Tak wróciłam z pechową trzynastką… Nic nadzwyczajnego… Jestem wręcz zawiedzona i cholernie zła na siebie za to co stworzyłam i tu dodaje.
Nie
dedykuje tego nikomu bo żadne z Was nie zasługuje na taką kare…
Dziękuje
wszystkim, którzy tu są i czytają moje wypociny, które chyba z
rozdziału na rozdział są jeszcze gorsze…
***
‘’Gdy
mówisz, przełamujesz lody
Każde twoje tchnienie zbawia mnie
Kiedyś znów się zobaczymy
Oddychaj dalej jeśli potrafisz
Nawet jeśli morze pod tobą się rozpada
Wierzę w Ciebie
Każde twoje tchnienie zbawia mnie
Kiedyś znów się zobaczymy
Oddychaj dalej jeśli potrafisz
Nawet jeśli morze pod tobą się rozpada
Wierzę w Ciebie
-Wierze
w Nas.’’
Ona-
zagubiona we własnym życiu pesymistka. Próbująca
poskładać puzzle swojego świata w jeden, cholerny obrazek. Silna,
a zarazem krucha. Szukająca własnego miejsca na ziemi, które było
wręcz wyrzeźbione w jego ramionach. Krocząca przez brudy życia,
dzielnie podnosząc głowę ku górze, uciekająca od bolesnej
rzeczywistości, pragnęła kochać i być kochaną. I w momencie,
gdy znalazła ostatni, najważniejszy puzzel z jego imieniem znów
coś stanęło na drodze.
On-
kroczący obok ściskający jej dłoń. Gotowy poświęcić wszystko
dla jej szczęścia. Część jej życiowej układanki, człowiek
dający poczucie bezpieczeństwa, kochający z całego serca.
Człowiek niosący nadzieję, ciepło, najpiękniejsze emocje,
najgorętsze uczucie. Człowiek, który nigdy się nie poddaje, który
nigdy nie porzuca marzeń, który kroczy twardo, wyciągając dłoń
po to co należy do niego. Człowiek, który kocha ją ponad wszystko
i niczego wielkiego w zamian nie oczekuje. Opiekun, patron, spełnione
marzenie, najcudowniejszy sen będący prawdą, ideał mężczyzny,
przyjaciel i kochanek w jednym.
***
Wieczorny
spacer. Cisza wokół, świat otulony białym puchem, a pomiędzy
nimi ich dwoje. Rozmawiający o wszystkim i o niczym, ściskając
wzajemnie swoje dłonie. Osobno zbyt słabi, razem zbyt silni dla
innych. Pierwszy raz od długiego czasu szczęśliwi, nie
wspominający przeszłości, nie bojąc się o przyszłość, która
nie była niczym pewnym, nie bojąc się o to co przyniesie los.
-Emi…-
głęboki wdech, przymknięcie oczu i przyciągnięcie jej delikatnie
do siebie.
‘’Czas
zacząć temat. Tylko bądź delikatny Kaulitz.’’
-Chciałem…-
i… ten nieodpowiedni, niszczący moment wręcz doskonały,
doprowadzający go do zdenerwowania dźwięk telefonu. Przeklął pod
nosem poszukując urządzenia w kieszeni spodni. Spojrzał na
wyświetlacz, a na jego twarzy wdarł się grymas wkurzenia.
‘’Zdzwoni
Bill’’
‘’Cholera!
Kurwa mać! Czy ten mój bliźniak musi być takim skończonym
idiotą? Gdzie się podziała ta nasza więź umysłów i dusz?!’’
-Przepraszam
cię na chwilę.- uśmiechnął się nieznacznie do Emily i odszedł
kilka kroków by móc bezkarnie opieprzyć brata z góry na dół.-
Kaulitz kretynie! Czy ty do licha ciężkiego nie masz kiedy
dzwonić?! Akurat w takich momentach?!
-Tak
Tom, też miło mi cię słyszeć.- głos Billa przepełniony
sarkazmem prawie wyprowadził go z równowagi.
-A
wyobraź sobie, że mi w tej chwili to daleko jest do zadowolenia-
burknął złośliwie.
-Chciałem
tylko spytać jak się czujesz, co w domu i że wracamy za… Yhg!
Dopiero za dwa dni…- w słuchawce usłyszał żałosny jęk
młodszego bliźniaka, na co mimo wszystko chciało mu się śmiać.
-Co?
Ciociunia daje ci wycisk? Pamiętaj, żebyś ją soczyście ucałował
od ukochanego Toma- zaśmiał się kładąc nacisk na ‘’soczyście
ucałował’’. W ramach odpowiedzi znów usłyszał tylko
przygnębiony jęk brata.
-A
ty nie mógłbyś przyjechać osobiście i ucałować naszej kochanej
staruszki?- spytał zgryźliwie wokalista.
-Och,
wiesz że bardzo bym chciał no ale mam ważniejsze sprawy na
głowie.- obejrzał się za ramie, a gdy nie ujrzał za sobą drobnej
brunetki momentalnie spiął wszystkie mięśnie i przerażonym
spojrzeniem oglądał się dookoła. W końcu ujrzał ją na
pobliskim placu zabawa. Siedziała na gumowej huśtawce beztrosko
machając szczupłymi nogami. Odprężył się i uśmiechnął.
-Tak?
Na przykład jakie?
-Chociażby
ratowanie pozostałości po swoim związku i odbudowanie zaufania
Emily do mnie. I tak. Uprzedzę twoje pytanie- przeszkadzasz mi i to
cholernie!- wyciągnął z paczki Marlboro jedną białą tubkę po
czym w pośpiechu przeszukiwał kieszenie w celu odnalezienia
zapalniczki.
-Tom…-
czuł jak zdenerwowanie rośnie w nim od środka. Jeszcze chwila, te
kilka słów i naprawdę powie coś czego będzie później żałował.
‘’Gdzie
jest ta głupia zapalniczka?’’
-Nie
Bill. Nawet nie próbuj mówić dalej.- odpalił papierosa, szary dym
wypełnił jego spragnione płuca.- Pozwól mi być po prostu
szczęśliwym… Jeśli dostanę znów kopa to będziesz mógł mieć
tą satysfakcję, że mnie ostrzegałeś, będzie mógł powiedzieć
‘’A nie mówiłem?’’. Ale teraz chcę być sobą… Być przy
niej, czuć się kochanym…- nastała cisza, którą przerwał głos
młodszego Kaulitz’a.
-No
dobrze. Rób co chcesz. Na razie- mruknął poczym w słuchawce było
słychać tylko charakterystyczny dźwięk rozłączonego połączenia.
Przeklął
po raz kolejny dzisiejszego wieczora rzucając od niechcenia peta i
gasząc go butem. Poprawił czapkę, wsadził dłonie w kieszenie
kurtki i ruszył w stronę placu zabaw.
***
‘’Ciepły
letni wieczór. Bezchmurne niebo wypełnione intensywnie świecącymi
gwiazdami, lekki wiatr bawiący się jej niesfornymi kosmykami
włosów, które uparcie co chwile zaczesywała za ucho i zapach
świeżej, mokrej trawy. Dzieci zbierające swoje zabawki i
niechętnie wracające do domów po całodniowej beztroskiej zabawie.
Ludzie wolnym krokiem przemierzali uliczki parku. Dziadkowie dumnie
ściskający swoje już pomarszczone i zmęczone dłonie, uśmiechając
się z oddaniem, wspominali lata młodości.
Pomiędzy
nimi spacerowali oni. Wysoki, przystojny brunet z błogim uśmiechem
obejmował silnym ramieniem kruche ciało drobnej blondynki.
-Tom!
Patrz! Huśtawki.- krzyknęła radośnie, klaszcząc w małe dłonie.-
Chodź.- dodała tylko ciągnąc swojego towarzysza za rękę.
-Kochanie
nie sądzisz, że twój superman jest za stary na place zabaw?-
zaśmiał się podążając pewnym, swobodnym krokiem za dziewczyną.
-Och,
nie przesadzaj Tomi. Masz dopiero dwadzieścia lat. Na huśtawki
nigdy nie jest się za starym.
‘’Przy
niej wszystko stawało się dziecinnie łatwe. Każdy najdrobniejszy
ruch, moment był czymś niezwykłym i niepowtarzalnym.’’
-No
dobrze, niech będzie.- uśmiechnął się wyciągając ramiona w
stronę Emily- chodź do mnie.
Bez
wahania podeszła uśmiechając się beztrosko. Silne ramiona
chwyciły jej ciało, obejmując w talii i sadzając na jednej z
huśtawek.
-Kocham
place zabaw. Chyba nigdy z nich nie wyrosnę.- roześmiała się
radośnie czując dłonie gitarzysty na plecach, które lekko
popychały ją w przód.
-Wiesz?
Chyba też pokocham place zabaw.- powiedział stając na wprost niej
w bezpiecznej odległości.- Wyobraź sobie, że za dziesięć lat
będziemy przychodzić tu z naszymi dziećmi.- dodał zatrzymując
rozhuśtaną huśtawkę. Podszedł bliżej, nachylił się i
delikatnie musnął wargi blondynki.
-Zaskakujesz
mnie Tom, każdego dnia jeszcze bardziej- skwitowała posyłając mu
uśmiech.
-Hmm…
To chyba dobrze?- zaśmiał się i ponownie ucałował jej usta.’’
***
Siedziała
bezczynnie czekając, aż Tom skończy rozmawiać. Zastanawiała się
nad tym co chciał jej powiedzieć. Jego poważny wzrok, niewyraźne
spojrzenie, niepewność wymalowana na twarzy. Na pewno miał coś na
myśli. Przecież go znała… Wiedziała, że bez
powodu by tak się nie denerwował.
Bawiła
się właśnie kosmykiem włosów, gdy poczuła jak jego ręce
owijają się wokół jej szczupłego brzucha. Uśmiechnęła się
pod nosem.
-Ładnie
to tak uciekać ode mnie?- usłyszała mruknięcie tuż przy uchu.
Zaśmiała się cicho.- To takie śmieszne, że się przestraszyłem?-
dodał pretensjonalnym głosem. Uwolniła się z jego uścisku,
zeskoczyła z huśtawki i zbliżyła się do niego.
Ułożyła
drobną dłoń na lekko zarośniętym policzku, gładząc go
delikatnie. Analizowała każdy skrawek jego przystojnej twarzy. Od
cudownych, czekoladowych oczu, aż po pełne wargi. Uśmiech nie
schodził z jego ust.
-Emi,
chciałem coś powiedzieć, ale mój jakże genialny bliźniak mi
przeszkodził…
-Cii.-szepnęła
układając wskazujący palec na jego ustach.- Nie mów nic.
Nie istnieje żaden powód do miłości.- po czym złączyła
swoje wargi z jego w słodkim pocałunku.
Objął
ją pewniej w pasie i przysunął bliżej siebie nie pozwalając na
to, by między ich ciałami był chociaż milimetr odstępu. Muskał
jej usta coraz zachłanniej, drażniąc je zimnym, metalowym
kolczykiem, dłoń wplótł w długie włosy i napawał się
spragnioną słodkością.
-Tom…-
szepnęła cicho między pocałunkami. Uniosła tęczówki ku górze
‘’Już
czas Emily. Musisz wydusić z siebie to co nakazuje ci serce.’’
-Kocham
Cię.- dodała.
Zamknęła oczy, oddychając płytko i czekając na jego reakcję.
***
‘’I
w tamtym momencie moje serce zwariowało.
Nie
mogłem uwierzyć w to co jej słodkie usta wypowiedziały. Miałem
wrażenie, że chyba się przesłyszałem. A może powoli już
wariowałem?
Wieczór,
na który przygotowywałem się od… Kilku tygodni. Ona zmieniła
wszystkie moje plany. Przejęła inicjatywę w chwili, gdy ja już
powoli tchórzyłem.
Czułem
się jak… Nie. Ja po prostu zwariowałem. Zwariowałem już
całkowicie.
Moje
mięśnie naprężyły się do granic możliwości, w głowie zaczęło
huczeć. Szczęście o mało mnie nie rozerwało od środka. Miałem
ochotę wykrzyczeć całemu światu jaki jestem szczęśliwy. A
jednak nie mogłem. Stałem i przyglądałem się jej. Jak przymyka
oczy, jak zagryza niepewnie dolną wargę. Widziałem, że z każdą
sekundą mojego milczenia jeszcze większy strach wypełnia jej
ciało. Chciałem temu zapobiec. Chciałem powiedzieć to samo, wpić
się ponownie w jej usta, ale… Nie mogłem zrobić najdrobniejszego
ruchu.
Jakby
mnie sparaliżowało. Jakbym był jakąś kukiełką i ktoś
pociągający za sznurki właśnie postanowił, że nic nie zrobię,
że zastygnę w miejscu z tępym spojrzeniem.
W
tamtym momencie przewijały się wszystkie wspomnienia. I te w
których byliśmy w pełni szczęścia i te, w których dzieliła nas
kłótnia. Choć przecież tak rzadko się kłóciliśmy, a jednak
czasem coś nas potrafiło poróżnić. Pamiętam, że wtedy zamykała
się w naszej sypialni, a gdy wchodziłem do niej, aby przeprosić za
każdym razem widziałem jej zaszklone oczy i wyraźnie zaschnięte
łzy, które toczyły przeróżne dróżki na śniadych policzkach.
Wtedy
nienawidziłem się z całego serca. Nienawidziłem siebie za każde
nie potrzebne słowa, za każde wypomnienie błędów, za każdy jej
ból i każdą samotną łzę, którą przeze mnie wylała.
Zawsze
sądziłem, że przy niej wszystko było dziecinnie łatwe, że po
prostu to ja komplikuje sobie życie. Nauczyła mnie dystansu do
wielu rzeczy, sytuacji. Nauczyła, że każdy ma prawo do przemyśleń,
do chwili spokoju, do samotności i nauczyła mnie jednej
najważniejszej rzeczy- szacunku dla innych, okazywania miłości
bliskim i sposobu jej pielęgnowania.
Ale
w tamtym momencie… W momencie, gdy patrzyłem w jej oczy, które
oczekiwały jakiejkolwiek reakcji… Nic nie było łatwe…
‘’Kochałem
Cię jak szaleniec. A w momencie, gdy usłyszałem to z Twoich ust-
przestałem myśleć i zapomniałem jak się oddycha.’’
Tom’’
***
-Tom?-
z zamyśleń wyrwał go jej cichy głos. Spojrzał na nią uważnie i
gdyby miał czym- właśnie by doprowadził swoją osobę do
pogranicza śmierci. Widział jak po zmarzniętym policzku toczy się
pojedyncza łza, a za nią kolejna… i następna… i jeszcze jedna.
-Może
powtórzyć?- spytał.
-Tom…?
-Nie,
nie. To co powiedziała przed moim imieniem.- pokręcił głową
zdobywając się na delikatny uśmiech. Odwróciła od niego twarz,
zacisnęła oczy i robiąc krok w tył chciała uciec.
‘’Uciec
po raz kolejny, nie przyznać się do kolejnej porażki, udawać, że
wszystko jest w jak najlepszym porządku. Uciec tam gdzie rozum
przestanie o Tobie myśleć, serce przestanie Cię potrzebować, a
ciało przestanie Cię pragnąć…- szalone i niewykonalne.’’
-Emi,
powtórz to.- złapał jej dłonie. Wplątał swoje długie palce w
jej i wzorkiem zmuszając, aby na niego spojrzała.
-K…
Kocham… Cię- odpowiedziała patrząc mu w oczy. Uśmiechnął się
ciepło, odgarnął dłonią kosmyk jej długich włosów, otwarł
kciukiem słoną łzę z policzka.
-Obiecujesz
mi, że nigdy więcej nie odejdziesz, że będziesz już zawsze, że
będziesz kochać wbrew wszystkiemu?...- wymieniał patrząc uważnie
na zapłakaną twarz brunetki, która dla potwierdzenia kiwała
delikatnie głową.- Kocham cię Emily tak bardzo, że aż
brakuje mi czasem tchu, że nie znam słów, by móc ci to
powiedzieć, że na samą myśl braku twojej osoby robi mi się
słabo.- czuł, że z każdym wypowiedzianym słowem jej ciało
drży jeszcze bardziej, że coraz trudniej połykać jej łzy, które
bezkarnie spływały po jej policzkach, a które on uparcie co chwilę
ścierał wierzchem dłoni- Kocham cię jak wariat- dodał
po czym wpił się zachłannie w jej wargi.
‘’ Prawdziwa
miłość nie podlega zmianie. Nigdy nie umiera. Nigdy nie gasi
płomienia namiętności. I nikt nie potrafi jej zniszczyć, nikt nie
potrafi się przed nią bronić i każdy z nas jej potrzebuje choćby
nie wiadomo jak się jej wyrzekał.’’
***
‘’ Gdybyś
kiedy we śnie poczuł, że oczy moje już nie patrzą
na Ciebie z miłością, wiedz, żem żyć przestała.
Czym
zasłużyłam na to szczęście? Każdego dnia pytam o to Boga i do
dziś nie znam odpowiedzi.
Chwila,
w której usta same złożyły słowa i pozwoliły im ujrzeć światło
dzienne był… Straszny. Tak, zdecydowanie. Bałam się jak chyba
jeszcze nigdy. Żaden z dotychczasowych strachów nie potrafił się
do tego konkretnego równać. Bałam się, że po prostu odrzucisz
moje uczucie… Że to wszystko było tylko wyidealizowanym snem… A
ja po gwałtownym przebudzeniu dalej będę cierpieć. Zaciskać
oczy, zagryzać wargi, nie pozwalając sobie na słabość.
Chwila
oczekiwania na Twoją reakcje, która nie nadchodziła. Miałam w
głowie chaos, ściskało mnie od środka, dłonie mi się trzęsły,
a wzrok stał się niewyraźny.
I
Twoje słowa…
‘’Kocham
cię Emily’’
Sądzę,
że gdyby nie Twoje ramiona i intensywny zapach męskich perfum to
chyba bym zemdlała.
Wtedy
wiedziałam już, że wszystko będzie dobrze, że pokonam wszystkie
swoje lęki, że zacznę żyć normalnie bez wiecznych ucieczek, ze
strachem, z wracającymi wspomnieniami. Wiedziałam, że jesteś
obok, że kochasz, dajesz oparcie.
Ty-
mój ideał, najcudowniejszy grzech, przy którym wszystko stawało
się łatwiejsze. Dla którego byłam wstanie poświęcić własne
życie…
Emily’’
Ja... Kochanie, nie mam pojęcia, jak to zrobiłaś, ale nadal patrzę na te dwa słowa i nie mogę w to uwierzyć... zrobiło mi się tak... miło, ciepło i... i wspaniale i... i przez chwilę poczułam się, jakbym to ja była Emi... Mój dzisiejszy komentarz nie będzie zbyt logiczny, dlatego przepraszam Cię za to już teraz, ale...
OdpowiedzUsuńTo było idealne. Perfekcyjne. Genialne i.. i takie prawdziwe... Con, uwielbiam Twój styl i nigdy mi się on nie znudzi, dlatego jest mi strasznie przykro, że uważasz ten rozdział za nie udany... Wciąż mam w oczach łzy, a to sprawia, że nie jestem w stanie stworzyć niczego, co miałoby ręce i nogi.
Kocham Cię choć wiem, że miłość Toma i Emi jest dużo silniejsza i... Jezu. Wybiłaś mnie z rytmu tym rozdziałem, serio...
Mówiłam, że mój humor się spieprzył, ale Ty... i Twój talent poprawiliście mi go całkowicie. Co ja plotę. Popłakałam się ze szczęścia i żałuję, bo ja nigdy nie znajdę takiego faceta, jakiego ma Emi... A Tom jest moim ideałem już na zawsze...
DZIĘKUJĘ, ŻE JESTEŚ!!!
Widzę trzynastki coś dla nas, autorek pechowe :) Ja ze swojej zadowolona też nie jestem... ale z Twojej i owszem! Ech, wzruszyłam się ;c
OdpowiedzUsuńNie wiem co Ci się nie podoba... Mnie doprowadziłaś do łez, więc chyba musi być dobrze :)
Pozdrawiam ;*
Coś cudownego ! jak zawsze zresztą co tu dużo pisać skoro wszystko co piszesz jest cudowne, tak bardzo się ciesze, że natrafiłam na ten blog <3 Słowa Em wywołały u mnie wiele pozytywnych uczuć, od razu uśmiech się sam pojawił na twarzy ;) Kto by pomyślał, że takie dwa słowa tak wiele znaczą i tyle emocji w sobie chowają coś pięknego. Trzynasty odcinek wcale dla Ciebie nie był pechowym ! Atmosferę jaką między nimi tworzysz jest magiczna, ale coś czuję że skoro jest tak cudownie i kolorowo niedługo wybuchnie "wojna" a wtedy cała piękna miłość pryśnie jak mydlana bajka co mnie przeraża. Och za dużo paplam sobie ale nie mogę się powstrzymać by nic nie pisać. Czekam na kolejny wspaniały dzień, czas z ich życia ;) Pozdrawiam i życzę dużo takiej weny jaką masz ! Zdecydowanie masz talent ! <3
OdpowiedzUsuńZupełnie nie rozumiem, jak może Ci się wydawać, iż rozdział trzynasty nie jest na tyle dobry, aby go komuś zadedykować. Cóż...trzynastki ponoć pechowe, a dlaczegóż to nikt nie pamięta o szczęśliwych siódemkach, hm? Mimo to, że prawdopodobnie ten rozdział Ci się nie podoba, ja temu zaprzeczę. I już zawsze będę zaprzeczać, bo jeśli czujesz, że zawiodłaś kogokolwiek, wiedz, że mnie nigdy nie zawiedziesz. Nigdy, choć to bardzo ważne słowa, lecz jestem w pełni świadoma jego znaczenia. Pozwól się ponieść emocjom i napisz to, co Ci w duszy gra. Bo wychodzi Ci to fenomenalnie.
OdpowiedzUsuńZdecydowanie Bill zasłużył sobie na takie wizyty u rodziny, ale chyba już odpokutował, co? Nie zniosą długo tych jego jęków, jeszcze mu tak zostanie i tylko pojękiwać i stękać będzie, jak jakiś emeryt normalnie. Także, niech szybko minął te dwa dni, bo coś mi się wydaje, że długo to tam jeszcze nie wytrzyma. Widzę, że cała sytuacja rozbawiła Toma, oby było tak częściej, gdyż zdecydowanie mu tu służy, Jedyne do czego mogę się przyczepić, to fakt, że jego bliźniak ma niezłe wyczucie czasu. Że też się z nim tak zgrał, choć może to i lepiej, bo ten przynajmniej mógł na chwilę odsapnąć oraz przemyśleć dokładnie to, co chce jej powiedzieć. Place zabaw, jakoś nigdy za nimi nie przepadałam. Być może to dlatego, że zawsze tam chodziło się z kolegami, przyjaciółmi, a ja z takowymi miałam problem. Niemniej jednak lubię huśtawki. Mogę na nich siedzieć godzinami, huśtać się w tył i w przód, czuć powiew wiatru na policzku. Ale huśtam się tylko do momentu, gdy brzuch mnie zacznie boleć, inaczej może się naprawdę to dla mnie źle skończyć. Wyznała mu miłość, tu w tym momencie me serce stanęło, naprawdę. Na kilka sekund, nie wiedziałam, czy czytać dalej, czy też poczekać aż mi ponownie zacznie pracować na pełnych obrotach. Przeraziłam się nie na żarty, kiedy to Kaulitz pomyślał, że Em chce się wycofać. Nieładnie to z jego strony. W miłość nie należy wątpić, a w szczególności w miłość tej dwójki.Drugie powtórzenie tych dwóch, prostych słów musiało pozbawić jej trochę odwagi, ale przezwyciężyła to i pozwoliła wypowiedzieć swym ustom te dźwięczne głoski.
Wiesz...teraz to nawet nie wiem, jak mam zakończyć ten komentarz. Mam wrażenie, że urywa się połowie. No cóż..życie.
Dużo weny Ci życzę i czekam na 14.! :3
Wcale,ani troche nie jest to beznadziejny odcinek !
OdpowiedzUsuńTylko piekny,pelen uczuc.
:)
Jaki pechowy odcinek? Mi się bardzo podobało! W szczególności moment, w którym tak pięknie pisałaś o puzzlach i o ich życiowym dopasowaniu. Lepiej nie ubrałabym tego w słowa. No i to bezcenne wyczucie czasu przez młodszego Kaulitza! To normalne u rodzeństwa ^^ Wiem po sobie, bo moja siostra też dzwoni w najmniej oczekiwanym momencie. Bardzo podoba mi się chęć walki Toma o to uczucie. Widzę, że jest mocno zaangażowany i to lubię. Stara się, a nie każdego stać na taki gest. Haha, uwielbiam podstarzałe ciotunie, które (przynajmniej te, które są w mojej rodzinie) ponad mężów i dzieci kochają swoje koty. Ach xD
OdpowiedzUsuńI to wyznanie miłości przez Emily! To było przesłodkie i przekochane! Już widzę tę radość w oczach i duszy Toma! Nie rozdzielaj ich, błagam. Oboje po tym wszystkim zasługują na szczęście!
Kochana, życzę weny na kolejne części oraz zdrowych, wesołych Świąt i spełnienia marzeń! ♥
Chcesz dostać porządnego kopa w tylek? I pewnie nie tylko ja jestem pelna checi Ci to zasadzic ! wiesz, ze piszesz wspaniale a takie pierdoly wygadujesz? przestan, bo fochniemy ;D
OdpowiedzUsuńUwielbiam ten odcinek !
Idealnie dobrałaś wszelkie słowa opisujące uczucia, stany psychiczne. Doprowadziłaś mnie do przejścia ciarek po plecach, za co serdecznie Ci dziękuję. Aż łezka w oku się kręci, kiedy patrzę na nich i widzę nieskazitelną, czystą miłość. Zazdroszczę im!
Ta ciotka kojarzy mi sie z Harrym Potterem i jego wychowywaniem się wraz z ciotką i wujkiem, chociaż oni zachowywali się zupełnie inaczej. Cieszę się, że Tom i Emi nie muszą być z Billem u rodziny, że mają chwilę czasu tylko dla siebie. Dziewczyna podjęła imicjatywę? hell yeah! lubię takie babki xd
Podraiwam, KBill