czwartek, 23 października 2014

005.



Tygodnie mijały tak szybko, że nawet nie orientował się jaki dziś jest dzień. Najpierw przygotowania płyty, później trasy, aż w końcu wyruszyli po w pierwszą część promocji nowego krążka po Europie, a między tym wszystkim nieświadomie zapominał o Emily. Gdy dostawał wiadomość i miał właśnie na nią odpisać zawsze coś go od tego odciągało. A to próba, a Bill wołał, a to coś jeszcze innego, aż w końcu zapominał o odpisaniu. Nawet nie wiedział kiedy minęło lato, jesień, a w kalendarzu zawitał 1 grudnia.
‘’Chwila relaksu’’- pomyślał siadając na kanapie w busie i przymykając zmęczone oczy.
-Boże już zapomniałem jakie to męczące- westchnął Bill opadając obok brata.- Dobrze, że za tydzień kończy się pierwsza część trasy i jedziemy do Niemiec.- dodał szeroko ziewając
-Do Niemiec? Po co?- gitarzysta spojrzał na brata i uniósł ku górze brwi
-Jak po co? Na święta, przecież już grudzień. Jedziemy do mamy.- odpowiedział blondyn patrząc ze śmiechem w oczach na Toma
-To już grudzień? Ja pierdziele, ale to zleciało- mruknął spoglądając przez okno busa. Noc była ciemna i mroczna jak niekończąca się otchłań, dopiero teraz zauważył, że świat został okryty białym puchem. Oparł nogi o blat stolika, założył słuchawki, po chwili już spał.

~~*~~
                         Siedziała przed laptopem czekając na jakąkolwiek wiadomość od Toma. Jak się okazało czekanie było daremne, tak samo jak poprzednie i jeszcze wcześniejsze. Mężczyzna nie odzywał się prawie w ogóle od 2 miesięcy. Napisał zaledwie cztery razy, w ciągu tak długiego czasu.
Poczuła się odrzucona. Czuła kłucie w sercu, czuła jak do oczu napływają łzy. On- jedyny człowiek, który ją rozumiał, który nie odszedł, nie odwrócił się, który był, pocieszał, nadawał życiu sens, a światu koloru właśnie zostawił ją samą z tym całym bałaganem. Zrozumiała, że był taki sam jak inni. Wykorzystał ją by poprawić własny humor, być może właśnie śmieje się z niej wraz z kolegami popijając z zadowoloną miną piwo w jakieś knajpie. Nie mogła uwierzyć, że była na tyle głupia, aby zwierzyć się byle komu z własnego życia, aby obdarzyć go zaufaniem. Czuła się przegrana, po raz kolejny wykorzystana,  zawiedziona. Poczuła pustkę w sercu, słyszała jak ironia wykrzykuje jej w twarz samotność. Czuła, że poddaje się, ale bała się samotności tak cholernie się bała, że sobie tym razem nie poradzi.
‘’ Potrzebuję Ciebie bo sama nie potrafię dać rady.’’

Otarła pojedynczą łzę, spływającą po śniadym policzku i wyszła do kuchni. Przy starym, drewnianym stole siedziała matka. Od momentu, w którym nakryła matkę na pieprzeniu się z tym… facetem nie odzywały się.
-Emilii- wzdrygnęła się- Możemy porozmawiać?- nie odwróciła się, nie miała zamiaru nawet na nią patrzeć.
-Posłuchaj wiem, że jestem chujową matką, ale… Daj mi szansę, ja naprawdę chcę się zmienić. Zobacz, święta niedługo, pożyczę pieniądze zrobimy zakupy, siądziemy razem do stołu, ubierzemy choinkę.- ciągnęła dalej. Emilia tych roześmiała się histerycznie i spojrzała pogardliwie na rodzicielkę.
-Chcesz się zmienić? Na jak długo, który raz? Powiedz, który raz pieprzysz mi, że chcesz się zmienić?! I co robisz w tym kierunku? Leżysz w tym barłogu całymi dniami naćpana i sprowadzasz codziennie innego gacha! Tak się zachowuje matka? Taki przykłada mi dajesz?!- coś w niej pękło. Cały gniew i ból, które skrywała głęboko w sercu właśnie wychodziły na światło dzienne.- Jestem z tobą od 18lat i nigdy nie zapytałaś co u mnie, jak się czuje, jak daje sobie rade! Poszłam do nowej szkoły zapytałaś chociaż jak się w niej odnajduję?! Przez ciebie nie mam nikogo, wszyscy odwracają się ode mnie, patrzą na mnie przez pryzmat matki ćpunki! Ja jestem zawsze, ja cię ciągnę do łóżka jak przychodzisz na wpół przytomna, to ja kurwa mać sprzątam, gotuję, i to ja do cholery byłam przy tobie jak zabrało cię pogotowie, gdy połknęłaś jakieś prochy i popiłaś wódką! A ty? Gdzie w tym wszystkim jesteś ty? Matka- osoba, którą powinna być ze mną od dnia narodzin, która powinna mnie uczyć życia, być oparciem, pocieszeniem, najlepszą przyjaciółką. Mam dosyć ciebie i naszej biedy, naszego stylu życia! Rzygam już tym rozumiesz?!- krzyczała, a łzy leciały ciurkiem, dławiła się nimi.- Mówisz o świętach?- zaśmiała się gorzkawo ocierając policzki- Za co chcesz je zrobić? Myślisz, że siądę z tobą do stołu i podzielę opłatkiem, że jakaś głupia choinka zmieni wszystko?! Że staniemy się rodziną, udamy, że wszystko jest okej?! To mylisz się! Jesteś żałosna wiesz? Żałosna, nieporadna, zimna jak lód ćpunka dająca wszystkim za gram!- odwróciła się na pięcie i wyszła do pokoju. Matka podążyła za nią.
-Emi, poczekaj. Proszę!
-Daj mi spokój! Nienawidzę cię!- krzyknęła patrząc jej w oczy- Dla mnie możesz zdechnąć pod płotem, jesteś nikim!- trzasnęła drzwiami, usiadła niespokojnie na łóżku i zakryła twarz w dłoniach.
-Emilia, błagam! Nie skreślaj mnie, wybacz mi! Obiecuje zmienię się, dziecko!- słyszała błagalne wołania zza drzwi. Chwyciła telefon i słuchawki. 
‘’ 'Cause finding what you got sometimes
Means finding it alone
And I can finally see your light
When I let go

'Cause you don't know what you've got
'Til it's gone
Until it's gone
'Til it's gone’’

5 Grudnia
                         Samochód pędził przez dobrze im znaną ulicę. Po wnętrzu rozbrzmiewała się muzyka, a uśmiechy z ich twarz nie schodziły. Mieli powody do szczęścia- za kilka dni miały zacząć się Świętna co oznaczało prawie miesiąc wolnego od pracy, a co najważniejsze do Wigilii mieli zasiąść wraz z rodziną.
Srebrne Audi R8 wjechało na podwórze posiadłości. Wysiedli z auta i oparli się o maskę. Odpalili papierosy i spojrzeli na biały, niedawno wyremontowany dom. Tu się wychowali, tu były wszelkie wspomnienia, ich dzieciństwo, tu zaczęły się marzenia, które dawno już spełnili.
-Długo nas tu nie było nie sądzisz?- zapytał Tom zaciągając się szarym dymem
-Zbyt długo- odparł Bill spoglądając z uśmiechem na brata.
-Dziwne, ty też czujesz się jakbyś miał spędzić święta nie z rodziną, ale z obcymi ludźmi?- mruknął gitarzysta, po czym napotkał zdziwione spojrzenie bliźniaka- Chodzi mi o to, że ten stres jest nie do zniesienia. Tu się wychowaliśmy, znamy każdy zakątek tego domu, każdą ulicę, każde drzewo, a kobieta w tym domu, która zapewne krząta się po bladożółtej kuchni to nasza mama, a mimo wszystko ściska mnie w żołądku jak nie wiem co.- dodał i zaśmiał się.
-Ty to jednak jesteś głupi Tom- wyparował młodszy Kaulitz kręcąc ze śmiechem głową.
-Ty młody, nie pyskuj do brata tylko marsz przodem i otwieraj drzwi.- skwitował z powagą gitarzysta po czym wybuchł serdecznym śmiechem.
Nacisnęli razem klamkę, weszli do środka, przywitało ich domowe ciepło i zapach piekącego się drożdżowego ciasta ze śliwkami.
-Mamo! Jesteśmy!- krzyknął Tom odwieszając skórzaną czarną kurtkę. Po chwili z kuchni wyszła niewysoka blondynka wycierając dłonie w niebieski ręczniczek. Podeszła bliżej i uściskała synów.
-Tom, Bill. Ale wy zmężnieliście przez te półtora roku. Matko, moi synowie tacy dorośli. Rozbierajcie się szybko i chodźcie do kuchni, zaraz podam obiad. Na pewno jesteście głodni i zmęczeni.
-Jak wilki mamo- zaśmiał się Bill wchodząc do kuchni za rodzicielką.- Mmm… Co to za zapachy?- dodał
-Piekę ciasto ze śliwkami. Twoje ulubione Tom- uśmiechnęła się ciepło spoglądając na starszego syna- Siadajcie, ugotowałam kluski z parmezanem- dodała kładąc na stół białe talerze w  czerwone, kwiatowe wzory.
~~*~~
Minęły dobre dwie godziny zanim wstał od stołu i z podziękowaniem ucałował matkę w różowy policzek. Uśmiechając się podążył do swojego pokoju. Lecz zanim złapał za klamkę i pociągnął ją w dół nabrał gwałtownie powietrza i wstrzymał oddech. Otworzył drzwi, wszedł do środka, a spojrzeniem błądził po pomieszczeniu. Jego pokój, jego azyl, to tu chował się przed całym światem, to tu przeżył pierwszą poważną kłótnie z Billem, która w tamtym momencie była utrapieniem, a dziś wywołuje fale śmiechu, tu uczył się pierwszych chwytów na gitarze, tu zaczął marzyć i tu pierwszy raz poczuł słodki smak jej delikatnych ust.
 Po tylu latach z przyjemnością wracał do tego miejsca, objeździł cały świat wzdłuż i w szerz, a jednak zawsze wracał tu, wracał do domu do najbezpieczniejszego miejsca na ziemi. Do miejsca, w którym wszystko się zaczęło, do miejsca, w którym pierwszy raz ujrzał błękit jej spojrzenia i od razu wiedział, że nie wyjdzie z tego obojętnie. Rozejrzał się, nic się nie zmieniło może prócz tego, że jest tu czyściej, niż za czasów, gdy on sprawował tu władze. Te same firanki, zasłony, to samo łóżko, te same meble, ten sam ulubiony kolor ścian, które pokryte były plakatami Samego Deluxe i innymi ulubieńcami za czasów jego szczeniackich lat, nawet ten sam zapach- mięta pomieszana z cytryną. Podszedł do drewnianej komody, obklejonej naklejkami marek samochodów i uważnie przyjrzał się fotografią, które na niej stały. Pierwsze w ciemnej plastikowej ramce- on z Billem, odpakowywali prezenty siedząc pod choinką, mieli może z 8lat uśmiechnął się na samo wspomnienie. Druga ramka tym razem drewniana ukazywała klasę Toma skrzywił się spoglądając z na ten widok z niechęcią- ‘’Nienawidziłem tej klasy. Banda idiotów’’.
 Po kolei i uwagą przeglądał każdą fotografię, aż w końcu przystanął przy ostatniej. Zdjęcie w szklanej ramce, połyskiwało delikatnie na blado-różowo, przedstawiało ich dwójkę. On stojący za nią i obejmujący silnymi ramionami jej drobne ciało, całował jej smukłą szyję, Ona z uśmiechem na twarzy i z szczęściem w oczach.
‘’ Naj­gor­szym więzieniem jest przeszłość. ‘’

‘’-Tomi no proszę- stała naprzeciw niego opierając delikatne dłonie o jego umięśniony tors, patrzyła mu w oczy błagalnym tonem- Nie bądź wredny, jesteśmy w Paryżu, w mieście miłości. Stoimy pod wierzą Eiffla i mam nie uwiecznić tej chwili na zdjęciu?
-Och kotuś, ależ śmiało uwieczniaj- odparł rześko spoglądając na nią. Widział jak marszczy mały nosek i przymruża oczy. Kochał się z nią drażnić- Ale beze mnie.
-Tom no! Jesteś… jesteś…- nie mogła znaleźć właściwego słowa
-Seksowny, pociągający, czuły, kochany?- objął ją w pasie i z zadowoleniem wypisanym w oczach wymieniał swoje cechy dobrze wiedząc, iż ona nie będzie potrafiła temu zaprzeczyć.
- Wiem ! Jesteś zakochanym w sobie idiotą.- prychnęła wyrywając się z ramion gitarzysty.
-Trudno.- odparł beznamiętnie unosząc brwi ku górze
-I nie przejmujesz się tym prawda ? Nie masz zamiaru nic z tym zrobić?- spytała krzyżując szczupłe ręce na piersiach
-Jeżeli się zmienię nie będę już tą samą osobą, w której się zakochałaś- odparł cwaniacko się uśmiechając.
-Kto ci w ogóle powiedział, że Cię kocham?- odparła z udawaną obojętnością
-Szeptasz mi to każdego wieczoru, gdy na dobranoc całuję Twój nagi obojczyk
-Musisz się ze mną kłócić?- spytała mrużąc oczy
-Ależ ja się nie kłócę kochanie, stwierdzam tylko fakty
-Irytujący egoista, tylko tyle mam do powiedzenia- skwitowała i odwróciła się na pięcie robiąc kilka kroków naprzód. Poczuła jak ciepła dłoń gitarzysty łapie jej drobną i przyciąga jej ciało do ciała mężczyzny. Uśmiechnęła się pod nosem.
-Chyba nie powiesz mi, iż to jak Twoje drobne ciało reaguje na mój dotyk nie jest doskonałym potwierdzeniem tego zaistniałego faktu?- szepnął składając pocałunek na karku blondynki
-Wspominałam już, że jesteś sarkastyczny?
-Ale i tak wiem, że kochasz tego zakochanego w sobie, irytującego i egoistycznego idiotę.- stwierdził z satysfakcją muskając jej malinowe usta
-Yugh! To zrobimy to zdjęcie dziś czy nie?- spytała
-Najpierw przyznaj się, że kochasz tego idiotę, który stoi tuż za Tobą- zaśmiał się
-Tak! Kocham cię! Słyszysz?- odparła z niezadowoleniem po czym odwróciła się przodem do Toma i pochwyciła jego cudowną twarz w dłonie i wyszeptała wprost w jego pełne wargi- Kocham jak nigdy nikogo kochanie- ucałowała go.’’
Czuł jak jego oczy się szklą, pokręcił głową chcąc odgonić wspomnienia, ale one jak na złość wracały. Jedno po drugim, z szybkością światła zadając cios prosto w serce.
‘’Był letni wieczór, gdy czule objęta para szła wolnym krokiem przez polankę. Rozmawiali o wszystkim i o niczym. Wspominali swoje pierwsze spotkanie, jego bal maturalny, w którym mu towarzyszyła, opowiadali swoje wpadki z dzieciństwa i różne inne historie. Na ich twarzach malowały się szczere uśmiechy, które miały świadczyć o ich szczęściu, a słodkie słowa i gesty uświadamiały innym o wielkiej miłości tej otóż dwójki.
-Ścigamy się?- po chwili ciszy do Jego uszu dobiegł głos drobnej brunetki. Spojrzał na nią unosząc jedną brew ku górze.- Do starego dębu.- dodała. Zanim zdążył cokolwiek odpowiedzieć, Ona już biegła do wyznaczonego przez Nią samą miejsca. Przystanął i spoglądnął za uciekającą niebieskooką. Uśmiechnął się, z oddali usłyszał Jej delikatny głos.
-Oj no rusz się!- krzyknęła - Bo zaraz pomyślę, że zapomniałeś jak się biega panie gwiazda. Chyba, że boisz się podjąć wyzwania- powiedziała przez śmiech. Po tych słowach ruszył w stronę dziewczyny. Najpierw powoli, później coraz to szybciej, aż w końcu puścił się w pogoń za drobnym ciałem ukochanej.
-I tak cię złapie!- w oddali usłyszała głos chłopaka. Nie odwróciła się, biegła dalej przez trawy polany delikatnie podciągając kremową sukienkę. Radość jaka panowała w Jej sercu była wręcz nie do opisania. Kochała Go tak bardzo, tak samo jak ich wspólne wieczory i dziecinne zabawy. Kto by w ogóle pomyślał
Ona- zwykła nastolatka, z bólem w oczach, z nienawiścią dłoniach, której życie nie oszczędzało.
On- dojrzały chłopak, prawie mężczyzna, bogaty, znany, pożądany. Człowiek który odmienił jej życie, nadał mu sens, pokazał, że świat jest piękny i ma tyle cudownych barw. Połączyła ich miłość, taka prawdziwa, jedyna, ogromna, a z dnia na dzień była coraz bardziej trwalsza.
Właśnie dobiegała do drzewa, gdy poczuła w pasie silne męskie dłonie, które oplatają Jej zgrabną talię i przyciągają do siebie. Zaśmiała się perliście.
-A mówiłem, że Cię złapie- szepnął kładąc podbródek na ramieniu dziewczyny i chowając twarz w miękkich włosach. Wdychał zapach Jej perfum, tak piękny jakiego nigdy jeszcze nie czuł. Swoje oczy nasycał niesamowitą urodą brunetki, a Jego palce delikatnie gładziły Jej słodką skórę. Była dla Niego jak narkotyk. Dotyk Jej dłoni, głębokie spojrzenie błękitnych oczu, szczery uśmiech tylko tyle potrzebował, aby czuć się jak w transie. Była Jego Boginią Piękna, Jego dilerem szczęścia. Jego iskrą, natchnieniem, ratunkiem to dla Niej żył i to dzięki Niej nauczył się reguły prawdziwej miłości.
-Kocham Cię Tom- szepnęła. Przejechała wierzchem dłoni po policzku chłopaka i uśmiechnęła się delikatnie.
-Ja Ciebie bardziej Królewno- odpowiedział i musnął malinowe usta. Nie widząc protestów ze strony dziewczyny pogłębił pocałunek.’’

Czuł jak słone łzy spływają mu po policzkach, po czym spadają na czarną koszulkę robiąc mokre plamki. Przetarł dłonią twarz, wstał i odłożył fotografię tym razem na nocną szafeczkę stojąco koło łóżka.
Wyciągnął telefon z obszernych kieszeni i wystukał na oślep numer Emily.

Thomas:’’ To, co dziś jest rzeczy­wis­tością, wczo­raj było niereal­nym marzeniem.’’- Bądź moją rzeczywistością

~~*~~
Spojrzała na wyświetlacz swojego telefonu. Gdy ujrzała imię mężczyzny, wstrzymała oddech. Napisał. W końcu napisał. Może nie zapomniał, może nie miał czasu. Może … Myśli przelatywały przez jej głowę tworząc prawdziwy chaos, wszystkie emocje z przed kilku dni opadły, złość minęła, a na jej miejsce wstąpiła nadzieja. Wcisnęła guziczek ‘’odczytaj’’.

Emily: ‘’ Ludzie tęsknią za całko­witą od­mianą, a jed­nocześnie pragną, by wszys­tko po­zos­tało ta­kie jak dawniej. ‘’
Thomas: Wiesz co robię? Właśnie wchodzę na balkon, za chwilę wyciągnę papierosa i odpalę go, próbując pozbyć się cierpienia. Chciałbym, aby ono wraz z dymem uleciało, ale tak się nie da. Codziennie wracam do tego samego, do momentu, gdy pierwszy raz ją ujrzałem, aż do tego ostatniego. Próbuje zapomnieć ale nie potrafię, próbuje być… Szczęśliwym?

‘’-Miałeś nie palić.- odparł Bill, a w jego oczach błyszczał smutek
-Miałem być szczęśliwy i całe gówno z tego wyszło.’’
Miał być szczęśliwy. Miał mieć cały świat u swoich stóp.  

Emily: ‘’A gdybym pewnego dnia chciała zmienić Twój świat... Pozwoliłbyś mi na to ?’’
Thomas: Aż  w końcu pojawiłaś się Ty. Zmieniłaś moje życie, ale wciąż brakuje mi w nim czegoś. Brakuje mi… Sam nie wiem czego.
Emily: Jaka była?
Thomas: Z zakochany we własnym wizerunku idiota. Taki właśnie byłem. Tak żyłem z dnia na dzień. Do czasu, aż w moim życiu prócz ukochanej gitary i niszczącej sławy pojawiła się Ona- Mój Anioł, Moje zbawienie, była jak rozgrzeszenie całego mojego życia.
Pytasz jaka była? Była jak… Idealny sen. Gdy pierwszy raz ją zobaczyłem to zaparło mi dech. Jedwabne, blond włosy niemal złote, błękitne spojrzenie, którymi mogła przenosić góry, miała najdelikatniejsze rysy twarzy jakiekolwiek widziałem, a sama jej obecność powodowała, że ściskało mnie w żołądku, dotyk jej drobniutkich dłoni sprawiał, że po moim ciele przechodziły przyjemne ciarki. Była ideałem, miłością mojego życia, miłością, w którą zagłębiałem się z dnia na dzień.
Emily: Czemu teraz jej nie ma?
Thomas: Odeszła. Z dnia na dzień, ot tak po prostu. Miesiącami czekałem, aż napisze, stanie i zapuka w drzwi. Na darmo. Nigdy więcej jej już nie widziałem. Weszła w moje życie, narobiła chaosu i zniknęła.
Emily: Gdzie ją poznałeś?
Thomas: Nie uwierzysz, w szkole. Wpadłem na nią odbierając świadectwo ukończenia szkoły.

Zaniemówiła. Przecież to nie było możliwe. To nie było możliwe! Szkoła, świadectwo, wpadła na niego. Nie, nie nie! Nie możliwe, to nie jest prawdą! Przecież miałam być… Szczęśliwa? A on znów wkroczył w jej życie tym razem tak samo nieświadomie.
Był Perfekcyjnie Idealny.
Prawda.
Był tylko Twój, a Ty byłaś tylko Jego.
Tak sądzisz ?
Kochałaś Go.
Najprawdopodobniej.
Ale tęsknisz za Nim, aż do dziś.
Kłamiesz ... On jest tylko złym wspomnieniem. Nienawidzę go całym sercem.

Ścisnęło ją w żołądku, w oczach zaświeciły się łzy, dłonie się pociły, a ona sama dygotała z nerwów czytając raz po raz jego słowa. Miłość, ideał, anioł, rozgrzeszenie? Jak mógł być na tyle bezczelny, po tym co zrobił… Chwyciła za telefon, zastrzegła numer i bez wahania wybrała połączenie
-Halo?- teraz poczuła jak jej serce staje w miejscu, krew tężeje, umysł szaleje. Zamarła. Ten głos, który słyszała po drugiej stronie. On był tak dobrze znany, męski lekko zachrypnięty, to od niego kiedyś dostawała ciarek, on był tak upragniony, za nim tak tęskniła przez tyle lat.- Słucham? Kto mówi?- rozłączyła się. Cisnęła telefonem w ścianę naprzeciw i zakryła się kołdrą. Chciała się obudzić, to był jak zły sen. Chciała od niego uciec, tak bardzo chciała się teraz skryć przed światem.
‘’Gdy w końcu jakoś posklejałam kawałki swojego świata, ktoś bezczelnie wykrzyczał mi Twoje słodkie imię w twarz’’


~~*~~
Patrzył na wyświetlacz czekając na jakąkolwiek odpowiedź od Emily, która nie nadeszła. Bił się z myślami, bał się, że coś znów zepsuł, że straci i ją.
‘’Co mam począć? Stanę się zgorzkniały i stracę zaufa­nie do ludzi, bo za­wiódł mnie je­den człowiek. Będę ział niena­wiścią do tych, co od­na­leźli swo­je skar­by, bo ja sam nie do­tarłem do mo­jego. I zaw­sze będę dbał tyl­ko o tę od­ro­binę, którą po­siadam, bo jes­tem za ma­luczki, by mieć cały świat.’’
On miał swój świat, który właśnie się walił. Po raz kolejny, a on nie potrafił nic z tym zrobić.

_______________________________________________________________
Rozdział dodaje dziś, a nie tak jak zawsze w piątek wieczorem. Niestety czas goni, sprawdziany, kartkówki, prace ;/. 
Dziękuje Dee- nie pytaj za co, po prostu za to, że jesteś ;*
I oczywiście wszystkim, którzy są, zaglądają i interesują się historią Emily i Toma.
Paulo Coelho oraz własne cytaty.
Do następnego moi drodzy ;)

7 komentarzy:

  1. Taki wzruszający ten rozdział :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem pewna, że wcześniej czy pózniej i tak tutaj pojawiłaby się taka osoba, jak ja. Więc naprawdę nie musisz mi dziękować, pomimo tego że ja zawsze będę się pytać. Taka natura moja.
    Czytając początek już wiedziałam, że ten rozdział wniesie tutaj dużo nowości. Łzy nadal stoją mi w oczach. Poniekąd przypomniałaś mi o czymś, co wolałabym zapomnieć. Bolało jak nic, ale w sumie dobrze, że wróciło, może coś sobie uświadomię, w końcu. Emilia musiała radzić sobie sama, kiedy potrzebna jej była matka. Ojca przy niej w ogóle nie było, więc oparcie miała tylko w matce. Niestety ta niesprawdziła się w tej roli, to ją przerosło. Chciała się zmienić wiele razy, ale czy to jej coś dało? Puste słowa, które idą w zapomnienie przy najbliższej okazji. Każdy płaci za złamanie obietnicy, przyszedł czas na nią. Na wyrodną matkę, która porzuciła w pewien sposób swoje dziecko. I tak długo przetrzymywała cały gniew w sobie, ale jest tego minus- za dużo przetrzymanych emocji=większy chaos w życiu. Tom zachował się nie w porządku wobec niej, ja wiem, cała trasa, mało czasu a siebie. No, ale mógł chociaż 5 minut dziennie jej poświęcać, wtedy nie czułaby się odrzucona. Pozwolił jej myśleć, że o niej zapomniał, że ona już go nie obchodzi. A potem wraca, dobrze, tylko dlaczego dopiero teraz? Co by było, gdyby ona go skreśliła i nie chciała już kontaktu? Nie chciałaby znowu wpadać w te same sidła, łudzić się o wiadomość od niego. Pomyślał o tym? Wydaje mi się, że nie, ale to tylko moje domysły. W przeszłości mieli ze sobą tyle wspólnych, szczęśliwych chwil. A potem ona zniknęła, rozpłynęła się we mgle i już nie wróciła. Nie wierzę, że zrobiła to od tak, musiał być jakiś powód. Może ją usprawiedliwiam, może nie, sama nie wiem. chcę wierzyć w lepsze dni dla nich, chce poczuć w nich te same emocje, które w nich były, kiedy miały miejsce owe chwile ze wspomnień Toma. I ciastko ze śliwkami, aż mi ochotę narobiłaś. Na takie dobre, z kruszonką i cukrem pudrem. Mhh...może w weekend zrobię. Osobiście bałabym się zadzwonić, wmawiałabym sobie, że to tylko moje paranoję, że chciałbym by tak było, ale niestety tak nie jest. Usłyszała charakterystyczną barwę jego głosu po drugiej stronie, nie odezwała się i dobrze zrobiła. Na pewno zacząłby kojarzyć wszystkie fakty, poskładał w logoczną całość i powstałby niemały problem. Jestem naprawdę ciekawa, co tu się dalej wydarzy. Wiem ile jest teraz nauki, nauczyciela cisną ile wlezie, ale potem będzie lepiej. Powodzenia Ci życzę, dużo weny i oczywiście czekam z niecierpliwością na kolejny rodział! :3
    A o mało bym zapomniała. Jest jedna rzecz, która mnie kuła w oczy. Jeśli się do kogoś zwracamy to przed imieniem tej osoby musi być przecinek. Np.- "Ty to jednak jesteś głupi, Tom." Ale także tutaj powinien być przecinek- "Ja ciebie bardziej, królewno". To tyle ode mnie, późno komentuje, ale myśle, że mi wybaczysz. Czekam, bo warto, naprawdę. :>

    OdpowiedzUsuń
  3. Widzę, że akcja się coraz bardziej rozgrywa ;) Czyżby to była właśnie ta Emily o której Tom nie może zapomnieć ... hmm ciekawe ciekawe ;D Oby go tylko nie skreśliła a pogłębiła ten kontakt. A może mu powie, kim jest tak naprawdę, że to ona. Jejku teraz tyle mam scenariuszy w głowię, dałaś mi tyle do myślenia i stworzenia w myślach idealnego zakończenia, że boję się aż co będzie w kolejnym odcinku haha Mam nadzieje, ze się spotkają i wszystko wytłumaczą. Dużo dużo weny życzę, czekam na kolejną część ;) Jedyne do czego mogę się przyczepić i to zrobię haha to zbyt krótkie odcinki, jejku mogłabym czytać czytać i czytać i nigdy by mi isę to nie znudziło. Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. kochanie moje! wzruszona jestem, ale też przepełniona dumą i nadzieją, że nie zwątpisz w siebie i swoje możliwości i że będziesz pisać dopóki zabraknie ci pomysłów, a nawet jak ci ich zabraknie to ja zawsze ci pomogę :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Przeczytałam całe opowiadanie od początku.
    Jesteś niesamowita. Masz wspaniały talent, który mnie po prostu powala... Czytałam piątkę i wyłam... Tak. Popłakałam się, najpierw z Tomem potem z Emily... Mam nadzieję, że nie będziesz miała nic przeciwko i mogę dodać Cię do linków? ;)
    Co do rozdziału. Chyba nadal nie jestem w stanie się pozbierać i wrócić do rzeczywistości. To jest naprawdę piękne. Obawiam się, że nawet nie stać mnie na lepszy epitet, bo myślę, że "piękne" to stanowczo za mało. Bardzo boję się następnej części. Emily w końcu się dowiedziała prawdy, a biedny Tom nie ma o niczym pojęcia... Błagam Cię, niech ona go nie skreśla tak szybko... Kurde. Zaraz znowu będę wyć -.-
    Nie wiem, jak to zrobiłaś, ale zakochałam się w Twojej twórczości ;) Zazdroszczę talentu...
    Pozdrawiam i życzę weny!
    PeEs. Byłabym wdzięczna, gdybyś zechciała ocenić moje wypociny [the-last-chance-story] ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. O wow. Emily już wie... Podobno nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki, ale czuję, że coś ich połączy. Jeszcze nie wiem, co to będzie. Może miłość? Może przyjaźń?
    Nie wiem... Zastanawia mnie, co teraz Emi zrobi z tą informacją...

    OdpowiedzUsuń
  7. Oj Emi .. Emi,Emi .. kurcze, pomimo wszystkiego żałuję, że ona tak zareagowała ..
    To chyba najbardziej wzruszająca notka w tym opowiadaniu ! aż łezka mi się zakręciła, czytając ją ..

    OdpowiedzUsuń