piątek, 7 listopada 2014

007.



Ulice są puste, noc jest zimna, a ja jadę sam z nadzieją na lepsze jutro.  Jadę sam po to aby, dziś znów być przy Tobie. Czuć twój ciepły oddech, słyszeć bicie twojego serca, tonąć w twoich błękitnych od tak dawna upragnionych oczach, czuć dotyk twoich drobnych dłoni. Chcę znów na nowo tak zachłannie, tak machinalnie wpijać się w twoje usta. Pragnę znów nauczyć się ciebie całej na pamięć. Pragnę znów kochać się w tobie bez pamięci, zatracić się w twojej delikatności, zasypiać utulonym twoim głosem, słyszeć twój perlisty śmiech, który jest jak najpiękniejsza melodia.
Chcę być twoim rycerzem, być przy tobie gdy czyha niebezpieczeństwo, aby móc ochronić cię przed wszelkim złem. Chcę być, gdy płaczesz, aby móc pochwycić twoje diamentowe łzy, które opornie spływają po zaróżowiałych policzkach. Chcę być, gdy w twoich oczach błyszczy strach, aby móc go przegonić. Chcę być, gdy twoje malinowe usta wykrzykują ból, gdy tworzą  ten najpiękniejszy z uśmiechów, aby móc je ucałować.
Choć, zabiorę cię jak najdalej od tego wszystkiego, gdzie będziemy uczyć się ufać sobie na nowo, gdzie będziemy się poznawać, gdzie nie będziemy mieć przed sobą tajemnic, gdzie będziemy mogli udowodnić ogrom naszej miłości, gdzie będziemy po prostu szczęśliwi, a świat będziemy mieć w garści. Nasze serca już nigdy nie zaznają samotności, nasze ciała tęsknoty, a nasze oczy nie będą wiedziały co to łzy.

~~*~~

            23 Grudnia godzina 00.00, kraj- Polska
Jechał jak oszalały przez puste ulice i uliczki, nie ściągając nogi z pedału gazu. Kilka godzin jazdy, setki kilometrów i kilkanaście nieodebranych połączeń od Bill miał już za sobą. Od przeszło dwóch godzin był już w Polsce, zmęczenie dawało się mu już we znaki, ale on nie zwracając na to uwagi, pędził dalej.

‘’Znajdę Cię i już nigdy nie będziesz się bała’’

Przez głowę przelatywało mu tysiące myśli i obrazów, na których za każdym razem widział zapłakaną twarz Emily. Gniew i chęć zemsty to był jego cel. Chciał zadać ból każdemu kto ją skrzywdził. Jedyna rzecz, która go w tym momencie cieszyła to, że był na tyle genialny, aby wypytać Emi o miejsce zamieszkania. Co prawda nie znał Wrocławia praktycznie w ogóle, ale to go nie zniechęciło. Spojrzał na złoty zegarek na lewym nadgarstku, wpół do pierwszej. Mijał kolejne miasta, miasteczka i wioski, aż w końcu duża tablica z napisem Wrocław uświadomiła go, że dotarł na miejsce. Przejechał kilka przecznic i zatrzymał się. Oparł głowę o zagłówek, przetarł dłońmi zmęczone oczy. Westchnął głęboko i odpalił papierosa.
-Świetnie, jestem we Wrocławiu, którego w ogóle nie znam. Nawet jeśli trafię pod mieszkanie Emi to zapewne jej tam już dawno nie ma. To jak szukanie igły w stogu siana- mruknął z niezadowoleniem wypuszczając kłęb szarego dymu.- Myśl Kaulitz, myśl. Gdzie może być?
Patrzył pustym wzrokiem na ciemną ulicę, oświetloną jedną lub dwoma działającymi latarniami. Próbował w spokoju przeanalizować wszystkie rozmowy z dziewczyną, szukał w nich każdej informacji, która mogłaby mu się przydać. Ale pomysł okazał niestety zbędny. Zrezygnowany oparł lekko zgarbione plecy, po czym schował twarz w dłoniach. 

‘’Znajdę, znajdę Cię chociażby na końcu świata i wtedy przysięgnę być już zawsze.’’

‘’-Przecież ona może być wszędzie. Pod każdym budynkiem, na każdej ławce, w każdym parku, przy każdym drzewie… Drzewo! Park! Tak Kaulitz, cholera jesteś genialny!’’- uśmiechnął się do siebie, odpalił silnik i wcisnął pedał gazu. Jego oczy znów biły tym blaskiem, błyszczała w nich iskierka nadziei.

~~*~~
‘’ Thomas089: O czym marzysz każdego dnia?
Emily592: Kocham naturę wiesz? Zawsze marzyłam o małym domku na wsi, ze stadniną koni, gromadą psów. Wyobrażałam sobie, że wychodzę boso przed dom, stąpam po mokrej zielonej trawie i wdycham świeże powietrze, a później wsiadam na pięknego i dostojnego ogiera, o czarnej, gładkiej sierści, która połyskuje w ciepłym słońcu. Ale mieszkając we Wrocławiu muszę zadowolić się parkiem szczytnickim. To mój ulubiony park, rzadko kiedy ktoś tędy chodzi, więc mogę godzinami napawać się ciszą i spokojem pod ogromnym kasztanowcem.’’

‘’Życie jest jak przepaść, którą możesz przeskoczyć i stać się lepszym podejmując właściwy wybór, albo zostać tam gdzie stoisz i być takim samym jak pozostali.’’

~~*~~
Siedziała skulona pod ukochanym kasztanowcem, szczupłymi rękoma obejmowała podciągnięte pod brodę kolana, zapłakaną twarz próbowała ukryć między nimi, choć tak naprawdę prócz niej nie było w tym parku nikogo kto mógłby przyglądać się jej cierpieniu. Pustym wzrokiem przyglądała się różnorodnym białym płatkom śniegu, który prószył od poranka poprzedniego dnia. Noc była mroźna, a ona prócz kurtki i starych trampek nie zabrała ze sobą nic. Czuła jak z chwili na chwilę każda część jej ciała zamarza jeszcze bardziej, z każdym oddechem z jej ust wydobywała się para, a po delikatnych różowych od zimna policzkach spływają kolejne gorące łzy. Czuła się przegrana, bezsilna, upokorzona, natłok myśli i emocji był tak silny, że miała wrażenie, iż zaraz rozerwie jej serce na kawałki. Wiedziała jedno, nie wróci już do tego domu, nigdy więcej. Choćby miała tu zamarznąć, choćby miała mieszkać pod mostem. Zbyt bardzo została w nim skrzywdzona.
Znów wróciła samotność, nienawiść do samej siebie i do wszystkiego wokół. Naprawdę przez chwilę miała nadzieję, że jej matka się zmieniła, że znalazła kogoś wartościowego do życia. Znów dała jej nadzieje, znów ją nabrała, a ona znów uwierzyła i znów cierpi. Była znów tą przegraną, on zdobył władzę nad nią, a ona ledwie po raz kolejny wyrwała się z sideł brutalności. Upokorzył ją i to na oczach jej matki, która o dziwo próbowała o nią walczyć. Teraz siedzą samej udało się jej uspokoić własne myśli, analizował wszystko po kolei. Każde cierpienie, nieszczęście i każdy jego dotyk wracał ze zdwojoną siłą powodując jeszcze większy strach i obrzydzenie. Czuła jak do jej oczu napływają kolejne łzy, nie protestowała, tym razem nie próbowała być silna, pozwoliła, aby spływały po policzkach.
Jednak co było najgorsze w tym wszystkim, co przyprawiało ją o ból głowy, doprowadzało do szalonej rozpaczy, do tego że jej serce pękało na miliony kawałków, że nie miała przy sobie nikogo kto by mógł ją obronić. Gdy zadzwoniła z histerycznym płaczem do Toma, odebrał, spytał co się stało i to było na tyle. Nie oddzwonił, nie spytał jak dała sobie radę, po prostu… Poznał ją zapewne po głosie i odpuścił sobie jakąkolwiek pomoc.  


‘’ Tom: Gdy oczy się zaszklą, gdy ogarnie Cię chłód, a wokół Ciebie zapanuje ciemność będę przy Tobie. Obiecuję.
Emily: Nie kłam! Chociaż Ty mnie nie kłam. Nie obiecuj czegoś czego dokonać nie możesz. Stoję tu sama, wokół mnie tylko drzewa, a jasne gwiazdy oświecają moją marność, a Ty mówisz, że będziesz przy mnie. Więc gdzie jesteś? Gdzie do cholery?!’’

‘’Jak struna gitary,
Zanim smutna umilknie-drga
Tak i serce podczas miłości bije
Aż w końcu ucichnie i łka.’’

Wzdrygnęła słysząc skrzypienie śniegu pod czyimiś butami. Wychyliła się zza konaru drzewa, po wąskiej ośnieżonej dróżce szedł wysoki, postawny mężczyzna w ciemnych ciuchach. Było zbyt ciemno, aby mogła ujrzeć jego twarz. Odwróciła się z powrotem, oparła się o konar kasztanowca i wstrzymała oddech. Jedyna osoba, która przychodziła jej na myśl to był tylko Grzegorz. W głębi duszy modliła się, żeby to nie był on, żeby ta postać przeszła obok nie zauważając jej.

~~*~~
            Chodził niezmordowanie po parku od dobrych trzydziestu minut, był coraz bardziej zmęczony i zmarznięty, ale determinacja i strach o nią był jednak silniejszy. Przystanął, rozejrzał się wokół, przed nim stał owy ogromny kasztanowiec. Spojrzał na ławkę obok- pusta, westchnął ciężko i gdyby nie fakt, że coś poruszyło się zza drzewem zapewne odpuściłby sobie poszukiwania i znalazł jakiś hotel, w którym mógłby odpocząć. Podszedł bliżej  niepewnym krokiem, jego oczom ukazała się drobna, skulona postać w czerwonej kurteczce i czarnych trampkach. Odetchnął z ulgą- znalazł ją był tego pewny. Ukucnął przed nią czekając, aż błękit oczu uderzy w jego oczy o kolorze mlecznej czekolady. Przymknął powieki, wziął głęboki wdech.
-Emi?- szepnął prawie niesłyszalnie. Zero reakcji, co teraz? Co ma jej powiedzieć?- Emilii?- chwycił delikatnie i niepewnie jej podbródek zmuszając ją tym samym, aby spojrzała na niego. Spoglądnęła na niego zapłakanymi oczami po czym rzuciła się na niego, wtulając szczupłe ciało w jego umięśnione. Czuł jej drżenie, jej strach i niepewność, ból i bezsilność. Odsunął ją od siebie i pochwycił jej mokrą od łez twarz w dłonie. Przyglądał się jej, nic się nie zmieniła, jedynie wydoroślała. Te same oczy, w których tyle razy błądził bez powrotu, te same pełne malinowe usta, z których zbierał najsłodsze pocałunki. Odgarnął kosmyki włosów z jej policzków, ale zatrzymała go drobną dłonią i odwróciła twarz w drugą stronę. Nie zwracając uwagi na jej zaprzeczenia zrobił to co miał zamiar zrobić. Spojrzał na nią uważnie, nigdy jeszcze nie widział jej w taki stanie, potargane włosy, oczy wypełnione strachem i łzami patrzyły na niego z zimną pustką, wargi, na których malował się zawsze promienny uśmiech wykrzywiały się w bólu, kilka siniaków, rozcięcie na mlecznobiałym policzku. Przyglądając się każdemu skrawkowi jej ciała po kolei był coraz bardziej przerażony i wściekły. Miał wrażenie, że z jej malutkiej, pełnej radości Emily ulatywało życie. 

 ‘’Obiecałem, że znajdę cię, choćbym miał szukać cię na końcu świata.’’

-Tom, on…- usłyszał jej cichy głos, z błękitnych oczu znów popłynęły łzy. Ściągnął czarną, obszerną kurtkę i opatulił nią drobne ciało dziewczyny po czym zamknął ją w swoich ramionach. Siedział oparty o konar drzewa i tulił ją do siebie kołysząc się w przód i w tył. Głaskał jej długie włosy, wdychał zapach jej aksamitnej skóry, który doprowadzał go do obłędu, czuł jej ciepły oddech na szyi, słyszał jej cichy szloch, jak połyka łzy próbując cokolwiek powiedzieć, czuł jak bardzo go w tej chwili potrzebuje, jak bardzo chce być bezpieczna i on miał zamiar jej to zapewnić. A ona? Ona całym ciałem przywarła do niego, wtulała twarz w jego szyję, próbowała zamknąć się w jego ramionach przed całym światem, chciała w nich znaleźć bezpieczeństwo i spokój. Jego dotyk ją ukajał, zapach męskich perfum mile drażnił jej nozdrza, a spokojny ton głosu dodawał otuchy i usypiał. Po tym wszystkim, po tylu latach cierpienia, i po tych latach bez niego poczuła się wolna, potrzebna i kochana. Wiedziała, że już jej nie zostawi, że będzie przy niej i za nic w świecie nie pozwoli jej skrzywdzić. Puściła w niepamięć jak bardzo do tej pory go nienawidziła, jak bardzo nie chciała, żeby wracał do jej życia. Zapomniała, że kiedyś ją skrzywdził, że kiedyś odszedł, że obiecał być zawsze i nie dotrzymał słowa. Teraz liczyło się, że znów jest, że chroni i kocha, że wrócił. Teraz już wiedziała, że bez niego nie da rady.

‘’Kocham ją jak szaleniec, wobec niej jestem jak ćpun kochający narkotyk, ona jest moim uzależnieniem. Jej dotyk, zapach, śmiech, spojrzenie. Jest jak moja własna odmiana heroiny. Jest moim ósmym cudem świata, jest moją doskonałością, uzupełnieniem mnie. I nie oddam jej nikomu. ‘’

‘’-Kaulitz, przełamałeś się, co doprowadziło cię do zwycięstwa. Odzyskałeś ją. A z nią samego siebie.’’

-To było… Okropne. Nikt mnie jeszcze tak nie upokorzył.- ciszę przerwał słaby głos Emi, która wciąż łapała szybkie oddechy między spadającymi łzami.
-Cii. Już spokojnie, jestem tu i nic ci nie grodzi- szepnął podnosząc jej podbródek i ocierając mokre policzki- Słyszysz Emi? Nie pozwolę cię skrzywdzić nikomu. Jesteś bezpieczna.- dodał po czym ucałował delikatnie jej czoło.
-Tom, dlaczego przyjechałeś?- mruknęła wtulając się w czarną bluzę mężczyzny. Spojrzał na nią nie kryjąc zdziwienia- Sądziłam, że… Że po prostu dasz sobie spokój, nie przejmiesz się tym. Przecież…
-Posłuchaj mnie. To co stało się między nami to… To jest mało ważne w tym momencie, było minęło. Bolało, przecierpiałem, próbowałem zapomnieć choć to wracało non stop, bez ustanku. Próbowałem to zapić, zabawić, ale nie uzyskałem oczekiwanego wyniku. O tym, że Emily to ty dowiedziałem się raptem parę dni temu. Byłem tak wściekły, wszystkie wspomnienia wróciły, a ja czułem, że… Że nie daje rady, znów uciekałem od tego, każdego dnia, udawałem, że ta wiadomość nie zrobiła na mnie wrażenia, a tak naprawdę czułem jak rozrywa mnie od środka. Gdy zadzwoniłaś miałem ochotę wygarnąć ci wszystko, od początku do końca, ale słysząc twój płacz po drugiej stronie przestraszyłem się. Słowa, które wypłakałaś niosły mi się echem po głowię. Poczułem jak ogarnia mnie furia, chęć zemsty, chęć zniszczenia każdego kto odważył zadać ci ból. Bez namysłu chwyciłem kurtkę i kluczyki od auta.- powiedział na jednym wdechu patrząc jej głęboko w oczy, co chwilę przejeżdżał kciukiem po policzkach wycierając jej łzy.
-Ale dlaczego? Powiedz mi dlaczego to zrobiłeś?
-Bo…- nie miał pojęcia co powinien jej powiedzieć. Westchnął głośno, spuścił głowę, przymknął oczy. Powie to co podpowiada mu serce- Bo wciąż jesteś moją malutką Emi, moją malutką dziewczynką, którą dawno temu przyrzekłem bronić. Dlatego przyjechałem, żeby ochronić cię przed każdym, który będzie chciał cię skrzywdzić.- odparł patrząc w dal. Nie miał odwagi spojrzeć teraz w jej oczy.

~~*~~
            Pozwoliła zabrać mu się do hotelu, do którego wniósł ją na rękach na półsenną. Gdy wszedł z nią do wynajętego pokoju- spała spokojnie wtulając się w jego bluzę. Delikatnie ułożył ją na dużym łóżku, ściągnął buty oraz swoją ciepłą kurtkę, którą opatulił ją po ściągnięciu cienkiej czerwonej kurteczki i przykrył drobne, zmarznięte ciało białą, puchową kołdrą. Sam ułożył się obok, oparł głowę na lewej ręce i napawał się jej widokiem. Odgarnął niesforne kosmyki z jej buzi, przyjrzał się jej- uchylone lekko usta, czerwone policzki od mrozu, ściągnięte brwi, strużki zaschniętych łez. Mimowolnie przejechał wierzchem dłoni po małej twarzyczce. Poruszyła się niespokojnie, po czym przytuliła się do jego klatki piersiowej, a drobną dłoń zacisnęła w piąstkę na jego koszulce. Uśmiechnął się, objął ją. Z tego całego zamieszania i zarazem zmęczenia nawet nie wiedział kiedy zasnął.

‘’ Ona- jego marzenie, jego natchnienie, jego iskra, jego miłość, najwspanialszy sen, który właśnie stał się rzeczywistością. Była rozgrzeszenie jego życia, jego jedynym pragnieniem. Ona była jego życiem, była jak powietrze, bez którego się dusił. To dla niej żył, dla niej oddychał. Właśnie dopiero teraz to sobie uświadomił, że gdyby nie ona, jego życie nie miałoby sensu.’’

‘’Oh You’re beautiful
Don’t you go
I need you so’’

‘’ Umarły wszystkie słowa ,które wypowiedzieliśmy- ona już nie są ważne.
Umarły wszystkie czyny, które zrobiliśmy- one już nie są ważne.
Dziś liczymy się my, nasza miłość i to czy znów w nią zwątpimy’’

________________________________________________________________
Tokio Hotel- ''Invaded''
 Dziękuje wszystkim, którzy tu są, czytają i interesują się historią Toma i Emily. Dziękuje również za przemiłe komentarze ;).
Do następnego :D

5 komentarzy:

  1. Jeejuu to jest takie piękne ♡
    Biedna Emily ;c Na szczęście Tom przyjechał do niej i się nią zaopiekował...to cuudowne :)
    Czekam z niecierpliwością na następny odcinek. Weny życzę! ;*

    Zapraszam do mnie:
    http://xxxandziaaxxx.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam Twoje opowiadania ! <3
    Mogłabym je czytać cały czas i chce wiecej i więcej !
    Ta historia jest niesamowita... Jaki chłopak rzuciłby wszystko i ruszył w tak długą trase ?
    IDEAŁ <3

    Czekam na więcej i weny życzę :*

    www.my-passion-foto.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. O matko. Jaką Tom miał determinację, żeby tak od razu wsiąść do samochodu i przyjechać do niej. Wrocław jest naprawdę daleko od LA. Swoją drogą znów mam wielki uśmiech na twarzy, gdyż jest to moje miejsce zamieszkania. Znalazł ją, a ona pozwoliła mu się oddać w ramiona. Ciekawi mnie to czy rano będzie chciała z nim rozmawiać, przecież tyle się między nimi wydarzyło. Tyle bólu sobie zadali, a mimo to potrafią nadal o siebie walczyć. Czekam i dużo weny życzę! :3

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie wiem co napisać. Naprawdę. Płaczę jak dziecko...

    OdpowiedzUsuń
  5. I znów wzruszasz. Emocje czytając każde Twoje zapisane tu słowo - bezcenne.

    OdpowiedzUsuń