piątek, 17 października 2014

004.



Dzień był piękny i słoneczny. Siedział w ogrodzie na drewnianej huśtawce wdychając świeże ciepłe powietrze. Jego życie znów wbiegało na właściwy tor. Miał pieniądze, przyjaciół, ukochanego brata i Emi, na której z dnia na dzień zależało mu coraz bardziej. Był zadowolony z samego siebie i napawał się życiowym spokojem. Osiągnął już wszystko co chciał, no może prócz jednej małej rzeczy. Nie znalazł jeszcze kobiety, z którą mógłby ułożyć życie, zamieszkać wraz z nią i stworzyć w przyszłości rodzinę. Ale obiecał sobie dość dawno temu, że nigdy już się nie zakocha.
‘’ Miłość sama przyjdzie nieproszona, wtedy każde szybko, bardzo szybko się przekona’’
Choć mimo wszystko nie potrafił zaprzeczyć, że Emily nie była mu obojętna. Wręcz przeciwnie codziennie o niej myślał, codziennie dowiadywał się nowych faktów o niej i codziennie z każdą rozmową zbliżali się coraz bardziej. Codziennie zastanawiał się nad tym jak wygląda. Wyobrażał sobie błękitne oczy z odcieniem podobnym do koloru nieba, bądź oceanu, wyobrażał sobie jej głos- delikatny i dziewczęcy,  zapach jej blond włosów, kwiatowe perfumy, którymi spryskiwała smukłą szyję. Tych pytań było o wiele więcej, lecz nie znajdował odpowiedzi. Choć w sumie tak naprawdę przecież  mógł poprosić dziewczynę o zdjęcie, mógł zadzwonić i dowiedzieć się jak brzmi jej głos. Ale mimo wszystko wahał się, nie chciał przeżyć… Rozczarowania? Sam nie wiedział, ale wolał poczekać na rozwiązanie tej ‘’zagadki’’ do momentu ich pierwszego spotkania.
~~*~~
                         Siedzieli w nowocześnie umeblowanej kuchni w ogromnej posiadłości bliźniaków. Bill jak zawsze krzątał się i latał po domu jak opętany tłumacząc, że musi jeszcze coś zrobić, natomiast Gustav i Georg patrzyli z zażenowaniem na przyjaciela.
-Fajnie się tu urządziliście. Ale nie sądzisz, że całość jest po prostu … Za duża jak na waszą dwójkę?- zagadnął basista błądząc wzrokiem po pomieszczeniu.
-No co ty! Wręcz przeciwnie, jest właśnie świetnie! Dużo miejsca, dużo przestrzeni- idealnie- krzyknął Bill- Sam projektowałem- przystanął na chwilę i wypiął dumnie pierś do przodu. Wyciągnął z lodówki srebrną puszkę napoju energetyzującego, oparł się o blat stołu, a wspomnienia na chwilę do niego wróciły.
Mieli raptem po 20lat, gdy wyprowadzili się z rodzinnych Niemiec, podjęli razem tą decyzje jako dorośli i odpowiedzialni ludzie. Pamiętał też, że w tamtym czasie nie układało się między nimi najlepiej. Tom codziennie wybywał na imprezy, wracał kompletnie zalany, a on siedział w salonie, na skórzanej kanapie i czekał na niego, każdej nocy przez prawie cztery lata. Później drzwi się otwierały i zaczynało się piekło. Kłótnia za kłótnią, wypominanie, obelgi, bluźnierstwa, niepotrzebne słowa, których później oboje żałowali na swój sposób.
Od tamtego pamiętnego dnia minęły już 5 lata. Przez pierwsze cztery nic się nie zmieniło, prócz nich. Oddalili się od siebie, nie rozmawiali ze sobą chyba, że sytuacja tego wymagała, przechodząc obok nie raczyli nawet rzucić krótkiego spojrzenia, a każda ich rozmowa kończyła się kłótnią. Oczywiście, wiadome jest, że swoich problemów nie wywlekali na wierzch, oboje mimo braku porozumienia nie chcieli, aby ich prywatne sprawy i braterskie relacje, które z dnia na dzień ochładzały się coraz bardziej ujrzały światło dzienne. O nich nie wiedział nikt- Gustav, Georg, producenci, manager, nawet mama. Ten kryzys w swoim życiu pozostawili dla siebie. Każdego dnia stwarzali pozory szczęśliwych, na zabój powiązanych ze sobą braci bliźniaków, za których byli uważani. Ale od początku tego roku, coś się zmieniło. Ich relacje się ocieplili, znów zaczęli ze sobą rozmawiać, zwierzać się. Przeprowadzili ze sobą pewnego wieczoru długą naprawdę długą rozmowę, w której obaj stwierdzili, że brakowało im uczucia, uwagi, poświęcenia w ich niepowtarzalnej więzi i od tego momentu znów stali się braćmi, znów było jak dawniej. Jeden za drugiego by zabił, poszedł do piekła i z powrotem.


‘’ Siedział spokojnie w fotelu, popijając gorącą kawę. Wskazówki zegara wskazywały godzinę pierwszą w nocy.

''A czas pędził nie ubłaganie
tak jak życie przeciekało codziennie pomiędzy naszymi palcami.''


Cisze przerwał zgrzyt zamka i huk zamykanych drzwi.


''-Wrócił. Kolejna kłótnia gotowa. Kolejny raz będziemy wykrzykiwać sobie w twarz jak bardzo się nienawidzimy. Kolejny ból, kolejne łzy, kolejne przeprosiny i kolejny raz, gdy będziemy obiecywać sobie poprawę. Nie wytrzymam już tego.''


Wszedł do salonu i bez słowa usiadł obok bliźniaka.

-Co się z Nami stało?-wypalił, a w czekoladowych tęczówkach zabłysły łzy- Dlaczego tak się od siebie oddaliliśmy? Kiedyś zabilibyśmy za siebie, a dziś jesteśmy gotowi zabić siebie nawzajem. Każda nasza rozmowa kończy się kłótnią, przy każdej kłótni padają słowa, których później żałujemy. Po których przepraszamy, po których obiecujemy, po których mówimy nigdy więcej. Powiedz mi Billy co się z nami stało?- przerwał na chwilę, czekał na reakcję brata. Czarny powoli odstawił kubek na blat stołu, był wyraźnie zszokowany wypowiedzią warkocza. Po jego przyjściu spodziewał się całkiem czegoś innego. Nie sądził, że kiedykolwiek usłyszy coś równie szokującego z ust starszego Kaulitz'a. Bynajmniej nie dziś. Nie teraz. Nie tak, i na pewno nie od Toma.- Gdzie podziali się ci dawni bliźniacy z ogromem pomysłów? Ci, których zarówno podziwiano i nienawidzono? Ci przed którymi świat stał otworem, Ci którzy grali z uczuciem bo niczego innego bardziej nie kochali? Tych których podziwiano i kochano? Gdzie oni są?! Wytłumacz mi to !- krzyknął wstając i nieco chwiejnym korkiem podszedł do okna.- Pamiętasz jak obiecywaliśmy sobie, że nigdy nas nikt nie rozdzieli? Że nikt, ani nic nie stanie nam na drodze do szczęścia, do spełnienia marzeń. Pamiętasz?
‘’... I sięgnęli gwiazd.’’
-Pamiętam
-Nasze życie miało być piękne bo długo na to pracowaliśmy.- mruknął odpalając papierosa- Ale chyba nam nie wyszło co?- zaśmiał się gorzkawo wypuszczając z płuc kłęb szarego dymu.

‘’...I wspięli się wysoko
i doznali szczęścia,
i wyrzekli się miłości
i pokochała ich sława.’’

-Kochaliśmy muzykę, kochaliśmy fanów, a oni bezgranicznie kochali nas. Byliśmy wielcy, robiliśmy wielkie rzeczy, dokonaliśmy tego czego żaden rówieśnik nie potrafił. Mieliśmy... Być po prostu szczęśliwi i mieć cały świat w garści- odparł, a coś ścisnęło go w gardle.
-Dość!- stanowczy głos wokalisty rozniósł się po salonie.

‘’... I spadli, a słuch po nich zaginął.’’

-Boli Cię prawda Bill? Boli Cię to, że nad zwyczajniej w świecie spieprzyliśmy swoje życie?!- spytał patrząc pewnie w oczy bratu.
-Dość! Tom, mam już dość ... - odpowiedział chowając bladą twarz w szczupłych dłoniach.

‘’... I bolało serce
i bolała dusza
i przerósł ich strach
i oczy już nie płakały. ‘’
-Nie sądzisz, że ... Sława nas zniszczyła?- szepnął czarny
-Sądzę, że my zniszczyliśmy sławę. Że popełniliśmy gdzieś błąd.
Zgubiliśmy się, w którymś momencie...


‘’... I pogubili się
i chcieli żyć,
i sława ich zgubiła’’

''-A co jeśli się okaże, że zapomnieliśmy jak to jest być ludźmi ? A co jeśli nasze dusze umarły, a serce rozwaliła nienawiść? Jeśli ta cząstka, za którą ludzie podziwiali nas umarła? Odeszła i nigdy nie wróci? Tom, a gdy zniknie? Co wtedy się stanie?
-Wtedy znikniemy i my...
''

'' -Kiedy ostatni raz marzyłeś ?
-W tamtym życiu braciszku, w tamtym życiu...''

‘’I w końcu się odnaleźli.
W końcu na nowo pokochali.
Zaczęli żyć.’’


Jego wzrok błądził po pomieszczeniu i ilustrował wszystko po kolei, od paneli w kolorze delikatnego brązu, którymi była obłożona podłoga, po ściany o odcieniu mlecznej kawy. Wnętrze było naprawdę imponujące, przestronne, a każdy detal był dopracowany do perfekcji. Pamiętał, gdy wraz Tomem kupili ten plac, aby móc postawić tu dom swoich marzeń, który miał być ich sacrum, miał być oazą spokoju, wytchnienia, ciszy i bezpieczeństwa. Pamiętał jak bardzo zaangażował się w wystrój tego miejsca, każde pomieszczenie znajdujące się w nim było zbudowane wedle upodobań i wymysłu Billa. Prawdę mówiąc można twierdzić, że młodszy Kaulitz sam postawił ten dom, sam go stworzył, wykreował i dopilnował, aby każdy najmniejszy szczegół był dopracowany i zachwycał od progu każdego, kto go przekroczy. Po nocach ślęczał i dopasowywał kolory paneli, płytek, ścian, dobierał do nich kolor dywanów, zasłon, poduszek. Spędzał nad tym masę czasu, włożył dużo energii i porzucił wiele nocy, aby dziś móc powiedzieć o swoim domu jako o raju na ziemi. Od zawsze wiedział, że jeżeli nie uda mu się zabłysnąć w świecie show-biznesu to zostanie dekoratorem wnętrz, zdecydowanie miał do tego smykałkę. Uśmiechnął się na samo wspomnienie miny starszego bliźniaka, gdy wszedł po raz pierwszy do ich wspólnej posiadłości. Był zachwycony, z każdym pomieszczeniem coraz bardziej. Po wszystkich emocjach, usiedli w salonie i wznieśli toast za nowe, lepsze życie. Uśmiech się poszerzył, a na sercu zrobiło się cieplej. Dopił napój i wyrzucił zgniecioną puszkę do kosza.
-Słyszysz co do Ciebie mówię?- z rozmyśleń wyrwał go głos Gustava
-Co? Powtórz bo nie słuchałem- odparł blondyn
-Chodzi nam o Toma- wtrącił Georg
-No i … Co z nim złego się dzieje?- odwrócił się i uniósł lekko brwi z ciekawości
-Nie sądzisz, że ostatnie miesiące w jego wykonaniu są naprawdę dziwne, nawet jak na niego? Poza tym kto to jest ta cała Emily?
-Dziewczyna, poznał ją przez Internet. Przecież już wam mówiłem- skwitował na odczep wokalista. Nie chciał drążyć tego tematu, bał się że pod naciskiem przyjaciół powie zbyt dużo.
-Rozmawiałem z nim jakoś dwa dni temu na jej temat- odezwał się basista po czym ugryzł się w język. ‘’Po co w ogóle ja się odzywam’’- pomyślał i skarcił się w myślach.
-I co ci powiedział?
-No w sumie…  Nic takiego, praktycznie tyle co ty Bill.
-Wiecie co? Ja mu ufam więc niech robić to co uważa za słuszne- dodał młodszy Kaulitz i wyszedł z kuchni.
W pomieszczeniu nastała cisza, słychać było tylko odgłos odbijanych palców Gustava o blat marmurowego stołu. Schafer z uwagą przyglądał się przyjacielowi, coś mu nie grało jak trzeba. Georg coś ukrywał i on o tym wiedział.
-Geo chyba musimy pogadać- odezwał się w końcu patrząc z uwagą na kumpla
-O czym?- odparł mężczyzna próbując zachować pozory spokoju. Dobrze wiedział, że perkusista wychwyci ton głosu w jaki odpowiedział Billowi o rozmowie z Tomem.
-Nie o czym, tylko o kim- o Emily.
-O co ci chodzi facet bo nie wiem- chciał jak najszybciej wymigać się od tego tematu
-Co powiedział ci o niej Tom?

~~*~~
                         Weszła właśnie do domu, było po 21. Plecak rzuciła w kąt w powietrzu unosił się smród alkoholu , papierosów i podpalanych narkotyków. Ale wyczuła coś więcej niż tylko to, zapach męskich perfum. Weszła głębiej do pomieszczenia to co zobaczyła zaparło jej dech w piersi. Bez wahania wybiegła z mieszkania nie zamykając nawet za sobą drzwi, słyszała wołania matki, ale nie odwróciła się. Jak ona tak mogła? Jak! Pieprzyć się z jakimś fagasem na wersalce wiedząc, że jej córka w każdej chwili może wrócić!
Biegła ile sił w nogach, nie zatrzymując się ani na chwile. Spokój znalazła dopiero pod ulubionym starym drzewem w parku. Usiadła i odetchnęła. Czuła jak do oczu napływają łzy, miała już dość. Dość siebie, całego świata, swojego życia i matki dziwki, która nastawiała dupy byle jakiemu facetowi. Spojrzała w gwiaździste niebo, po czym schowała twarz w drobnych dłoniach.
-Tom, gdzie jesteś? Pomóż mi…
***
-Wiesz, powiem ci, że trochę dziwne to wszystko- od dobrej godziny siedzieli w kuchni Kaulitzów popijając piwo i rozmawiając na temat nieznajomej Emily.
-Czemu tak sądzisz?- zapytał Georg biorąc łyk trunku
-Czy ona ci kogoś nie przypomina Geo?- blondyn spojrzał na kumpla widząc na jego twarzy zmieszanie westchnął i dodał- To jest jak układanka, masz kawałki poskładaj je w całość. Ma na imię Emily co można sprostować do Emilii, jest pięć lat młodsza od naszego Toma, blondynka, błękitne oczy.
-Sądzisz, że…- basista patrzył z uwagą na towarzysza i uciął w połowie zdania.
-Sądzę, że ta nasza nieznajoma jest całkiem bliską i znaną nam osobą. Na pewno ma dużo wspólnego nie tyle co z nami, ale z Tomem- dodał
-Nie no co ty Gus, nie żartuj- roześmiał się Georg- przecież to nie możliwe. Los nie łączy dwa razy tych samych ludzi…
-Żebyś się nie zdziwił- skwitował i wyszedł.
Georg wypił do końca piwo i z zamyśleniem skierował swoje kroki do gościnnej sypialni.

~~*~~
                         Zadowolony wszedł do swojego pokoju zamykając cicho drzwi. Usiadł na łóżku i chwycił swoją miłość życiową- gitarę. Tą samą gitarę, którą dostał od Gordona na 11 urodziny. Przejechał dłonią po wierzchu, palce same powędrowały na struny i zaczął grać nucąc cicho pod nosem.
‘’ I hate my life
I can't sit still for one more single day
I've been here waiting for something
To live and die for

Let's run and hide
Out of touch
Out of time
Just get lost without a sight
As long as you stand by my side

In your shadow I can shine
In your shadow I can shine
In your shadow I can shine
Shine’’
Piękną muzykę przerwał dźwięk telefonu. Wyciągnął go z kieszeni, na wyświetlaczu widniało jej imię.
Emily: ‘’[...] nie roz­ma­wia z ni­kim. Nie za­leży mu na to­warzys­twie. Zwy­cięzca jest sam*.’’ Jestem przegrana więc dlaczego wciąż jestem samotna?
Tom:’’ Gdy oczy się zaszklą, gdy ogarnie Cię chłód, a wokół Ciebie zapanuje ciemność będę przy Tobie. Obiecuję.’’
Emily: Nie kłam! Chociaż Ty mnie nie kłam. Nie obiecuj czegoś czego dokonać nie możesz. Stoję tu sama, wokół mnie tylko drzewa, a jasne gwiazdy oświecają moją marność, a Ty mówisz, że będziesz przy mnie. Więc gdzie jesteś? Gdzie do cholery?!
Nie wiedział co odpisać. Przełknął powoli ślinę i odłożył telefon na stolik. Wszedł do łazienki, obmył twarz zimną wodą, ale dalej żadna sensowna myśl nie przychodziła mu do głowy. Co miał jej odpisać skoro miała rację? On był tu, tysiące kilometrów dzieliło ich dwójkę. Nic nie mógł zrobić, nic.
-Szlag!- krzyknął i uderzył pięścią w kafelki.


‘’ […] Znowu zaczniesz ufać mi
Nie pozwolę Ci się bać
Kiedyś wszystkie czarne dni
Obrócimy w dobry żart
Znowu będziesz ufał mi
Teraz śpij...’’
__________________________________________________________________
Dee- dziękuje bardzo za wsparcie i mobilizujące komentarze ;) ;*. Z początku nie miała w ogóle mieszać Gustava i Georga do ‘’poznawania prawdy’’ przez Toma i Emily, ale dzięki Tobie oni się tu znaleźli. To po części był Twój pomysł o podejrzeniach co do Emi ;)
Ka- aż taką polonistką nie jestem ;p. Ale dziękuje za poprawki ;*

Paulo Coelho
Budka Suflera- Adam i Ewa
Tokio Hotel- In shadow i can shine
Varius Manx- Księżycowa piosenka
Do następnego ;)

3 komentarze:

  1. Ojej, jak miło, że podsunęłam Ci jakiś pomysł, wszystkie nasze plany, co do opowiadania mogą się zmienić za sprawą jednego komentarza. Nie dziękuj, naprawdę jest to dla mnie czysta przyjemność.
    Śliczną wykreowałaś tą Emi, niebieskooka blondynka o pięć lat młodsza od Kaulitzów. Czekaj, z tego co przeczytałam może wynikać, że oni niedługo się spotkają? Będę trzymać się tej myśli, chociaż nie jestem przyjaźnie nastawiona do tego spotkania. Nie widzieli się szmat czasu, każde z nich myśli, że to tylko przypadek, a wystarczy tylko racjonalnie popatrzeć. Przyjrzeć się każdemu szczegółowi i poskładać w logiczną całość. Oni tego nie dostrzegają czy nie chcą dostrzec? Gustava jest z nich najbardziej ogarnięty, zaczyna coś podejrzewać i węszyć, tylko czy będzie to dobre dla Toma. Każdy fałszywy ruch, źle dobrane słowo może zniszczyć ich relacje. Gustav będzie dowiadywał się czegoś na własną rękę czy raczej sam poczeka na rozwój akcji? Georg narazie nie dopuszcza do siebie tej myśli, ale gdy już zostanie przekonany, co zrobi? Zaatakują najpierw Toma czy Billa? Bliźniacy wyniszczali siebie nawzajem, wytykali za te same błędy, nie było to dla nich dobre. O czym już zdąrzyli się przekonać, zrozumieli wkońcu, że tak nie może być i wzięli w garść. Ich stosunki się poprawiły, co otworzyło przed nimi zupełnie inny rozdział. Mogli dostrzec świat w innych barwach, razem, a nie osobno. Jako bracia, bliźniacy nie wrogowie, zdrajcy. Każdy ma taki kryzys, u jednych trwa krótko, u drugich, tak jak w przypadku braci, nawet kilka lat. Z czasem dojrzewa się do poszczególnych zagadnień, odnajduje inne wyjścia z sytuacji, podziwiam ich za to. Gdybym ja miała takie relacje z bliską osobą wyniszczyłabym ją tak, że nie chciałaby mnie znać, nie miałybyśmy po co się godzić. Oni jednak wytrwali, za co ich ogromnie podziwiam. Lili (mogę tak się do niej zwracać?) ma ciężkie życie, matka, która nie szanuje samej siebie. A ona sama ma problemy, które sprawiają w stan, z którego chciałaby się otrząsnąć, ale sama nie da rady. Potrzebuje pomocnej dłoni, jest taka osoba, ale daleko, poza zasięgiem jej ramion. Gdy poczuje jego bliskość zrozumie, że to właśnie przy nim czuje się bezpieczna, że osoba, która tak bardzo ją zraniła potrafi naprawić to co dla niej jest nie do poskładania.
    Troszkę się rozpisałam, ale pod osłoną nocy w każdym budzi się "to coś", przepraszam, że tak późno komentuje, ale 300 przeważyło szalę i musiałam ich obejrzeć. To mój ulubiony, brutalny, ale jakże pouczający film i nigdy nie odmówię sobiej tej przyjemności oglądania go po nocach. Już kończę, dużo weny życzę i czekam na kolejny rozdział! :3

    OdpowiedzUsuń
  2. To było coś wspaniałego, dałaś mi wielką motywację do pisania swojego odcinka w końcu ! Mam nadzieje, że w końcu Em z Tomem się spotkają i będą szczęśliwi haha pozdrawiam i czekam na kolejny odcinek ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Liczę, że w niedługim czasie oboje dowiedzą się prawdy i się spotkają .. z każdym odcinkiem jest bardziej intrygująco !

    OdpowiedzUsuń