Idź się połóż.- usłyszał cichy, lekko ochrypły głos. Odłożył szklankę z trunkiem na stół i oparł czoło o skrzyżowane ręce.- Tom nie spałeś całą noc…- nie odpowiedział. Uparcie milczał spoglądając w podłogę. Słyszał jak wzdycha cicho i podchodzi do stojącego obok sofy fotela.

‘’Cóż miał jej powiedzieć? Zwykłe- przepraszam- było zbyt banalne… Milczenie natomiast bolało jeszcze bardziej.’’

Uniósł swoje spojrzenie na jej osobę. Po raz kolejny widział na jej twarzy ból, zmieszanie i strach.
-Ja…- zaczął niepewnie. Przerwała mu gestem dłoni, uświadamiając tym samym, iż nie powinien mówić nic.
-Nie Tom, to nie ty powinieneś znów przepraszać.- dodała przeczesując nerwowo długie włosy.- Chciałbyś wiedzieć kim byłam? Więc usiądź wygodnie, nie przerywaj mi…
-Em, jeśli nie chcesz…
-Powiedziałam nie przerywaj.- skwitowała spoglądając na niego spod kurtyny czarnych rzęs- Miałeś racje, czas w końcu wyjawić prawdę i wyjaśnić wszystko.

‘’Ja tak prosto w twarz kłamię cię każdego dnia…
Gdyż inaczej nie mam szans.’’

-Pamiętam to jakby zdarzyło się raptem wczoraj… Wybiegłam z naszego mieszkania, padał deszcz, a na ulicy nie było żywego ducha… Usiadłam na środku drogi czekając na własną śmierć. Chciało mi się krzyczeć, ale nie mogłam, łzy spływały mi ciurkiem po policzkach mieszając się tym samym z kroplami deszczu.


‘’Siedziała na pustej ulicy, bezradna, bezbronna, oszukana i odrzucona. Ból rozrywał ją od środka, paznokcie wbijały się w delikatną niczym aksamit skórę, przez jej ciało przechodziła fala dreszczy, drżała od zimna i nienawiści. Po raz pierwszy w całym swoim życiu nienawidziła z całego serca. Czuła się jak obłąkana, jak chora psychicznie, jakby się naćpała. Chciała wykrzyczeć, że już nigdy więcej nikogo nie pokocha, że już więcej nie zachoruje na miłość, że wyrzuci z siebie wszelkie uczucia. Ale coś jej na to nie pozwalało. Coś siłą stłumiło jej krzyk, zagryzła wargi, dłonie ścisnęła w pięści, spojrzenie uniosła ku niebu. Czekała na zbawienie, na łaskę, na spełnione marzenia, które nigdy nie nadejdą.’’

Wtedy, w tamtym momencie rozrywało mnie od środka, zaciskałam oczy, paznokcie wbijałam w skórę zostawiając na niej czerwone zadrapania, sądziłam, że nic bardziej boleć mnie nie będzie. Nienawidziłam cię całą sobą wiesz? Doprowadziłeś mnie do tego, że przez ponad cztery lata umierałam w samotności każdego dnia. Z bólem zbierałam i sklejałam życie, które rozsypywały się jak puzzle, a do całej  układanki brakowało mi jednego- tego z twoimi imieniem… Ale wiedziałam, że pustka po nim pozostanie już, że nie dopasuje innego z innej historii.
Pamiętasz ciotkę Ann? Siostrę mojej matki?- spytała spoglądając na mężczyznę, który na znak potwierdzenia kiwnął głową- Wyjechała z Niemiec niedługo po tym jak przeprowadziłam się do niej, co oznaczało że musiałam wrócić do matki. I tak się stało, miesiąc później byłam już w Polsce. Zmieniłam miejsce zamieszkania, wyrzuciłam wszystkie ciuchy, które przywiozłam ze sobą, przefarbowałam i ścięłam włosy- chciałam coś zmienić, nie chciałabym być taka sama… nie chciałam być już twoją słodką, drobną blondyneczką. Sądziłam, że wraz ze zmianami i nowym otoczeniem jakoś się pozbieram… Jak sam widziałeś- myliłam się.- przerwała na chwilę, by zaśmiać się gorzkawo i uspokoić łamliwy głos.- Uważałam, że gorzej już być nie może… A jednak, było.
Wiesz, ogólnie nie pale bo przecież tego nie znoszę ale dziś chyba zmienię zdanie- skwitowała chwytając na wpół pełną paczkę papierosów. Spojrzała na butelkę whisky po czym zaciągając się szarym dymem upiła łyk.- Pierdolić zasady. Pamiętam jak matka pierwszy raz wyrzuciła mnie z domu. Wróciłam właśnie ze szkoły, miałam wtedy… 17lat? Przed drzwiami stała stara torba, zapukałam, a chwilę później ujrzałam nachlaną, ledwie stojącą kobietę… Wiesz co mi wtedy powiedziała? ‘’Czego tu? Wypierdalaj, już tu nie mieszkasz’’ wybełkotała i trzasnęła drzwiami. A ja… Cóż, pozbierałam swoje menele i zalewając się łzami poszłam przed siebie. Dotarłam na dworzec, trzęsąc się z zimna usiadłam na ławce. Podeszła do mnie starsza kobieta, czule pogłaskała po włosach i podała starą, poniszczoną miskę z gorącą zupą. Tak, tak spędziłam pół roku zanim zdecydowałam się wrócić, dworzec stał się moim domem. Wróciłam do matki raptem na dwa miesiące bo później w ataku alkoholowej furii i zaburzeń narkotykowych wyrzuciła mnie znowu. Ach wracając do dworca, aby niczego nie pominąć… To był najtrudniejszy czas w całym moim życiu. Nawet nie wiesz co człowiek potrafi zrobić dla pieniędzy, kawałka chleba i ciepłego kąta. Być może mnie znienawidzisz teraz, ale… Jak mówić prawdę to całą. W połowie zajmowałam się prostytucją… Nie sypiałam z nikim innym prócz z tobą- ty byłeś tym pierwszym i zarazem ostatnim. Ale rozbieranie się za pieniądze przed facetami to chyba też jest karalne? Choć wiele razy dostawałam chore propozycję, wielu się dobierało ale jednak ty i tylko ty miałeś prawo do mojego ciała.
Później wracałam do domu, na kilka tygodnia ewentualnie miesięcy. Znów grałam silną, niedostępną, niewzruszoną. Wracałam do szkoły i nocami nadrabiałam zaległości. Znosiłam wszelkie wybryki matki, broniłam ją przed każdym, wyczekiwałam aż wróci do domu i położy się spać, błagałam policjantów, żeby jej nie zabierali, znosiłam  każdą awanturę, każdą następną butelkę piwa, każdy następny gram i każdego następnego faceta. Często nie jadłam, nie piłam bo nie było co, nie ćwiczyłam na zajęciach sportowych wstydząc się siniaków i zadrapań.
Ale kiedyś, w pewnym momencie moje nerwy i cała moja siła znalazły granice. W szale napyskowałam do matki, prawie ją pobiłam, kazała mi się wynosić. Bez zastanowienie chwyciłam kurtkę, stare trampki i wybiegłam…- westchnęła ciężko, odpalając kolejnego papierosa. Podciągnęła nosem, otarła łzy i mówiła dalej.- Z tamtego wieczoru pamiętam tylko krzyk, światła i pisk opon… nic więcej. Obudziłam się dwa tygodnie później na wydziale chirurgii powypadkowej. Przypięta do masy urządzeń z jakimiś cholernymi kabelkami, matka siedziała obok ściskała moją dłoń… Byłam nie ruchoma, nie mogłam poruszyć nawet ręką… Matka nic nie chciała powiedzieć choć domagałam się niemal krzykiem… Później okazało się, że… Rdzeń kręgowy jest uszkodzony i… i że sparaliżowało mnie.- przerwała łapiąc oddech. Nie chciała płakać, ale jednak wspomnienia i łzy zwyciężyły. Teraz dławiła się łzami. Usiadł obok niej na podłodze, otulił ramionami, zaciskając wargi w wąską linię. Chciał być przy niej teraz, bez względu na wszystko. Potrzebowało go bardziej niż sobie wyobrażał. Miał być silny, miał udowodnić i podjąć decyzję- chyba najważniejszą w całym swoim życiu.

’Bez warunkowo, mimo błędów i całego chaosu świata kocham Cię.’’

‘’ Najchętniej zamknąłbym Cię w klatce,
Bo kocham na Ciebie patrzeć.’’


‘’Twoje oczy nie będą już płakać, Twój dotyk będzie tylko mój, Twoje serce nigdy już nie będzie samotne, a Twoje usta już nigdy nie zadrżą z niepewności. Jestem i będę. Kochałem i kochać będę. I będę kochał Emily… Już nigdy nikt nie wyrządzi Ci krzywdy. Już jestem obok, zamykam Cię w ramionach, chronię przed całym światem… Jesteś bezpieczna. Znalazłaś spokój, miłość, ucieczkę od brudnego świata i swoje miejsce na ziemie.

Tom.’’

_________________________________________________________________
Moi Drodzy. Wróciłam! Po ciężkich początkach z 15-nastką jestem! Pozwolicie jeżeli odpowiedzi na komentarze dziś sobie daruję bo już nie mam siły ;/. 
Ale jak zawsze- Dziękuje wszystkim za wspaniałe słowa. Jesteście cudowni! Dziękuje i do następnego! ;* ;)

7 komentarzy:

  1. Piekne,piekne i jeszcze raz piekne ! ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj, to musiało być dla niej ciężkie .. wyznać mu wszystko, dosłownie wszystko. Lecz ciesze się, ze Emi zebrała w sobie na tyle odwagi, by to zrobić. Tyle musiała wycierpieć, by tyle zyskać.

    Cudownie piszesz, i za każdym razem zaczarowujesz mnie. Uwielbiam wspomnienie Toma dotyczące odnowienia domu - to taki pozytywny akcent w zamian za ich wspólne chwile ukazane w ostatnim rozdziale ;)


    Pozdrawiam, dużo weny Kochana !
    KBill

    OdpowiedzUsuń
  3. Simone to naprawdę piękna kobieta, która jest jak wino. Im starsza, tym piękniejsza. Cieszę się, że synowie zrobili jej taki piękny prezent! Remont mieszkania to ogromne koszty, ale czego nie robi się dla kochających i wspierających rodziców. Wzruszyła mnie ta scena, bo ona pokazuje, jak wielkie znaczenie ma matka dla swoich dzieci. Widać, że bracia bardzo mocno ją kochają i szanują, co też zasługuje na aprobatę.
    Czytając drugi wątek, pozwoliłam sobie na łzy. To co spotkało Emily było straszne, a zarazem tak bardzo prawdopodobne! Mieszkanie na dworcu, czy rozbieranie się dla pieniędzy... Podziwiam ją, że to zniosła! Nie wiem, co zrobiłabym na jej miejscu, ale wiem jedno - nie wybaczyłabym swojej matce. Wiem, że to może okazać się trudne, ale Emily powinna teraz ze zdwojoną siłą zawalczyć o Toma, który ją kocha i chce jej pomóc... Powinna dać jemu, a przede wszystkim sobie szansę na lepsze jutro. Wierzę mocno, że im się to uda! Kochana, dziękuję za kolejny cudowny odcinek! Pozdrawiam! ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Wiesz ? Znowu mnie wzruszyłaś, znowu doprowadziłaś do łez, smutku i radości. Sprawiłaś, że czułam każdą emocję Em.. smutek, żal, rozgoryczenia - to chyba najgorsze uczucia jakie człowiek może wstanie pokazać.
    Przedstawiłaś życie Em opisując ją przy tym tak idealnie, że nie śmiem nawet nic mówić. Oby teraz jej życie było o niebo lepsze niż dotychczas ;)
    Natomiast odnośnie Simone - wydaję się być ciepłą, wrażliwą i pełną uczuć kobietą. Opisałaś ją w bardzo pozytywny sposób. Widać, że mama dla nich jest kimś bardzo wyjątkowym, autorytetem i wszystkim co najważniejsze. Gratuluję pomysłowości. Czekam na kolejny z niecierpliwością. Buziaki <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Znowu się spóźniam...
    O tak, zdecydowanie zgadzam się z Tomem, choć niedokońca. Simone zapewne była prześliczną kobietą w młodości, choć teraz wygląda równie olśniewająco, a do tego naturalnie. A wiadomo, że to co naturalne się nie starzeje. Tak będzie z nią i mam wrażenie, że z bliźniakami także. Wspomnienia są piękną formą utrwalenia niektórych zdarzeń, dlatego też tak bardzo je lubię, choć sama nienawidzę ich pisać- nigdy mi to nie wychodzi. Byłam pewna, że coś nabroili, bo wypowiedź Toma tylko taki obraz w mojej głowie przedstawiła. A tu proszę, miła niespodzianka. Zarówno dla mnie, jak i dla Simone. Ukartowali to całą trójką, jestem pod podziwem ich zaangażowania w te wszstkie prace. Swoją drogą musiało nie być Simone w domu przez dość długo okres, skoro udało im się wszystko dopiąć na ostatni guzik. Tom to już od razu chciałby wszystko oblać, dobrze, że jest z nim tam Bill, który sprowadził go do porządku uderzając w tył głowy. Akurat ten moment jest moim ulubionym, bo jakoś cieplej mi się robi na sercu, gdy widzę, że nie tylko ja i moja siostra dajemy sobie w kość przy każdej nadającej się do tego okazji. I jak tu nie płakać, gdy widzi się tak wiele pozytywnych zmian? Myślę, że odnowa domu była w jakiś sposób rodzajem oczyszczenia, być może za dużo filozofuję, ale naprawdę tak mi się zdaje. Te wszystkie drobiazgi w tymże budynku, z pewnością wszystko przypomina Simone synów. W ogóle cały dom zawiera ich cząstkę duszy, ciepłotę i czasami denerwujące poczucie humoru. Tak, mama powinna być taką osobą, ale wiadomo, że nie zawsze jest ona dla nas taką postacią. Wiesz... czasami wystarczy się przesłyszeć i od razu ma się inny pogląd na tę osobę, wszystko może się diametralnie zmienić za sprawą jednego wydarzenia. Nie każda matka jest dobra, ale każda kocha na swój sposób, choć może się pogubić we własnej podświadomości. Matka Em jest silna, tylko zatonęła w odmętach tego społeczeństwa, problem tkwi w tym, że nikt nie chce podać jej pomocnej dłoni, która uratowałaby ją od zatonięcia, a tak opada coraz bardziej na dno. Co prowadzi do powlnego obumierania organizmu. Cóż... Emily dużo przeszła, ale dała radę, przetrzymała ten okropny okres swojego prawie już dorosłego życia. Przykro mi się robi, gd czytam fragment, w którym opowiada Tomowi swoją przeszłość. Przeszłość, w której go nie było i o ktróej nie mial zielonego pojcia, aż do teraz. Samotne noce na dworcu z pewnością nie należą do miłych przeżyć, a o cieple już nie wspominając, zimno jak na biegunie. Obnażanie swojeo ciała przed innymi mężczyznami, którzy nie mieli wobec niej najmilszych zamiarów, musiało yć traumatycznym przeżyciem i wiem, co może się z tym wiązać. Jej psychika została naruszona, więc może jej być o wiele trudniej zaakceptować obecną sytuację, a mimo to wciąż się jakoś trzyma. Jestem z nich dumna. Z Toma, bo jej wysłuchał, choć wiedział, jak może się to zakończyć. Z Emily, bo postanowiła się przed nim otorzyć i odsłonić przejście do swojego serca. Mam nadzieję, że ten wypadek nie ma długotrwałych uszkodzeń, pomijając zdrowie pszychiczne, oczywiście. Tom, bądź teraz przy niej, strzeż jej i nigdy więcej nie opuszczaj. Tylko o to chcę Cię dziś prosić.
    Czekam na ciąg dalszy i dużo weny Ci życzę! :3

    OdpowiedzUsuń
  6. Na początek zacznę od tego, że zaintrygował mnie Twój pomysł na opowiadanie. Los potrafi czasem nas zaskoczyć i wywrócić nasze życie do góry nogami. Tak jak w przypadku Emily i Toma. Spodobały mi się także kartki z pamiętnika, które fajnie opisują ich emocje i dodają każdemu rozdziałowi dodatkowego klimatu. Dokładnie tak samo jak cytaty. Lubię, gdy są trafnie wplątane w treść odcinka. Ponadto masz fajne opisy, widać w nich lekkość i łatwo można wyobrazić sobie daną sytuację. A to bardzo się ceni. Podobno dobre opowiadanie ocenia się po tym, czy autor, swoimi słowami, potrafi wpłynąć na wyobraźnię czytelnika.
    Nie chcę być uznana za złośliwą, ale myślę, że konstruktywna krytyka każdemu wychodzi na dobre, dlatego chciałabym się przyczepić do kilku szczegółów, ale tylko po to, by mogło być jeszcze lepiej! Jako że przeczytałam ciągiem wszystkie 15 odcinków to muszę uznać, że fabuła opowiadania jest trochę niespójna. Chodzi między innymi o różnicę wieku między Emily a Tomem. Skoro poznali się, gdy on miał 18-19 lat, to niektóre sytuacje są trochę mało realistyczne. Ale w końcu to tylko opowiadanie ;) Oszczędzę przyczepienia się do błędów interpunkcyjnych, bo nie jest ich tak wiele, a mogą zdarzyć się każdemu. Ale momentami irytowałam się, gdy po raz kolejny czytałam źle odmieniony osobowo czasownik lub przekręcone słowo. Jak pisałam na początku - nie chcę być złośliwa, ale skupiając się na treści, często nie potrafimy sami zauważyć pewnych szczegółów ;)
    Mimo tych kilku drobiazgów uważam, że to naprawdę dobra historia i z chęcią będę śledziła dalsze losy jej bohaterów. Wpisuję się na listę czytelniczek i życzę dużo weny i radości z pisania :) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  7. Człowiek czyta to wszystko i się zastanawia, kiedy tak młoda osoba zdążyła przeżyć to w swoim krótkim życiu i za jakie grzechy o.O
    Lubimy być brutalni dla naszych bohaterek :D
    Tom został obarczony jej przeszłością i oby tylko stanął na wysokości zadania. W końcu, gdy kogoś kochamy i się z nim wiążemy, bierzemy również na siebie jego doświadczenia i wszystko co ze sobą niesie, nawet te najcięższe przeżycia...

    OdpowiedzUsuń