wtorek, 2 grudnia 2014

011.



‘’Czekałem na Ciebie. Każdego dnia moja tęsknota przerastała mnie samego. Ból, który towarzyszył mi przez lata, ten który próbowałem stłumić w sobie i zapić litrami alkoholu był niemal namacalny. Zmieniłem się nie do poznania. Z normalnego nastolatka stałem się dojrzałym, zimny draniem uwielbiającym się bawić. Kochałem się w kobietach, zmieniałem je jak rękawiczki. Z zimnym sercem słuchałem ich błagań, przyglądałem się im- były takie naiwne. Wiesz, one wszystkie chyba myślały, że je pokocham. No ale tak jak już mówiłem stałem się łamaczem kobiecych serc, uwielbiałem zadawać innym ból. Chciałem aby cierpieli tak samo jak ja…

Udowodniła mi, że nawet ja potrafię kochać. Później po prostu zgniotła naszą miłość i zniknęła.

W każdej z nich szukałem cząstki Ciebie. Uparcie i być może nieświadomie próbowałem wmówić sobie, że wszystkie są takie same. Do momentu, gdy zrozumiałem, że żadna z nich nie miała twojego błękitu w oczach z tymi złotymi iskierkami, tych samych pełnych ust, które były słodsze niż najczerwieńsze truskawki, tego najcudowniejszego śmiechu. Doszukiwałem się nawet tego samego zapachu wtulając się w nie.
Zachowywałem się jak psychicznie chory, jak człowiek, który łapczywie i gwałtownie wdychał potrzebny dla płuc tlen. Więcej, ja czułem się chory. Widziałem i słyszałem rzeczy, które nie miały miejsca. Twój subtelny głos roznosił się po naszej sypialni, twój zapach otulał mnie do snu, czułem nawet twój delikatny dotyk.
Nienormalny? Niemoralny? Bez zasad? Z kaprysami? Z depresją?
Nie.
Chory. Byłem chory z miłości, aż do chwili, gdy Ty znów pojawiłaś się w moim życiu.’’

***
Czuła się jakby przemierzała jakiś odległy ląd. Była zmęczona, a przed nią jeszcze tysiące kilometrów. Gdzie była? Co się z nią działo? Gdzie miała podążać? Jedyne co widziała to tylko połyskujące na złoto światła i wiedziała, że jest zmuszona iść w przeciwnym do nich kierunku. Coś zmuszało ją do tego podświadomie. Coś lub ktoś na nią czekało. Zdecydowanie był to człowiek, a nie rzecz materialna. Czuła jego ciepło, słyszała jego głos choć był tak odległy. Wytężała umysł i słuch, aby dowiedzieć się co takiego ten człowiek chce jej przekazać. Czuła nawet jego zapach. Mocne, męskie perfumy, które drażniły jej nozdrza. Czułość, tęsknota, rozpacz przenikało przez jej ciało. Za kim ktoś tak mógł tęsknić? Co doprowadziło go takiej rozpaczy? Kto to w ogóle jest?

‘’Dowiem się, ale najpierw muszę odpocząć. Tak zdecydowanie. Jeszcze chwilę i podniosę się, aby pójść dalej. Za tym kimś, za jego głosem. Ale naprawdę muszę chwilę odpocząć.’’

Chciała odpocząć. Wiedziała, że czeka ją jeszcze daleka droga i choć nie pojmowała dlaczego ma wracać do tego miejsca, w którym ktoś na nią czeka to jednak uparła się, aby wrócić tam. Chciała tylko chwili spokoju, momentu gdzie będzie mogła złapać oddech, gdzie jej ciało będzie miało możliwość odpoczynku. Spojrzała zamglonym wzrokiem w stronę połyskującego światła.

‘’Umarłam? Już? Tak młodo? W sumie… Kim w ogóle byłam?’’

-Emi? Emily?- usłyszała z oddali czyjś zachrypnięty głos. Obejrzała się za siebie. Nie było nikogo, a dźwięk rozchodził się ze wszystkich stron. Ktoś ewidentnie kogoś wołał. Tylko kto kogo skoro tu prócz niej nikogo nie ma?

‘’Emily? Tak mam na imię?’’

-Emily, nie możesz mnie zostawić. Nie pozwalam ci słyszysz? Masz wrócić.

‘’Wrócić? No dobrze, ale gdzie cholera?! Gdzie mam wrócić?’’

Przymknęła oczy próbując tym samym przypomnieć sobie ostatnie kilka godzin. Niestety daremno. Jedyne co wplątało się w jej umysł to ten głos, który nawoływał wciąż ze wszystkich stron i czyjaś twarz. Jakiegoś mężczyzny. Szczupła, z idealnymi ostrymi rysami, cudownymi kośćmi policzkowymi, okryta lekkim zarostem, z pięknymi malinowymi pełnymi ustami, w których błyszczał srebrny kolczyk i oczy, których kolor można byłoby porównać do ciemnej, mlecznej czekolady. Zdecydowanie był to przystojny mężczyzna i z całą pewnością gdzieś już go widziała. Tylko gdzie? I jak miał na imię…?
-Tom!- po szpitalnym pomieszczeniu  rozszedł się jej krzyk. Z szokiem w oczach rozglądała się po pokoju, wzrokiem próbowała go znaleźć.- Tom!

‘’No tak Emily. To przecież był wytwór twojej wyobraźni, kolejny zresztą. A on jest gdzieś daleko i nawet się tobą nie przejął. Ba, nawet nie wie, że jeszcze żyjesz.’’

-Emi?- zacisnęła powieki, w dłoniach ściskając materiał białego prześcieradła.

‘’Ten głos… Tak dobrze mi znany, ten który kocham ponad wszystko.’’

-Z tobą Engel naprawdę jest źle. Twoja psychika zdecydowanie sobie z ciebie kpi.- otworzyła oczy, na wprost niej stał chyba jeszcze bardziej zszokowany niż ona gitarzysta- Och. I nawet twój wzrok lubi sobie pożartować.- w odpowiedzi usłyszała tylko jego śmiech.
-To nie są żarty Em. Ja naprawdę tu jestem i już powoli odchodzę od zmysłów.- usiadł na brzegu łóżka i chwycił delikatnie jej twarz w dłonie. A ona? Jakby na udowodnienie samej sobie po prostu przyciągnęła jego umięśnione ciało do własnego i czekała, aż on otuli ją ramionami.- Emi, moja malutka Emi. Wiesz, chyba jeszcze nigdy się tak nie bałem.- szepnął tuląc ją do siebie.
-Tom. Ty byłeś tu, cały czas czekałeś. Czułam twoją obecność tylko nie mogłam sobie przypomnieć kim jesteś.- mruknęła w jego białą pachnącą koszulkę. Słyszała bicie jego serca, czuła jak jego klatka unosi się i opada w jednym, konkretnym rytmie. Splotła jeszcze mocniej ich dłonie i schowała twarz w głębieniu jego szyi, aby ukryć płynące łzy.

‘’Pamiętam, że kochałem te chwile nade wszystko. Gdy mogłam wtulać się w niego, bezkarnie błądzić dłońmi po jego ciele, wdychać zapach ulubionych perfum. A bicie jego serca było czymś najpiękniejszym. Uspokajało mnie w każdym momencie, zapewniało, że bije dla mnie. Było najpiękniejszą muzyką jaką słyszałam.’’

-To już nieważne królewno. Jestem tu, byłem i będę. Czekałem na ciebie. Każdego dnia przychodziłem tu i każdego dnia na nowo wariowałem. A ty…- przerwał, aby móc spojrzeć w jej oczy, te za którymi tak bardzo tęsknił.- Nigdy więcej mnie nie zostawiaj, nie zmuszaj mnie do tego, abym zwariował. Nie odchodź Emily, bo ja… Nie dam sobie rady bez ciebie, tym razem już nie zdołam się poskładać.
-Obiecuje, gdy ty zrobisz to samo.
-Przysięgam.

‘’ Są ta­kie mo­men­ty, w których mu­sisz wybrać
Lecz żad­na z dróg nie jest od­po­wied­nia, ani wyjątkowa
Jed­na straszniej­sza od dru­giej.
Jednak,
Nieza­leżnie, którą wy­bie­rzesz…
Na końcu,
Znaj­du­je się światło,
Znaj­du­je się szczęście,
Znaj­du­je się coś wyjątkowego!
A Ty właśnie jesteś moim szczęściem, moim światłem, moim własnym cudem i jedynym wyjątkiem z którego nigdy nie zrezygnuję!’’

***
‘’Były takie momenty, gdy zapominałam o całym świecie. Wtedy liczył się tylko On. Jego głos, oczy, usta, dłonie. Było mi obojętnie o czym mówił, byleby tylko był obok.
Wtedy zapominałam, że kiedykolwiek nie było go przy mnie. Zapominałam, że przez czyjąś wredność i naszą, a może moją…? Głupotę po prostu daliśmy sobie spokój. Zapominałam o wszystkich nieszczęściach, o tym jak naprawdę jest ze mną źle. Ból ustąpił, tęsknota z każdym dniem odchodziła, a on wypełniał moje myśli, wszystkie uczucia, całą mnie. Wszystko co było złe, przyprawiało mnie o strach, o najgorsze myśli odganiał. W momentach, gdy gubiłam się we własnym życiu, on zjawiał się znikąd, chwytał mnie za rękę i prowadził ku lepszemu. Przy nim wszystko stawało się łatwiejsze.

Stałam w pustym metrze życia, z krzykiem na ustach i z bólem wymalowanym w oczach. Aż do chwili, gdy On znów pojawił się w moich snach.

Potrafił przyglądać się mi godzinami. Co było czasem naprawdę frustrujące. Mimo, że nawet takim drobiazgiem uświadamiał mi, iż jestem dla niego wszystkim, że będzie przy mnie gdy wszystko i wszyscy się odwrócą, że pomoże mi wstać, gdy upadnę i będzie trwał ze mną już zawsze. Tylko ja muszę wszystko komplikować. Powinnam na drugie mieć ‘’skomplikowana’’…  Zawsze pytam siebie po co, czy warto, dlaczego? Jakby nie mogło wystarczyć mi, że był, że kochał. Zawsze doszukuje się drugiego dna. I każdego dnia pytam czym zasłużyłam sobie na to szczęście? On był, chciał być, pomagać, trwać. Ale czy ja potrafiłam trwać w tym wszystkim razem z nim? Czy potrafiłam dać mu to czego pragnął?

Is­tnieją w życiu spra­wy, które - bez względu na to z której stro­ny byśmy na nie pat­rzy­li - są zaw­sze tak sa­mo ważne dla wszys­tkich. Miłość nieodwołalnie jest jedną z nich. ‘’


***
Zaczął się luty. Na dworze wciąż dmuchał wiatr, a świat przykrywał biały puch. Mimo, iż święta dawno się skończyły w powietrzu wciąż można było wyczuć tę samą radość i niecierpliwość Bożego Narodzenia.
Od czasu wypisania ze szpitala Emily mieszkała w domu Kaulitz’ów. Rzecz jasna nie z własnej woli tylko z uporu starszego z bliźniaków. Także od dwóch tygodni zajmowała jeden z kilku pokoi w ich rezydencji, a Tom latał przy niej jak na skrzydłach. Co chwile wpadał pytać jak się czuje, czy jest głodna i czy przypadkiem poduszka jej nie uwiera co momentami było naprawdę śmieszne. Natomiast ona czuła się obco i niepotrzebnie choć zarówno gitarzysta jak i pani Simone z Gordonem dawali jej poczucie akceptacji i bezpieczeństwa. Zamykała się w pokoju na całe dnie z błękitnym zeszytem, który Tom gdzieś we wszystkich starych, szkolnych szpargałach dla niej wygrzebał. Nie schodziła nawet na obiad, mimo, że zawsze uwielbiała kuchnie mamy bliźniaków. Powód był oczywiście jasny i zrozumiały- Bill. Chciała za wszelką cenę unikać konfrontacji z nim, która zapewne nie należała by do najmilszych. Pragnęła ominąć jego spojrzenie, z którego biła nienawiść i złośliwe uwagi.
-Emi?- usłyszała swoje imię. Zamknęła zeszyt, odłożyła długopis i uniosła wzrok na drzwi, w których stała pani Simone.- Zjesz z nami?
-Nie… Ja dziękuje… Nie jestem głodna- mruknęła niepewnie odwracając wzrok.
-Dobrze, nie będę nachalna. Zejdziesz, gdy będziesz na to gotowa. Zaraz wyślę Toma z talerzem.- odpowiedziała kobieta delikatnie się uśmiechając.
Zanim Emily zdążyła zaprotestować to po starszej kobiecie nie było śladu. Nie minęło pięć minut, a do pokoju wkroczył uśmiechnięty Kaulitz trzymając w rękach dwa białe, wypełnione po brzegi talerze.
-Chyba nie będziesz zła, że zjem z tobą?- spytał stawiając parujący obiad przed jej nosem.- Czasem mam już dość tej rodzinnej atmosfery- dodał ze śmiechem
-Skądże. Smacznego.- odpowiedziała odwzajemniając uśmiech. 


‘’Mówi się, że z losem powinno stanąć się twarzą w twarz. Ale ja wolałam uciekać. Wolałam nie słyszeć prawdy, którą i tak dobrze znałam. Wolałam kryć się w jego ramionach, napawać się jego uśmiechem i czuć się bezpieczną.’’

***
‘’Szczęście wypełniało mnie całego. W momencie jej wypisu ze szpitala postanowiłem, że zamieszka u nas, a później wróci ze mną do LA. Oczywiście tego jej od razu nie powiedziałem, bo wiadome było, że stanowczo zaprotestuje. Natomiast dla mnie nie było innej opcji. Musiałem mieć ją przy sobie.
Zachowywałem się trochę jakbym postradał zmysły. Przylatywałem co chwile do pokoju, w którym przebywała. Gdy już nie miałem mocnego i konkretnego argumentu ‘’odwiedzin’’ to byłem w stanie wymyślić cokolwiek byleby tylko przez chwile ją zobaczyć. Raz nawet wbiegłem, aby spytać czy ma dobrze ułożoną poduszkę. Gdy zobaczyłem jej rozbawiony wzrok to skarciłem się w myślach. No ale z perspektywy czasu wydaje mi się to śmieszne.
Bill nie mruknął nawet słowa jeżeli chodziło o jej pobyt u nas. Stawiał się tylko w momencie, gdy powiedziałem mu, że Emily wróci z nami do Los Angeles. Znów coś się między nami sypie. Oboje chcemy być blisko ze sobą, ale dopóki on nie zaakceptuje mojego wyboru to raczej będziemy się oddalać niż zbliżać. I to właśnie boli mnie najbardziej… Ta nasza upartość przez którą oboje cierpimy.
A Emi. No cóż… Jest tak jak było. Wciąż się staram, jestem, wspieram, kocham, ale choćbym nie wiem co robił ona nadal nie pozwala się zbliżyć do siebie nawet na centymetr. To tak jakby miała wokół siebie mur, który musze przeskoczyć bez żadnej pomocy, a to naprawdę nie jest łatwym zadaniem. Próbuje, nie naciskam, nie wypytuje co się działo w jej życiu, gdy mnie zabrakło, mam nadzieję, że w końcu się przełamie… że znów mi zaufa. Jest taka krucha, taka delikatna i mimo, że stara się uśmiechać, powtarza że wszystko jest okej, to ja wiem, że nie jest. Widzę to w jej oczach. One nigdy nie potrafiły kłamać. Wystarczyło, że spojrzałem w nie chwilę dłużej i wiedziałem, że coś jest nie tak. A teraz? Teraz widzę w nich ból i strach, całe zło, które zostało jej wyrządzone. I co jest w tym wszystkim najgorsze, że ja nic nie mogę zrobić… Nie jestem w stanie do niej dotrzeć chociażbym niewiadomo jak się starał.
Zawsze była cicha i spokojna, ale teraz jest wręcz zamknięta w sobie, nie dostępna, chłodna, nieufna… Boję się… Tak, ja- Tom Kaulitz się boję, że nie zdołam jej odzyskać, nie zdążę powiedzieć jej jak bardzo jest mi potrzebna, jak bardzo chcę jej w swoim życiu… Boje się, że któregoś dnia wstanę, a jej po prostu nie będzie…
Były momenty, gdy wydawało mi się, że opowie mi wszystko. Ale jak moja radość szybko się pojawiała tak samo szybko znikała. Gdy przychodziły chwilę, gdzie miałem możliwość spytania ją o cokolwiek, wtedy jej oczy stawały się nie wyraźne, tępo przyglądały się mi i na tym się kończyło.
Cholera, nawet nie wiem co to mógł być za wypadek. Czy w ogóle jakiś był? Jeśli tak, to jak groźny? Kurwa mać! Nic nie wiem. Kaulitz jesteś zwykłym idiotą, cholerny egoistą i kretynem , który nie zasługuje nawet na to by oddychać.
Zostało mi tylko czekanie. Czekanie na to, aż w końcu mi zaufa i odważy się powiedzieć co stało się w jej życiu, że doprowadziło ją do takiego stanu.
Z tego wszystkiego nawet nie wiem kiedy zacząłem pisać… pamiętnik? Nie wiem co to może być, ale w jakiś sposób pomaga. Jedyna rzecz, która mi w tym wszystkim pomaga!
Tom.’’


***
Siedział bezczynnie w salonie na kanapie trzymając w dłoni czarny pilot i przerzucając ze znudzeniem programy telewizyjne. Na niektórych zatrzymywał się z zaciekawieniem po to, aby po chwili stwierdzić, że to kolejny szajs, który bezpotrzebny nadają.
Dłonią sięgnął po stojący na stoliku kubek. Przytknął go do ust, a gdy nie poczuł spływającej do nich smaku mocnej kawy zmarszczył brwi i mruknął coś pod nosem, co ewidentnie miało wyrażać jego niezadowolenie. Wstał niechętnie i podążył do kuchni.
W domu jak nigdy panowała cisza i spokój. Nikt nie biegał, nie krzyczał, nie wymachiwał rękoma w celu ‘’lepszego’’ przekazania informacji. W posiadłości był tylko on i śpiąca na górze Emily. Mama wraz z Gordonem wpadli na świetny pomysł, aby odwiedzić w Monachium poczciwą, starą ciotkę Margaret, której on osobiście nigdy nie znosił. Dlatego też pod idealnym pretekstem jakim była jego malutka Emi pozostał w domu, a biedny Bill został ustrzelony i zmuszony do wyjazdu. Współczuł bliźniakowi, no ale cóż… Nie każdy jest takim genialnym szczęściarzem jak on. Ale w sumie za swoje niepoprawne i niedopuszczalne zachowanie w stosunku do dziewczyny wokalista zasłużył na obrzydliwe pocałunki i biadolenie podstarzałej ciotki.
Otwierał właśnie górną szafkę, aby wyciągnąć z niej cukier, gdy czyjś cichy głos go przestraszył. Do takiego stopnia, że porządnie trzasnął się w głowę o otwarte drzwiczki.
-Au, cholera! Emily? Przestraszyłaś mnie- odwrócił się w stronę dziewczyny masując obolałe miejsce. – Em? Co się stało?- widząc wyraz jej twarzy, tą rozpacz w oczach, spływające po bladych policzkach łzy i dreszcz, który władał jej drobnym ciałem momentalnie się wyprostował i w mgnieniu oka stał już przy niej, mocno ją obejmując.- Kochanie czemu płaczesz? Ktoś cię skrzywdził?
-Tomi… Naucz mnie… Proszę… Naucz mnie żyć normalnie… Ja… ja już dłużej tak nie potrafię. Nie zostawiaj… mnie samej… ja nie daje już rady- szepnęła tuląc się w jego tors i zaciskając małe dłonie na materialne jego koszulki.
-Przecież jestem przy tobie i nigdzie się nie wybieram.- odsunął ją delikatnie od siebie, aby móc spojrzeć w jej zapłakane oczy.
-Nie zostawiaj mnie… Bądź, po prostu bądź… Potrzebuję cię…. Kochaj… mnie Tomi- wierzchem dłoni ocierał jej mokre policzki, ale w momencie, gdy usłyszał ostatnie słowa stanął w bezruchu. Uważnie się jej przyglądnął.

‘’Jej oczy błagały, abym nie odchodził. Jej ciało krzyczało, abym je tulił. Jej usta pragnęły, abym je całował. Kochała mnie, widziałem to. Wtedy byłem już pewny, że nie pozwolę jej zniknąć.’’


Jedno spojrzenie i jeden odruch. Ten tak długo przez niego wyczekiwany. Ujął jej buzie w dłonie i bez wahania wpił się w jej usta. Całował je łapczywie, z wielką pasją i czułością tak jakby był to pierwszy i zarazem ostatni raz. Ona bez najmniejszego oparu przylgnęła do niego, ułożyła dłonie na jego klatce i spijała tęsknotę z jego warg nie chcąc, aby ta chwila się skończyła.


‘’ Sie­dzieliśmy długo w mil­cze­niu, trzy­mając się za ręce. Czy­tałam w Je­go oczach od­wie­czny lęk, odzie­dziczo­ny po przod­kach, lęk przed praw­dziwą miłością i próba­mi. Czy­tałam po­rażkę ubiegłej no­cy, długie la­ta spędzo­ne z da­la ode mnie, la­ta klasztor­ne wy­pełnione poszu­kiwa­niem świata, w którym ta­kie spra­wy nie istnieją. I wtedy uwierzyłam w to, że beze mnie nie da sobie rady, że kocha i pragnie bezgranicznie.
Emily’’


‘’ Sie­dzieliśmy długo w mil­cze­niu, trzy­mając się za ręce. Czy­tałem w Je­j oczach od­wie­czny lęk, odzie­dziczo­ny po przod­kach, lęk przed praw­dziwą miłością i próba­mi. Czy­tałem po­rażkę ubiegłej no­cy, długie la­ta spędzo­ne z da­la ode mnie, la­ta klasztor­ne wy­pełnione poszu­kiwa­niem świata, w którym ta­kie spra­wy nie istnieją. I wtedy uwierzyłem w to, że beze mnie nie da sobie rady, że kocha i pragnie bezgranicznie.
Tom’’
__________________________________________________________________
Sylwia: Mam nadzieję, że Ci się podobało. Co prawda nie jest zbyt słodko, no ale za dużo słodkości też nie dobrze ;). Staram się, aby chociaż raz w tygodniu coś się pojawiło. Co prawda jestem w stanie rozdział napisać w jeden wieczór, ale później jeszcze miliony razy go zmieniam ;p
Ka: Tak jak mówię. Nie jest za słodko, ale już tak najgorzej też nie :). W ich historii pojawią się jeszcze cudowne chwile. Cisze się, że moja twórczość współgra z twoim nastrojem :D
Dee: Już nie wiem co mam Ci pisać :). Dobrze wiesz, że jesteś wspaniała i kocham zarówno Twoje komentarze jak i Ciebie samą. Mam nadzieję, że nie zawiodłam Cię tym rozdziałem ;*
Alice: No cóż... Los lubi być złośliwy. Nie mogę Cię zapewnić, że już nic złego nie spotka Emily, ale postaram się, aby tych lepszych chwil było więcej ;). Dziękuje Ci za te naprawdę cudowne słowa pod każdym rozdziałem. Jest mi miło, iż odbierasz tak moją twórczość :) :*
Ella: Cóż... Być może Tom w realnym życiu nie jest aż tak szczęśliwy. Masz rację, że ci którzy najwięcej gadają mają najwięcej kompleksów. No ale nikt z nas tego nie wie ;). Również mocno Cię uwielbiam i każdą naszą rozmowę i każdy Twój komentarz. Po ostatnim tak jak już wiesz wzruszyłam się i to niesamowicie. Jestem tak zadowolona, że podobał Ci się poprzedni rozdział mimo, że mi jakoś nie przypadł do gustu ;). I ciesze się, że podoba Ci się mój Tom. I w sumie zamiast się tak rozpisywać powinnam po prostu napisać- Dziękuje i kocham! <3
Martie: Dziękuje Ci za każdy cudowny komentarz, który daje mi siłę i chęć, aby pisać dalej bo wiem, że jest ktoś kto czeka na to. Postaram się coś zrobić z weryfikacją zdjęć w najbliższym czasie :D. 
Pozdrawiam i dziękuje! :*

7 komentarzy:

  1. Haa! Jestem pierwsza! Idę czytać! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeeeeej... Uwielbiam zakochanego Toma. Jest naprawdę cudowny... Nie chcesz mi znaleźć takiego faceta? :D
      Nie masz mi za co dziękować :) To ja powinnam podziękować Tobie, że dzięki Twojemu talentowi mogę czytać takie cudowne rozdziały <3
      Bill mógłby się w końcu przekonać do Emi. Ona naprawdę cierpi, a wokalista jest cholernie perfidny... Tom chciałby dobrze. Widać, jak męczy go zachowanie brata, a zwłaszcza to, że dopiero niedawno się pogodzili i zaczęli ze sobą znowu rozmawiać. Teraz znowu się sypię i wydaje mi się, że jeśli Bill nie zmieni swojego postępowania - nie skończy się to dobrze dla obydwu...
      PeEs. Też uwielbiam nasze rozmowy ;))

      Usuń
  2. Miło mi, że uważasz mnie za taką osobę. Ja mam o sobie zupełnie inne zdanie. Coż tu za wyznania mi fundujesz. Nie znamy się, więc trudno ocenić. Nic jednak nie stoi na przeszkodzie, prawda? Chcieć to móc. Ty? Mnie? Zawieść? Niemożliwe, nie zawiodłaś mnie jeszcze ani raz i jestem pewna, że tego nie uczynisz. Piszesz naprawdę świetnie, choć te słowa to stanowczo za mało, bym mogła sprawiedliwie powiedzieć to co minę duszy gra. To automatycznie wyklucza formułkę "zawiodłam się" z mojego słownika. Wszystko, co wychodzi spod Twojej dłoni, zachwyca mnie. Także nie mam podstaw by twierdzić, że kiedykolwiek mnie zawiedziesz, bo obie wiemy, iż tak nie będzie.
    Po raz kolejny sprawiłaś, że czułam się na miejscu Toma I Em. Słyszałam, widziałam, czułam i równie tak samo przeżywałam to wraz z Nimi. Być może to dlatego, że szybko wczuwam się w każdego bohatera i na każdą ich zachciankę mam zakodowane odpowiedzi w przypadku, gdyby potrzebowali usprawiedliwienia. Tak bardzo zatraciłam się w Twej twórczości, że ten rozdział pochłonął mnie doszczętnie. *Pstryk* i już się skończył, ale nie myśl, że to źle. Wręcz przeciwnie-wybornie, że tak się dzieje. Czułam wahanie Em, jej niepewność czy on nie jest tworem jej wyobraźni. Czy czeka na nią po drugiej stronie i czy ten głos może być tak bardzo blisko, a zarazem daleko. W jednym momencie przestraszyłam się, że straciła pamięć i wszystko będą musieli zaczynać od początku. Dosłownie wszystko, jednakże tak też się nie stało i Engel się wybudziła. Cały czas nie daje mi spokoju sprawa z wypadkiem, dlaczego tak nagle zapadła w śpiączkę? Tutaj musi coś być na rzeczy, takie przypadki nie są na porządku dziennym, a już z pewnością nie w jej. Rozumiem wszystko, co nią kierowało w domu Kaulitzów. Uważam, że zjedzenie obiadu i posiedzenie z Em było dobrym pomysłem, a Tom na pewno miło spędził ten czas. W sumie nawet nie szkoda mi Billa, zasłużył sobie na rodzinną sielankę i ciotkę, która jak się przyssie to jest nie do oderwania, jak przyklejona SuperGlue. Skrycie wciąż liczę na to, że pierwszy wyciągnie rękę na zgodę. Choć z nim nigdy nic nie wiadomo, jest nieobliczalny. Zresztą jak każda istota rozumna.
    Czekam na ciąg dalszy, z pewnością mnie nie zawiedzisz, nigdy. I dużo, ale to dużo pokładu weny życzę! :3

    OdpowiedzUsuń
  3. Och cudowny odcinek ! Pełen pasji i emocji. Uwielbiam w jaki sposób Tom zapewnia Emily o swoich uczuciach, jak się do niej zwraca, jak ją kocha ;) Szkoda, że w życiu realnym nie zdarza się tak często taka wspaniała i oddana miłość.
    Co do Billa hmm spodobało mi się, że był zmuszony do wyjazdu do ciotki. Dobrze to rozegrałaś.
    Chociaż wciąż zastanawiam się co Em musiała przejść w życiu, że doszło do czegoś takiego ... wracam wspomnieniami do odcinka 6 gdzie Em zadzwoniła do Toma i powiedziała, że próbował ktoś ją zgwałcić, potem słowa lekarza w 10, iż mogą być to powikłania po ciężkim wypadku lub po innych ciężkich przeżyciach i coś czuję, że te rzeczy mogą mieć dużo wspólnego ze sobą. Czeka mnie ciężka noc na zastanawianiu się o co może chodzić.

    Dziękuję ci bardzo za te miłe słowa w odpowiedzi na mój komentarz. Twoja twórczość jest czymś więcej niż tylko twórczością ! Sprawiasz, że jestem tu kilka razy dziennie i oczekuję nowej części tej historii !
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie masz za co dziękować :) Piszesz pięknie i emocjonalnie, a to mi się bardzo podoba!
    Co do dwunastki - czytałam ze łzami w oczach, szczególnie końcówkę, kiedy Emi prosiła, by Tom nauczył ją normalnego życia. To było wzruszające, bo wyobraziłam sobie właśnie takiego Toma - przepełnionego miłością, który w kontaktach damsko-męskich pozbywa się tej maski kobieciarza i podrywacza. Ach! Czekam na więcej :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A i zapomniałabym! Jeśli chcesz, chętnie pomogę z usunięciem tej weryfikacji :)

      Usuń
  5. Hej ;)
    Odsyłam Cię do Twojego odcinka nr 9, gdzie jest komentarz na temat Twojej twórczość, bo jestem geniuszem, i jeszcze godzinę temu byłam przekonana, że nie istnieje tutaj ani część dziesiąta, ani jedenasta .. teraz będę się karcić za mój niewybaczalny błąd, za co chciałabym Cię serdecznie przeprosić !

    Bo jak mogłabym to opuścić? piszesz tak intensywnie, emocjonalnie, a jednocześnie naprawdę lekko. Dla mnie końcówka idealna. Ich pierwszy pocałunek, choć jakże dobrze znają smak swoich ust. Mam nadzieję, że Tom, jako już dojrzały mężczyzna ( jak znajdziesz mi takiego z charakteru wręczę Ci medal, bo naprawdę uwielbiam Toma w Twoim opowiadaniu) sprosta zadaniu, jakie postawiła przed nim Emi.
    Bo wierzę w nich i ich uczucie.


    Pozdrawiam, zapraszam do siebie
    K'Bill

    world-of-kbill.blog.pl

    OdpowiedzUsuń