czwartek, 20 listopada 2014

009.



Poczuła jak Audi, w którym spała skulona od przeszło dwóch godzin zatrzymuje się. Słyszała, gdy Tom wyłączył stacyjkę, wyciągnął z niej klucze i schował do obszernych kieszeni. Otworzyła zmęczone oczy i spojrzała zza okno. Grymas wkradł się na jej drobną twarz, gdy ujrzała posesje z białym domem na środku. Od razu dostrzegła, że rezydencja Kaulitz’ów została rozbudowana. Wcześniej widniał tu mały, skromny domek i zwykłe podwórko przystrojone po obu stronach rzędem kwiatów. Dziś po tym wspomnieniu nie zostało ani śladu, a owa ‘’chałupka’’ zmieniła się można powiedzieć, iż wręcz w willę. Tak zdecydowanie w potężną willę. Z osłupienia wyrwał ją dotyk ciepłej dłoni, którą poczuła na ramieniu. Mruknęła niechętnie i nakryła się z powrotem kocem informując tym samym swojego towarzysza, że nie ma zamiaru się stąd ruszać.
-Emi. Dojechaliśmy.- szepnął ściskając delikatnie jej ramię.
-Trudno…- odrzekła naciągając na głowę koc
-Emi, przecież nie będziemy siedzieć w samochodzie. Chodź.
-Nie, nigdzie nie idę… Tą noc mogę przespać w samochodzie, a jutro poszukam sobie jakiegoś hotelu. Dam sobie jakoś  radę, przecież zawsze daje. Twoja rodzina nie będzie musiała wiedzieć, że tu byłam.- mruknęła
-Emily!- usłyszała jego podniesiony głos. Odwróciła się niepewnie w stronę miejsca kierowcy. Zobaczyła jak na lekko rozświetlonej przez lampki przy podjeździe twarzy gitarzysty maluje się złość i frustracja. Widziała jak patrzy na jej osobę ze złością.- Nie denerwuj mnie i wysiadaj. Raz!- dodał i wysiadł z auta trzaskając drzwiami. Obserwowała jak pewnym krokiem obchodzi samochód, przystaje przy drzwiczkach, za którymi siedziała i bez wahania je otwiera. Czuła jego palący wzrok na ciele. Zgięła się w pół chowając twarz w dłoniach.
-Tooom…- jęknęła błagalnie.
-Wysiądziesz sama czy mam ci pomóc?- odparł nie zwracając uwagi na jej błaganie. Westchnęła cicho i w żółwim tempie wygramoliła się z auta. Stanęła naprzeciw mężczyzny, na którego twarzy pojawił się uśmiech satysfakcji. Pokręciła bezsilnie głową wiedząc już, że nic nie wskóra swoimi oporami.
‘’Jedyne co się w Tobie nie zmieniło to mój ulubiony odcień czekolady w twoich oczach i ta cholerna upartość.’’

- Jesteś uparty jak osioł wiesz?- skwitowała wymijając go. Właśnie miała stawić kolejny niepewny krok, gdy poczuła jak ciepła, duża dłoń chwyta jej nadgarstek i przyciąga do siebie. Odwróciła się z pytającym spojrzeniem, a on po prostu przytulił ją. Odwzajemniła gest, wtuliła się w jego tors, a drobne dłonie zacisnęła ze strachem na materiale bluzy.
-Wiem. Ale z tego co pamiętam to właśnie we mnie kiedyś kochałaś.- odparł cicho się śmiejąc.
-A jak… Jak twoja mama każe mi się wynieść. Przecież dziś Wigilia, a ja jestem nieproszonym gościem. Ba, intruzem.- szepnęła kryjąc twarz w jego szczupłej szyi.
-Zwariowałaś? Simone i wygonienie ciebie na taki mróz?- powiedział odsuwając ją od siebie i lustrując ją z niedowierzaniem.- Nawet tak nie myśl. Moja mama nigdy by czegoś takiego nie zrobiła, bo dobrze wie, że wyszedłbym z tobą.
‘’Wiesz, w tym momencie poczułam się potrzebna. Poczułam, że jednak życie mnie nie przegrało, że jest ktoś kto podniesie mnie gdy upadnę.
Powiem Ci Tom, że to było niesamowite. Stać i wtulać się w twoje ramiona, wdychać zapach twoich perfum, które tak uwielbiałam, czuć twój gorący oddech na szyi i znów czuć się tak lekko. Chcę już zawsze czuć się potrzebną w twoim życiu, chcę żebyś sprawiał, abym czuła się kochana. Pragnę każdego dni oglądać twój uśmiech, gładzić zarośnięty policzek i patrzeć z oddaniem w twoje oczy.
''Bo wiesz, ja chyba nigdy nie przestałam cię kochać…''

''Zmieniłeś się. Z wątłego 19-latka stałeś dojrzałym, postawnym mężczyzną. Rysy niegdyś delikatnie krągłej twarzy wyostrzyły się uwydatniając kości policzkowe, obrastał je kilkudniowy zarost, ciało nabrało idealnych kształtów i mięśni, które zapewne niejeden rzeźbiarz z zachwytem by podziwiał, a które doskonale opinała o dziwo wąska koszulka, głos stał się niższy i poważny, choć nadal tak samo cholernie pociągający, a w oczach nie widniała już bezbronna chęć zabawy, lecz mimo wszystko wciąż błyszczały własnym blaskiem, udowadniając każdemu kto w nie spojrzy twoją wariacką naturę.
Nawet twój styl przeszedł metamorfozę. Odrzuciłeś czapki, frotki, workowe spodnie i za duże o kilka rozmiarów koszulki, pod którymi ukrywałeś szczupłe ciało. Dredy ustąpiły czarnym warkoczom, które postanowiłeś rozplątać i rozjaśnić. Teraz ciemne brązowe włosy związujesz w zwykły kucyk, a niesforne kosmyki opadające na twarz zaczepiasz o ucho.
Powiedziałeś, że kochałam w tobie upartość. Owszem twoja upartość czasem była wręcz nie do wytrzymania, ale czy przestałam ją kochać to już inna sprawa. Wiesz, podejrzewam, że kocham w tobie wszystko. W sumie to kochałam, bo przecież zmieniłeś się prawda? Chociaż w sumie dalej byłeś pewnym siebie, aroganckim i zarozumiałym dupkiem o wielkim sercu i spojrzeniu pełnym czułości, którym obdarowywałeś mnie każdego dnia. Kocham w tobie tą niecierpliwość, tą cholerną pewność siebie i wiele innych cech, nawet to, że często spóźniałeś się na nasze spotkania. Do dziś dnia uwielbiam twój głos, który tak skutecznie mnie paraliżuje, dotyk twoich dłoni, pełne malinowe usta przyozdobione kolczykiem i to cholernie seksowne spojrzenie.
Przy tobie zawsze czuje się bezbronna, bo każdy twój najmniejszy ruch nawet nieświadomy odprowadza mnie od racjonalnego myślenia. Wtedy zazwyczaj zamykałeś mnie swoich ramionach, a twoje wargi błądziły po mojej szyi. Ale zawsze wszystko się zmieniało, gdy chwytałeś moją dłoń i splatałeś nasze palce. Wtedy czułam, że mogę być każdym, choć wolałam być po prostu sobą, wtedy czułam, że powale wszelkie mury stojące na mojej drodze, że pokonam wszelkie przeszkody. Czułam się silna, bo wiedziałam, że jesteś obok.

‘’ Mi­mo wszystko kochała go na­dal, bo po raz pier­wszy w życiu poz­nała, co to wolność.’’

Emily.’’

-Emi?- błądziła przestraszonym wzrokiem uparcie wpatrując się w ciemność, byleby nie spojrzeć mężczyźnie w oczy. Pochwycił jej podbródek unosząc go delikatnie ku górze i tym samym zmuszając ją do kontaktu wzrokowego.- Wszystko będzie okej. Nie pozwolę cię więcej skrzywdzić- szepnął gładząc kciukiem po zmarzniętym policzku.

~~*~~
Stała przed drzwiami domu czekając, aż Tom upora się z zamkiem, który nie dawał za wygraną i za nic nie chciał wydać charakterystycznego szczęku. Największym zaskoczeniem w tej zaistniałej sytuacji była jego cierpliwość, którą zazwyczaj posiadał w małych ilościach. Emily była pewna, że za chwilę Tom wybuchnie ze wściekłości, ciśnie kluczami o ziemię i donośnie zapuka do drzwi, a z jego ust posypie się ciąg przekleństw. Ku jej zdziwieniu tak jednak się nie stało, gitarzysta z upartością wymalowaną na twarzy przekręcał klucze to w prawo to w lewo nie wydając ze siebie żadnych niecenzurowanych słów.
‘’Złośliwość rzeczy martwych. No cóż trafił swój na swego’’- pomyślała, a kącik ust uniósł się nieznacznie. Po dłuższej chwili Tom wyprostował się z uśmiechem i nacisnął złotą klamkę uchylając białe drzwi.
-Zapraszam w moje skromne progi- powiedział prostując rękę w stronę otwartych drzwi tym samym zapraszając ją tym gestem do środka.
Wychyliła się nieznacznie, by rozglądnąć się po pomieszczeniu. Chciała być pewna, że od progu nikt na nią nie naskoczy. Spojrzała niepewnie na stojącego obok Toma, który wciąż wesoło się uśmiechał. Westchnęła cicho, a jej dłoń podążyła w poszukiwanie dłoni gitarzysty. Gdy już ją znalazła nieświadomie chwyciła ją i mocno zacisnęła na niej szczupłe palce. On wszedł pewnym krokiem ciągnąc ją za sobą. Powitała ich cisza i blask świateł.
-Nie ma nikogo?- szepnęła niepewnie spoglądając na Toma, który właśnie zdejmował ze stóp brązowe trapery.
-Na pewno ktoś jest. Przecież pali się św…
-Tom! Ty durniu! Ty skończony cholerny idioto! Gdzie ty byłeś kurwa mać! Dlaczego nie odbierałeś tego pierdolonego telefonu! Czy ty chcesz, żebym zszedł na zawał!- gitarzysta nie zdążył dokończyć swojej wypowiedzi, gdyż wściekły głos jego brata uniemożliwił mu to. Uniósł spojrzenie ku górze, a przed nim wyrósł jak spod ziemi Bill ściskając w dłoni czarnego BlackBerry.- No pytam się, gdzie ty kurwa byłeś! Odpowiedz w końcu, co języka z gębie zapomniałeś?! Boże za jakie grzechy Bóg pokarał mnie takim nieodpowiedzialnym bliźniakiem! Zabić cię Tom to mało, ale chociaż miałbym spokój!- widział jak z jego brata wręcz paruje złość. Wykrzykiwał słowa z prędkością światła niemal podskakując w miejscu i wymachując na wszystkie strony rękoma. Ale on nic z tego sobie nie robił, stał naprzeciw niego i po prostu uśmiechał się.- No i z czego się cieszysz kretynie!? Takie to zabawne, że nie spałem i nie jadłem bo ty sobie wybyłeś na dwa dni cholera wie gdzie?! Zobaczysz jeszcze więcej takich wybryków, a będziesz chował brata! Później w gazetach będą wypisywać ‘’Bill Kaulitz zmarł na atak serca, ponieważ miał za bliźniaka skończonego idiotę’’!- w tym momencie Tom wybuchł śmiechem, który powstrzymywał od momentu wejścia do domu.
-Bill… Brat… wyluzuj. Jestem… cały i zdrowy- mówił pomiędzy kolejnymi salwami śmiechu.
-Cały i zdrowy? Cały i zdrowy?! Boże daj mi cierpliwość, bo inaczej zaraz go poćwiartuje- jęknął blondyn wznosząc ręce do góry, następnie chowając w nich twarz i kręcąc dezaprobatą głową.
-Gdzie mama i Gordon?- spytał luźno odwieszając czarną bluzę.
-Za chwile powinni wrócić. Pojechali do sklepu bo zabrakło mąki.- burknął młodszy Kaulitz kierując się w stronę kuchni.
-Bill…?
-Co znowu?!- zatrzymał się i gwałtownie się odwrócił.
-Zauważyłeś coś dziwnego?- spytał Tom wciąż stojąc w tym samym miejscu. Wiedział, że za jego plecami stoi drobna skulona Emily próbując się ukryć. Wiedział też, iż najchętniej teraz, w tym momencie wybiegłaby z jego domu, lecz skutecznie jej to uniemożliwił- zamykając frontowe drzwi i ściskając delikatnie jej nadgarstek.
-Hmm… Pomyślmy… Że jesteś idiotą, nieodpowiedzialnym kretynem, dupkiem, który myśli tylko o sobie i że jestem lepszą wersją ciebie? Jeżeli to masz na myśli to bądź świadom, iż wiem to od urodzenia.- odparł złośliwie lustrując wściekłym spojrzeniem bliźniaka.
-Nie o to mi chodzi…- westchnął gitarzysta próbując odsunąć się od stojącej za jego barkami Emi co nie było zbyt prostym zadaniem.

‘’Strach codzienność w jej życiu. Bała się odkąd pamięta. Nie ufała ludziom, bo przecież krzywdzą, bała się odrzucenia, samotności, bliskości i miłości. Być może dlatego została sama.
Pamiętała ten strach, strach przed utratą jego osoby. Był najgorszym uczuciem jakie kiedykolwiek wyrodziło się w jej sercu. I choć dążyła do jego pokonania, on i tak wygrał pozostawiając ją samej sobie. Zabierając jej życiową miłość.
Dziś po tak długim czasie znów wrócił. Dziś doznała innego uczucia- strachu przed odrzuceniem, ale nie tym zwykłym, tylko odrzuceniem przez niego. Bo jeżeli jego bliźniak nie zaakceptuje jej to ona nie ma co robi przy jego boku. Będzie musiała odejść…’’

~~*~~
Stała za plecami gitarzysty uparcie ściskając jego koszulkę i nie chcąc się odwróć. Tom musiał naprawdę bardzo się nagimnastykować, aby zmusić ją do zmiany decyzji, co w gruncie rzeczy z perspektywy Billa musiało wyglądać dosyć śmiesznie. Natomiast Emi nie było do śmiechu, a tym bardziej gdy została podniesiona przez silne ramiona gitarzysty i ustawiona naprzeciw blondyna. Stała ze spuszczoną głową, zakrywając twarz ciemnymi włosami czuła na sobie zdziwione spojrzenie młodszego Kaulitza, który świdrował ją wzrokiem.
-Co… co… jak…- ciszę przerwał niepewny głos Billa, który z całego szoku nie mógł wydusić ze siebie konkretnej wypowiedzi.- Co… ona… tu robi?- poczuła jak ściska ją w żołądku, w ustach zrobiło się sucho, myśli przebiegały przez umysł w rekordowym tempie powodując chaos i ujawniając wszelką niepewność. Wiedziała, wiedziała, tłumaczyła mu, że to nie jest dobry pomysł. Ale on jest taki uparty…- Pytam się co ona tu robi?- powtórzył pytanie już pewniejszym głosem. Emily usłyszała w nim ukrywaną wściekłość. W tym momencie uświadomiła sobie, że wcale nie jest tu mile widziana. Zacisnęła oczy nie pozwalając tym samym wypłynąć łzą, odwróciła się w stronę Toma, spojrzała na niego z żalem i dopięła z powrotem czerwoną kurtkę.
-Ja… Tom… Mówiłam ci, że to nie był dobry pomysł… Dziękuje, że mi pomogłeś.- szepnęła i wyminęła go podążając w stronę biały drzwi.

‘’ Są chwi­le, by działać i ta­kie, kiedy na­leży po­godzić się z tym, co przy­nosi los.’’

‘’Jednak przegrałam życie, a ono przegrało mnie.’’

-Nigdzie nie idziesz, zostajesz tu Emily- chwycił jej dłoń i przyciągnął do swojego boku.
-Ty chyba sobie żartujesz?!- po pomieszczeniu rozszedł się podniesiony głos wokalisty. 

‘’Znów walczę ze łzami, znów próbuje być silna, znów walczę o samą siebie, znów… Chcę być kochana… Czy naprawdę wiele pragnę?’’
-Bill!
-Co Bill. Człowieku ta kobieta co stoi przy tobie doprowadziła cię do załamania, a ty po prostu ot tak ją tu zapraszasz?! Dziś są święta, które spędzamy z rodziną, a ona do niej nienależny! W naszym domu jest intruzem, nie chce jej tu! A tym bardziej przy stole wigilijnym!- czuła na policzkach piekące łzy. Wtuliła się w ramię Toma i odwróciła twarz.

‘’Nie chcę, nie chcę widzieć jego nienawiści. Zbyt bardzo boli…’’

-Uspokój się do cholery i przestań wrzeszczeć! To jest człowiek w potrzebie na dodatek kobieta i trzeb jej pomóc- krzyknął ze złością gitarzysta karcąc brata spojrzeniem
-W potrzebie? A czy ją interesowały twoje potrzeby, gdy odchodziła?! Interesowała ją to, że zrobiła z ciebie wraka?!...- słowa, które wykrzykiwał Bill bolały ją co raz bardziej, co raz bardziej się w nich zatracała, aż w końcu straciła świadomość, gdzie jest i co się z nią dzieje. Stała po prostu wtulona w umięśnione ramie mężczyzny i patrzyła tępo w  jasną ścianę.
-Matko boska! Co tu się dzieje? Czego wy tak wrzeszczycie? Chyba całe Loitsche was słyszy- kłótnie przerwał głos Simone, która właśnie wchodziła do domu.

‘’ Mój koszmar dopiero się zaczyna.’’

-Mój Boże.- po pomieszczeniu rozszedł się trzask tłuczonego szkła. Cała trójka spojrzała w stronę starszej kobiety, które stała z przytkniętymi dłońmi do ust i szeroko otwartymi oczami.- Emi… Emily… To naprawdę ty- szepnęła lustrując brunetkę. Nastała cisza. Tom wraz Emi patrzył na matkę, a Bill rzucał spojrzeniem raz na brata raz w stronę otwartych drzwi. Po chwili drobna dziewczyna tonęła w ramionach matki bliźniaków.- Matko, dziecko. Jak dobrze, że znów tu jesteś.
-Em… Mamo? Może pozwolisz Emi ściągnąć chociaż kurtkę?- tą scenę pełną jedynych pozytywnych emocji przerwał głos Toma. Natomiast ona nadal nie zrobiła nawet najdrobniejszego ruchu. Stała otulona matczynymi ramionami i płakała.
-Ah, no oczywiście. Tak, tak… Bill zabierz te torby do kuchni, a ja idę zrobić herbatę. Na pewno jesteście głodni. Zrobię twoją ulubioną sałatkę Emi- uśmiechnęła się ciepło i pogłaskała dziewczynę po policzku.- A później siądziemy do stołu i poczekamy na pierwszą gwiazdkę.
-Nie fatyguj się mamo. Emily miała właśnie wychodzić- skwitował z przekąsem blondyn
-Bill, powiedziałam, żebyś zaniósł zakupy do kuchni.- Simone zgromiła młodszego syna- Nie przejmuj się dziecino tylko się rozgość. On ostatnimi czasy jest nie do wytrzymania.
-Ooo. Kogo to moje oczy widzą.- do domu właśnie wszedł Gordon i z uśmiechem przyglądnął się gościowi.- Emily, miło cię widzieć- dodał
-Mi… mi też panie Gordon- po raz pierwszy od dobrych 20 minut się odezwała. Odwiesiła kurtkę na wieszak i ściągnęła buty. Stanęła niepewnie patrząc już tylko na stojącego obok Toma.
-Chodź.- powiedział uśmiechając się delikatnie i wyciągnął do niej dłoń. Bez wahania chwyciła ją.- Nie płacz już, proszę.- dodał obejmując ją w talii ramieniem.

~~*~~
‘’Nie chce tu być. Nie chce patrzeć jak Bill miażdży mnie swoją nienawiścią. Wiem, że Tom nie pozwoli mnie skrzywdzić, przecież sam mnie zapewniał. Czuje się tu jak intruz. Jestem tu zbędna, nie należę do rodziny Kaulitz’ów. On ma rację jestem po prostu nic nie wartym człowiekiem, który boi się własnego cienia.
Moje serce stanęło w momencie, gdy pani Simone weszła do domu. Bałam się, że stanie po stronie młodszego syna, że wyrzuci mnie. Miała do tego prawo. Miała prawo uważać mnie za wroga. Przecież skrzywdziłam Toma, przecież przeze mnie stał się ‘’wrakiem człowieka’’. Tym bardziej zadziwiło mnie jej zachowanie. Ale, gdy poczułam zapach jej kwiatowych perfum, bijące od niej ciepło i tą matczyną miłość mój strach, wszystkie wątpliwości gdzieś odeszły. Naprawdę sądziłam, że znienawidziła mnie tak samo jak Bill.
Mama Toma przypomniała mi jednak, że na tym świecie są jeszcze ludzie wielkiego serca, którzy dają drugą szansę bez względu na wszystko. Oczywiście jest bardzo miła i kochana, zawsze taka była, ale nie zmienia to jednak faktu, że czuje się jak winowajczyni. Dziwne uczucie, kiedyś potrafiłam przesiadywać tu godzinami, a dziś siedzę tu jak na szpilkach i rozglądam się ze strachem po pomieszczeniu.
Pierwsze spotkanie po tylu latach nie było najgorsze, wiadomo nie licząc wściekłości Billa. Pani Simone zrobiła gorącą herbatę, moją ulubioną sałatkę i zajęła się przygotowaniami do stołu wigilijnego. Później znalazła jakieś porządne i wygodne ciuchy, podała mi masę ręczników i kazała iść się rozgrzać do łazienki. Zaprowadziła mnie do pokoju, który znajdowała się na wprost sypialni Toma i zmieniła pościel na świeżą. Nie pytała o nic, nie wymuszała, nie naciskała, po prostu uśmiechnęła się szczerze i ciepło po czym wyszła, zostawiając mnie z własnymi myślami, które właśnie toczą bitwę.
Może mam jeszcze szanse dla siebie? Może jednak powinnam walczyć o samą siebie w tym szalonym i okrutnym świecie?
Może powinnam walczyć o to co niedawno było tylko wspomnieniem. Mam walczyć o siebie, o niego, o nas? W sumie jest w ogóle jakieś nas?

Gdy już znaj­dziesz swoją drogę, nie lękaj się. Miej od­wagę po­pełniać błędy. Roz­cza­rowa­nia, po­rażki, zwątpienie to narzędzia, który­mi posługu­je się Bóg, by wska­zać nam właściwą drogę.

Emily. ‘’

Usłyszała ciche pukanie do drewnianych drzwi. Spojrzała w ich stronę.
-Proszę- szepnęła. Drzwi lekko się uchyliły, a zza nich wyłoniła się postać gitarzysty.
-Emi? Wszystko okej? Mogę wejść?
-Jasne. Siadaj.- odparła pokazując dłonią miejsce na łóżku. Mężczyzna zamknął pomału drzwi i podszedł do dziewczyny.
-Słuchaj… Jest mi strasznie głupio za Billa… On… Taki nie jest przecież sama wiesz.- zaczął drapiąc się po karku.
-Nic się nie stało. Po prostu pokazał mi, że nie darzy mnie sympatią.
-Nie o to chodzi. Bill… No wiesz, jakkolwiek by to nie zabrzmiało to próbował mnie chronić… Tylko on dokładnie wiedział jak czułem się po twoim odejściu… Był ze mną i podniósł mnie z dna.- powiedział uważnie przyglądając się jej.
-Tom, nie musisz go tłumaczyć. Zachował się tak jak na to zasłużyłam. Jestem tchórzem, nie walczyłam o ciebie. Ba! Nie walczyłam o samą siebie i do dziś dnia tego nie robię. Wolałam odejść niż z tobą porozmawiać. Więc rozumiem, że twój brat…
-Emi. Nie jesteś tchórzem. Jesteś najdzielniejszą osobą jaką znam. Zawsze podziwiałem ten twój upór i siłę mimo, że nie wiedziałem jak ciężko masz w życiu. Kochałem cię taką jaką byłaś i będę kochać taką jakąkolwiek jesteś dziś.- skwitował. Usadził jej drobne ciało na swoich kolanach i wtulił twarz w jej pachnące słowy.- Obiecuje ci, że już nigdy nie będziesz sama. Nie będziesz musiała o nic walczyć sama. Od wczoraj toczymy tą walkę razem.

‘’ Sza­leństwo to niemożność prze­kaza­nia swoich myśli. Trochę tak, jak­byś zna­lazła się w ob­cym kra­ju - widzisz wszys­tko, poj­mu­jesz, co się wokół ciebie dzieje, ale nie pot­ra­fisz się po­rozu­mieć i uzys­kać znikąd po­mocy, bo nie mówisz języ­kiem tu­bylców.

- Każdy z nas czuł to kiedyś.

- Bo wszys­cy, w ta­ki czy in­ny sposób jes­teśmy szaleni. 

A ona właśnie czuła się szalona. Przede wszystkim czuła się szalenie zagubiona… Lecz z nim jest silna, z nim będzie walczyć o każde wspólne wczoraj, dziś i jutro. Z nim będzie walczyła o siebie, o niego. Nie pozwoli mu już odejść…’’
________________________________________________________________
Liza: nawet się ze mną nie kłóć. Jesteś wspaniała i cholernie się ciesze, że pojawiłaś się tu. Więc tak samo rozdział należał się Tobie jak i Dee! ;* ;). I ja również Cię uwielbiam <3
Ka: nic się nie stało. Najważniejsze, że już jesteś i czytasz i wygłaszasz własną opinię. Bo powiem Ci szczerze, że najbardziej liczyłam na Twoją wizytę na tym blogu i liczyłam na Twoje komentarze. Rad nie rad jesteś w końcu a'la legendą jeśli chodzi o FFTH :D
Gucia: kochanie moje! Ty tu pisz lepiej swoje notatki bo czekam niecierpliwie! <3
Rosalie: dziękuje Ci za każdy komentarz ;*
Dee: najważniejsza na tym blogu. Nie będę Ci już za nic dziękować, bo tak głupio powtarzać się pod każdym rozdziałem xD. Ale jesteś i to jest cudowne! :3. Ciesze się, że zostaniesz ze mną do końca.
Alice: Dziękuje również Tobie, że pojawiłaś się tu. Powiem Ci, że to jeszcze nie koniec wyjaśnień między Emily, a Tomem. Ale o tym dowiesz się później ;p ;**

8 komentarzy:

  1. O nie nie nie , czyżby Bill był aż tak wredny ? Nieee , nie wierze. On po prostu chce chronić brata, prawda? Chce tego nie ?
    Cóż...odcinek zostawia wiele do myślenia, serio. Budzi we mnie różne emocje.... przede wszystkim to,że Bill taki wredny i wgl...mógł się ugryźć w ten swój niewyparzony jęzor no.

    OdpowiedzUsuń
  2. Och co raz bardziej zaczyna mi się podobać to opowiadanie, postawa Toma mnie bardzo zaskoczyła, jest taki czuły i kochany natomiast Bill hmm po nim bym się tego nie spodziewała. Chłodny i wredny. Choć z drugiej strony ma w tym trochę racji, to on podniósł brata po jej odejściu i pomógł mu nauczyć się żyć samemu bez niej. No nic czekam na ciąg dalszy i mam nadzieje, ze kolejny rozdział już coś więcej wyjaśni i Em pogodzi się z Billem :D czekam, czekam, czekam na kolejny odcinek och już się doczekać nie mogę ;) Pozdrawiam i dużo weny życzę ! <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem, jestem i będę :) Mnie samej wystarcza czytanie każdego Twego rozdziału. Dla mnie najważniejszą osobą na tym blogu pozostaniesz tylko i wyłącznie Ty.
    Coś mi się wydaje, że Emily podskórnie już czuła, co się święci. Na jej miejscu w ogóle bym się z samochodu nie ruszyła, bo po co? Przecież jest tak ciepło, wygodnie i bezpiecznie. Ale nie, Tom musiał postawić na swoim. I w sumie dobrze postąpił, jak prawdziwy mężczyzna. Zauważyła w nim tyle zmian, zewnętrznych jak i wewnętrznych. Gdzieś w środku wciąż jest tym samym nastolatkiem, tylko że głęboko ukrytym. Spodziewałam się takiego zachowania Billa. Ostatnio w ogóle chodził cały poddeberwowany. Naskoczył na brata, ale jemu się należało. Mógł za to oszczędzić zagubioną Em. Przynajmniej jej postura może się w wielu przypadkach przydać, ukrywanie się za Tomem to tylko jedna z opcji. Uważałabym na Billa i go nielekceważyła, chociaż przydałoby mu się trochę utrzeć ten zarozumiały nosek. Simone jest ciepłą kobietą, która potrafi postawić się w sytuacji danego człowieka. W pełni ją rozumiem, lecz nawet nie mogę pojąć jak można być aż tak wyrozumiałym. Zbyt mało ludzi teraz takich jest, zdecydowanie za mało. Tom wie o co walczy, pragnie odzyskać swoje szczęście. Na powrót się w niej zatracić, problem w tym, że wspomnień nie da się wyrzucić. One pozostają z nami do końca tylko po to, by dręczyć. Może ponownie ożywić swoje ciało, wypełnić je rodzajem jej radości. Bill ma z jednej strony racje, rozumiem, że nie chce dopuścić do podobnej sytuacji, co wcześniej. Powinien jednak trochę popatrzeć na to z innej perspektywy. Jest do niej sceptycznie nastawiony, a Emily przecież nie gryzie. Być może z czasem się do siebie przekonają, a być może pozostaną dla siebie wrogami. Istnie świąteczny początek Wigilii, wręcz idealny. I w cale nie ma tutaj nutki ironi. Może troszeczkę.
    Czekam na ciąg dalszy, bo wiem, że znów powalić mnie na kolana. Chylę czoło, bo masz naprawdę niezwykły talent. Dużo weny życzę i nieskończonej ilości pomysłów! :3

    OdpowiedzUsuń
  4. no to tak. Zakochałam się w Twoim opowiadaniu. A kiedy jeszcze przeczytałam, że bohaterka mieszka we Wrocławiu, tym bardziej uległam. Może dlatego, że sama pochodzę z pod Wrocławia. :D
    A co do opowiadania to jest genialne :D czekam na kolejne odcinki i życzę dużo weny :D
    Zachęcam również do odwiedzenia mojego bloga http://girl-automatic.blogspot.com/
    Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Okej, przeczytałam i tak, jak obiecałam - zostawiam ślad. Zresztą "as always" :)
    Zaczynamy pokazywać egoizm Billa, co? :P Przez chwilę nawet go u Ciebie lubiłam, nie powiem, że nie. Ale teraz mnie zdenerwował. Jak można być takimi idiotą i mówić komuś praktycznie prosto w twarz takie okropne rzeczy? Jest mi strasznie przykro z tego powodu...
    Dobrze, że Tom powstrzymał Em przed odejściem. Jest taki kochany :) Brakuje mi go takiego w moim opowiadaniu xd Ale cóż, nie można mieć wszystkiego :D
    Ogólnie - piękny opis uczuć Emi do Toma. Ta dziewczyna mnie naprawdę zadziwia, niby zwyczajnie, ale jak cudownie :)
    Kocham bardzo, bardzo :)
    PeEs. Liza zmienia się w Ellę ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. ajajajaja :DDD jesteś cudowna :*
    uwielbiam jak z Billa robisz takiego tyrana i heteryka :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Boże, wyobraziłam sobie tego skaczącego i gestykulującego Billa xD Mój monitor ucierpiał. Nie podobało mi się jego zachowanie w tym odcinku. Powinien wiedzieć, jak traktować kobiety z szacunkiem, ale nie - lepiej robić sceny. Tak to tylko Kaulitz potrafi.
    Czuły Tom *___* Rozczuliło mnie to!

    OdpowiedzUsuń
  8. Witaj, z tej strony KBill
    Na wstępie od razu dodam, że przecztałam Twoje opowiadanie od początku i skomentowałam większość notek. Teraz przejdę do ogółu :
    Masz fajną, naprawdę fajną formę notek. Uwielbiam wtrącenia w postaci wszelkiego rodzaju cytatów, jak i przemyślenia głównych bohaterów, jak i ich konwersacje na czacie, przez sms czy cokolwiek.Muszę Cię pochwalić za pomysł na fabułę- poznanie się przez chat, a późniejsze odkrycie, iż dwie początkowo nieznane osoby jednak są oddzielonymi kochankami? jak dla mnie genialne.

    Co to rozdziału nr 9:
    Nie spodobało mi się nieco zachowanie Billa w stosunku do Emi, jednak z drugiej strony jestem częściowo w stanie to zrozumieć. Martwi się o brata, wie - w końcu przeżył to na własnej skórze- ile Tom wycierpiał po stracie dziewczyny. Bill boi się, że to się powtórzy.
    Mam nadzieje, zeTom w niedlugim czasie wytlumaczy mu to nieporozumienie.

    Ciekawa jestem ciągu dalszego.
    Oficjalnie mówię : zostaję Twoją czytelniczką, i nawet nie próbuj się ze mną kłócić :P

    Pozdrawiam,
    K'Bill

    [ world-of-kbill.blog.pl ]

    OdpowiedzUsuń